[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ocalenie. Wtedy Jan Lassberg otworzył oczy, ogromne szare oczy, które
płonęły dziwnie mocnym blaskiem w jego bladej twarzy. Na ustach jego
zaigrał uśmiech, uśmiech pełen tkliwości i dobroci.
 Nie dziękuj mi, kolego, spełniłem swój obowiązek. Jeżeli teraz
umrę, to śmierć moja nie będzie daremna. Lekarz powiada, że pan
będzie żył, to mnie tak cieszy. Jedno tylko mnie gnębi.
 Co takiego? Może mógłbym panu pomóc?  spytał Harald.
 Mam jedyne dziecko... małą córeczkę... kocha mnie ona nad
życie, moja śmierć sprawi jej wielki ból. Kolego, pozdrów moją
córeczkę! Adres jest w moim portfelu... A potem... proszę zająć się nią...
nie mogłem jej wiele zostawić... niech nie cierpi niedostatku... moja
biedna maleńka Marlenka.
 Przyjacielu! Daję słowo honoru, że zaopiekuję się tą małą.
Zawiozę ją do mego domu rodzicielskiego, będzie się wychowywała
u mojej matki, a ja będę ją uważał za siostrę...
Wtedy rysy konającego rozjaśniły się uśmiechem szczęścia.
 To dobrze... dziękuję, kolego... dziękuję... Teraz mogę umrzeć
spokojnie... Proszę pozdrowić moją maleńką Marlenę...
Były to ostatnie słowa Jana Lassberga, w chwilę potem już nie żył.
Haralda za każdym razem ogarniało ogromne wzruszenie, gdy
przypominał sobie te chwile. I teraz wydało mu się, że czuje na sobie
spojrzenie Jana Lassberga. Marlena miała te same szare oczy, co jej
ojciec, patrzyła na Haralda tak błagalnie, gdy przyniósł jej wieść
o śmierci ojca.
 Jak umarł? Czy bardzo cierpiał?  pytała wśród łkań.
 Umarł jak bohater, jak człowiek szlachetny i honorowy 
odpowiedziaÅ‚, a wtedy szare oczy dziewczynki zalÅ›niÅ‚y jasnym bla­
skiem.
34
To właśnie przypomniało się w tej chwili Haraldowi. Tak, mała
Marlena miała piękne, szare oczy, lecz znikały one niespostrzeżone
w jej bladej, mizernej twarzyczce. Biedna, mała Marlena! Czy też
uczyniÅ‚ wszystko, co powinien byÅ‚ uczynić dla nieszczęśliwej sie­
roty?
Harald począł robić szczegółowy rachunek sumienia. Po chwili
odetchnął z ulgą. Tak, zrobił wszystko, co było w jego mocy. Musiał
wprawdzie wyjechać i nie mógł zabrać jej ze sobą, gdyż nie zniosłaby
tutejszego klimatu, lecz zostawił ją pod dobrą opieką. Dbał o to, by
niczego jej nie zabrakło, pisywał do niej krótkie kartki, pytając ją
o życzenia... Zapomniał tylko o jednym, o tym, że dorosła, że stała się
człowiekiem. Miała swoje duchowe potrzeby, swoje upodobania, on zaś
nigdy nie interesował się jej wewnętrznym rozwojem. To wydało mu się
w tej chwili grzechem. Postanowił, że napisze do niej obszerny list, aby
nawiązać z nią korespondencję. Pragnął ją lepiej poznać, zbliżyć się do
niej duchem. Tak, dziÅ› jeszcze napisze, znajduje siÄ™ w odpowiednim
nastroju. Obecnie musi iść na kolację, potem jednak zasiądzie do
pisania.
Zerwał się szybko z miejsca, a ciałem jego wstrząsnął dreszcz, gdyż
temperatura raptownie obniżyła się i panował chłód. Udał się do swego
pokoju, aby przebrać się do kolacji.
Pan Vanderheyden z córką czekali już na niego. Spóznił się nieco,
przeprosił więc gospodarzy. Potem udano się do stołu.
Podczas kolacji Katie stroiła minki zalotne do Haralda, on zaś
uÅ›miechaÅ‚ siÄ™ do niej; Katie byÅ‚a piÄ™kna i podobaÅ‚a siÄ™ mu co­
raz bardziej, zwłaszcza od chwili, gdy postanowił, że ożeni się
z niÄ….
Po skończonym posiłku Harald wstał od stołu i pożegnał się, nie
zważając na prośby Katie, która była ogromnie niezadowolona.
Zazwyczaj zostawał jeszcze godzinę po kolacji, tym razem jednak
oświadczył, że ma ważne listy do pisania.
 Do kogo będzie pan pisał, panie Haraldzie?  spytała Katie
nadÄ…sana.
 Do siostry Marleny, panno Katie.
 Czy musi pan koniecznie napisać do niej dzisiaj?
 Tak, bo chcę, aby list odszedł jutro, najbliższym statkiem.
35
I Harald nie pozwolił zatrzymać się. Napisał do Marleny list
ogromnie serdeczny, jak czuły brat do kochanej siostrzyczki.
*
Marlena Lassberg przejrzaÅ‚a z prokurentem Zeidlerem caÅ‚Ä… kore­
spondencję, przy okazji omówiła parę ważnych spraw. Kilka godzin
zeszło im na gorliwej pracy. Tylko od czasu do czasu Marlena rzucała
wzrokiem na wiązankę przepysznych róż, które stały na jej biurku.
Potem przyniesiono pocztę z Sumatry. Marlena patrzyła z biciem
serca na listy, które wozny położył na biurku Zeidlera.
 Oto list dla pani, panno Marleno  rzekł nagle Zeidler  pan
Forst napisał tym razem oddzielnie do mnie i do pani...
To mówiąc, podał Marlenie kopertę. Dziewczyna zbladła i spojrzała
trwożnie na starszego pana.
 Odwagi, odwagi, panno Marleno, nie trzeba się tak denerwować,
mamy oboje czyste sumienie. Niechże pani przeczyta list od pana
Forsta.
 Zrobię to pózniej  odparła  może zawiera surowe wyrzuty,
wolę go przeczytać w domu. Lękam się treści tego listu.
 Nie ma pani powodu do obawy. Rozumiem jednak, że pragnie go
pani przeczytać w samotności, chętnie więc zwolnię panią...
 O nie, nie wyjdÄ™ z biura przed czasem, poczekam do obiadu.
 Ha, w takim razie ja przynajmniej przeczytam list pana Forsta do
mnie. Przekonamy siÄ™, czy bardzo gniewa siÄ™ na nas.
Pan Zeidler szybko przebiegł list oczyma, potem z uśmiechem podał
go Marlenie.
Drogi Panie! Otrzymałem Pański list prywatny i pragnę przede
wszystkim zapewnić Pana, że nie gniewam się. Biorę sobie za złe, że nie
troszczyłem się dotąd o potrzeby duchowe mej pupilki, pragnę jednak
naprawić ten błąd. Teraz dopiero zacząłem sobie zdawać sprawę, że
Marlena przestała być dzieckiem, toteż rad jestem bardzo, że Pan
przychylił się do jej życzenia.
36
Cieszy mnie bardzo, że Pan wyraża się tak pochlebnie o Marlenie, nie
spodziewałem się jednak po niej czegoś innego, gdyż jest nieodrodną córką
swego ojca. Kto miał takiego ojca jak ona, musi być wartościowym
człowiekiem. W końcu mego listu pragnę Pana jeszcze zawiadomić, że
noszę się z zamiarem powrotu do Hamburga. Nie mogę na razie ustalić
daty przyjazdu, przypuszczam jednak, że za kilka miesięcy zwolnię się na
jakiś czas. Ostatnio mieliśmy znowu kilka wypadków przemycania opium [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •