[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mogłybyśmy to ciągnąć prze całą noc, gdyby nie Tom, który spytał:
- To jak? Pogadałaś z moim bratem?
- Właściwie to nie. Poszedł sobie z Lindsay.
- Hmmm& inaczej bym to ujął. Zmusiła go, żeby ją zaprosił na drinka nie zrobił tego z
własnej woli.
Postanowiłam złapać byka za rogi i trochę go potarmosić& och, zamknij się, mózgu!
Zdecydowałam, że wybadam Toma, co sądzi o tym wszystkim.
- Czy Robbie ci mówił, co o mnie myśli? spytałam.
Tom niespokojnie przestąpił z nogi na nogę i w końcu odparł:
- Często powtarza, że bardzo cię lubi i przykro mu, że wam nie wyszło, bo& no mniej
więcej chodziło o to, że byłaś dla niego trochę za młoda.
- Bo jest dla niego za młoda wtrąciła Jas. Szczerze mówiąc, jest za młoda dla
każdego chłopaka.
Spojrzałam na nią spode łba.
- Dzięki, najdroższa przyjaciółko.
Wpadła w fazę wymądrzania się. Powinna zaopatrzyć się w kostur i zapuścić sobie brodę.
Bredziła jak potłuczona.
- Gee, po prostu oceniam sytuację realistycznie. Jesteś zupełnie niepoważna. Ciągle
chichoczesz, tańczysz z gilem zwisającym z nosa i tak dalej. Nie jesteś gotowa na
poważny związek, kieruje tobą zwykła podjarka. Takie są fakty.
Nie wiedziałam, jak na to zareagować. Może miała rację? Może jestem zwykłym
pustakiem i powinnam w ogóle nie wychodzić ze swojego pokoju? Albo razem z panią
Wilson otworzyć sklep ze sztruksową odzieżą?
Wpadłam w dołek.
Który pogłębił się jeszcze bardziej, kiedy dziesięć minut pózniej musiałam sterczeć przy
garażu jak ten kołek w płocie i patrzeć, jak Jas i Tom całują się na pożegnanie. Nie
mogłam wejść do domu, bo Jas powiedziała, że mamy wejść razem. Starałam się na nich
nie patrzeć, ale słyszałam, jak się całują. Odgłosy mlaskania, oddychania i jakieś
szelesty. Czułam się jak zboczeniec. Właściwie to stałam się żeńskim odpowiednikiem
Elvisa Attwooda. Ale żena.
Cztery lata pózniej
W końcu Jas oderwała się od Toma, z dziewięćdziesiąt pięć lat się z nim żegnała, a potem
jeszcze pobiegła za nim, żeby dać mu ostatniego buziaka. Wreszcie udało mi się
wciągnąć ją do domu.
W domu Jas
Mama Jas weszła do kuchni w bardzo przyzwoitej koszuli nocnej. %7ładnych melonów
próbujących wyrwać się na wolność.
- Dziewczynki, dobrze się bawiłyście? spytała. Zostawiłam wam coś na ząb, na pewno
umieracie z głodu. Idę spać. Posłałam wam łóżka. Dobranoc, miłych snów. I wyszła.
Niesamowite.
%7ładnych pytań w stylu: Z kim tańczyłaś? Całowałaś się? Albo: O której to się wraca?!
To nie hotel! . Coś na ząb i dobranoc. Naprawdę niesamowite.
Na górze
Jas milion lat siedziała w łazience. Co ona tam robi? Spytałam przez drzwi:
- Co ty tam robisz?
- Smaruję się kremem nawilżającym na noc.
Matko kochana. Przez tyle czasu zużyła chyba całe wiadro.
W łózku
Siedzę na łóżku kompletnie ubrana.
- Georgia, jesteś kompletnie ubrana powiedziała Jas.
- Wiem. Zaraz wychodzę.
- CO???
- Mówiłam ci. O pierwszej Masimo ma po mnie przyjechać. O trzeciej w nocy leci do
Włoch, a w drodze na lotnisko podrzuci mnie tutaj.
- Nie mówiłaś, że masz się spotkać z Masimem, ale to nie ma znaczenia, no nie pójdziesz
na żadną randkę. Koniec, kropka.
- Jazzy.
- Poza tym co z Robbie? Co mu powiedziałaś? Co on sobie o tobie pomyśli? Zresztą nic
sobie nie pomyśli, bo żadnej randki nie będzie.
- Jazzy.
- Nie pójdziesz, inaczej dostanę szlaban na pięćdziesiąt lat.
- Przecież nikt się nie dowie. Dasz mi swoje klucze, po cichutku wymknę się tylnymi
drzwiami, szybciutko wybiegnę na ulicę, gdzie już będzie na mnie czekał mój cudowny
Bóg Miłości. Buzi-buzi, gadu-gadu, może uronię łezkę, kiedy będziemy się żegnać. Ale
tylko jedną, żeby sobie makijażu nie rozmazać. Zresztą niedługo się spotkamy na
wakacjach w Rzymie&
Jas okropnie się nabzdyczył, nawet jak na nią.
- Cała ty. Jeśli ktoś będzie miał kłopoty, to ja, bo z całą pewnością nie wymkniesz się po
cichu, tylko o coś się potkniesz i wszystkich obudzisz, a nawet jeśli ci się uda, to po
powrocie przez pomyłkę wejdziesz do sypialni rodziców.
Mocno ją przytuliłam.
- Jazzy, nie pragniesz mego szczęścia?
- Nie.
Milutka, co?
- Słuchaj, trochę poćwiczę wymykanie się po cichutku. Zakradnę się do kuchni.
Zobaczymy, czy mnie usłyszysz.
0.40 Nie do wiary. Jas tyle się nagadała o moim hałasowaniu, a kiedy wróciłam z
kuchni, spała jak zabita!!!
Naszych rodziców coś łączy jej mama i tata przerazliwie chrapią. Doskonale, bo to
znaczy, że śpią.
0.50 Ciekawe, jak uda się ta randka. Całe dwie godziny! Sam na sam z Bogiem Miłości.
A może będzie u niego Dom i nie będziemy mogli się całować? Sacrebleu!
W łazience
Wyglądam dobrze. Nie wiem tylko, czy musnąć usta błyszczykiem, bo może będziemy się
całować, czy umalować je nieścieralną szminką.
Ojej, co za dylemat.
0.55 Czas wziąć się w garść i chwycić byka za rogi. Zakradłam się na dół i weszłam do
kuchni. Wcześniej otworzyłam tylne drzwi, żeby teraz nie narobić hałasu. Na paluszkach
wyszłam do ogrodu. Na niebie iskrzyły się gwiazdy, mrugały do mnie jak& no, jak jakieś
mrugacze.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]