[ Pobierz całość w formacie PDF ]

84
Anula
ous
l
a
and
c
s
Nawet jeżeli uzyska wyrok uniewinniający, zawsze znajdą się tacy,
którzy będą wytykać go palcem. Niestety, na to nie ma rady.
Teoretycznie człowiek jest niewinny, dopóki nie udowodni mu się
winy, ale uniewinnienie często niczego nie zmienia. Ludzie i tak
wiedzą swoje. Za człowiekiem niesłusznie oskarżonym - i
oczyszczonym z zarzutów - długo ciągnie się cień podejrzeń.
Eric na to nie zasługuje. Przeszłość nie ma teraz najmniejszego
znaczenia, liczy się wyłącznie przyszłość.
- Na siedemdziesiąt pięć procent - przyznała cicho Leigh.
Zaklął pod nosem.
- To co robimy?
Przeszła po miękkim wiśniowym dywanie do okrągłego stołu
konferencyjnego, na którym leżały stosy papierów.
- Musisz mi o wszystkim opowiedzieć - stwierdziła, podnosząc
długopis. - Usiądzmy.
Eric nie ruszył się z miejsca.
- Nie mogę.
No tak, pomyślała z rozczuleniem. Usiąść, pozwolić, by ktoś
inny przejął ster w swoje ręce - to zupełnie nie w jego stylu. To on
zawsze rządził i nigdy nie tracił głowy, gdy sytuacja wymykała się
spod kontroli.
- No dobrze. - Zdawała sobie sprawę, że nie zmieni
przyzwyczajeń Erica. - W takim razie odpowiedz mi na kilka pytań.
- Strzelaj.
85
Anula
ous
l
a
and
c
s
Podszedł do stolika. Ruchy miał płynne, pełne wdzięku. Tak jak
dawniej, tyle że wtedy był chudym chłopakiem, a teraz mężczyzną o
barczystych ramionach i szerokiej klatce piersiowej. Swoją
obecnością zdawał się wypełniać pokój.
- Powiedziałeś, że federalni zabrali ci z mieszkania komputer?
- Laptopa. Również wszystkie dyskietki.
- Jak się łączysz z Internetem?
- Poprzez stałe łącze.
- Niedobrze. Pewnie nie miałeś żadnych zabezpieczeń?
Pokręcił przecząco głową.
- Czyli łatwo się do ciebie włamać - stwierdziła.
- I podrzucić  dowody"?
- Właśnie. - Chętnie obejrzałaby zawartość plików, ale
podejrzewała, że laptop został przewieziony do siedziby FBI w
Quantico w stanie Wirginia. -Najwyrazniej federalni doszukali się
związku pomiędzy twoim komputerem a kradzieżą w Banku.
- Wynosili jakieś podręczniki. Widziałem je, kiedy mnie
aresztowali.
Leigh notowała pośpiesznie, układając w głowie strategię
obrony. Jutro z samego rana zadzwoni w parę miejsc i zacznie
realizować swój plan.
- Jakie podręczniki? - spytała.
- Chyba na temat tworzenia programów komputerowych.
- Były twoją własnością?
86
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Znalezli je u mnie w sypialni, ale nigdy nie widziałem ich na
oczy.
Westchnęła ciężko.
- Dranie.
Eric oparł się o ścianę i wypuścił z płuc powietrze.
- Boże, Leigh. Uszczypnij mnie w ramię i każ mi się obudzić.
Odwróciła wzrok. %7łeby go obudzić, musiałaby spać z nim w
jednym łóżku. Poczuła dreszcz.
- Chciałabym  odrzekła. Chciałaby, żeby wszystko, co się
działo, było snem. - Mogę cię jednak pocieszyć, że na razie to są
jedynie poszlaki. %7łeby człowieka skazać, trzeba mieć niezbite dowody
winy; poszlaki nie wystarczą. Do komputera każdy może się włamać,
podręczniki można podrzucić, nawet to zdjęcie przedstawiające ciebie
z Dusekiem o niczym nie świadczy. To, że przywitałeś się z facetem
na przyjęciu, nie znaczy, że coś was łączy.
- Tego by tylko brakowało, żeby prokurator wziął nas za parę.
Leigh wybuchnęła śmiechem. Zawsze tak było -ironiczną uwagą
potrafił rozładować napięcie. Zaczęła masować sobie kark.
- Czyli nie ma niezbitych dowodów, nie ma też motywacji. Bo
co mogło tobą kierować?
Eric podszedł do stołu, przy którym siedziała.
- Pazerność?
- Wprawdzie trzysta pięćdziesiąt miliardów piechotą nie chodzi,
ale jesteś biznesmenem, któremu się powiodło, masz własny dom
oraz... - Urwała, zaskoczona jego bliskością.
87
Anula
ous
l
a
and
c
s
- Daj, ja to zrobię - powiedział i zanim zdołała zaprotestować,
położył ręce na jej szyi.
Zastygła. Ręce miał większe i silniejsze, niż zapamiętała.
Wolno, miarowo masowały jej kark, ugniatały ramiona. Po chwili
zamknęła oczy; przepełniała ją rozkosz. Ku własnej konsternacji nie
zdołała powstrzymać błogiego westchnienia.
- Jesteś spięta. - Głos Erica wdarł się w jej myśli. - Musisz
uważać, bo nabawisz się koszmarnego bólu głowy.
Ileż to razy upominał ją, żeby tak ciężko nie pracowała i
wszystkiego w sobie nie tłumiła. Bez przerwy czynił jej zarzuty, że
zbyt poważnie traktuje życie; powtarzał, że musi się odprężyć. I robił,
co mógł, by jej ulżyć. Czasem kładła się na dywanie, on zaś siadał na
niej okrakiem i uciskając dłońmi jej plecy, dokonywał cudów.
Fizyczna bliskość Erica zawsze była dla niej zródłem radości, a
jednocześnie torturą. Nic się nie zmieniło. Ponownie ogarnęła ją
tęsknota, pragnienie, aby Eric spojrzał na nią innym okiem. Od
początku wiedziała, że jego serce należy do innej. %7łe ją, Leigh,
traktuje wyłącznie jak kumpla.
Mimo to marzyła o rzeczach niemożliwych do spełnienia - o
tym, by Eric spędził z nią resztę życia. Czuła się jak oszust; udawała
przyjaciółkę, podczas gdy w skrytości ducha pragnęła, by
odwzajemniał jej miłość. Wolała jednak przyjaznić się z Erikiem, niż
nie mieć z nim kontaktu.
88
Anula
ous
l
a
and
c
s
Po dziesięciu latach ponownie się spotkali. I jej ciało w
identyczny sposób jak dawniej reagowało na jego ręce. Zdobywając
się na nadludzki wysiłek, wstała z krzesła i odeszła parę kroków.
- Nic mi nie będzie - rzekła, obracając się przodem. W tym
samym momencie uświadomiła sobie swój błąd. Spojrzenie Erica,
gorące, płomienne, działało na nią równie silnie jak jego dotyk. -
Martwię się raczej o ciebie.
- Niepotrzebnie. Bywałem w gorszych opałach. Zaskoczył ją.
Przez chwilę zastanawiała się, jak się potoczyło jego życie, kiedy po
śmierci ojca wrócił do Gloverdale. Musiał zorganizować pogrzeb,
zająć się pogrążoną w rozpaczy matką, zaopiekować chorą
narzeczoną, uratować rodzinny interes. Na pewno nie było to łatwe
dla młodego faceta, na którego czekała ciekawa praca w znanej firmie
maklerskiej w Chicago; dla faceta, który marzył o tym, aby zrobić
karierę w świecie finansów.
- Jak tam twoja mama? Dziennikarze jeszcze nie zaczęli jej
męczyć?
- Nie. - Mina Erica świadczyła o tym, że nie brał takiej
możliwości pod uwagę.
Leigh odetchnęła z ulgą. Na myśl o starszej pani usiłującej
opędzić się od tłumu drapieżnych, żądnych sensacji reporterów
zrobiło się jej słabo. Nie znała Susan Jones; rozmawiała z nią raz albo
dwa razy w życiu, ale zapamiętała ją jako niezwykle sympatyczną
kobietę o żywych oczach i serdecznym uśmiechu.
89
Anula
ous
l
a
and
c
s
- To dobrze. Ale uprzedz ją, żeby wiedziała, czego się
spodziewać. Jak znam życie, wkrótce zaczną do niej wydzwaniać.
- Nie zaczną. Mama nie żyje.
Leigh zesztywniała. Smutek w głosie i spojrzeniu Erica sprawił,
że automatycznie wróciła pamięcią do tego zimnego wieczoru
dziesięć lat temu, kiedy otępiałemu Ericowi usiłowała wytłumaczyć,
co się stało. %7łe jego ojciec zginął w wypadku. %7łe tym samym
samochodem jechała jego narzeczona Becky, którą karetka zabrała do
szpitala. %7łe w tej chwili lekarze operują Becky...
Do dziś prześladował ją wyraz twarzy Erica. I straszny jęk, jaki
wydobył się z jego gardła.
Zmarła w zeszłym roku - dodał ochryple. -Dzień po Zwięcie
Dziękczynienia.
Nie wiedziała, co powiedzieć. Zazdrościła Ericowi świetnych
relacji z rodzicami. Gdziekolwiek przebywał, zawsze na święta wracał
do domu, a spośród wszystkich świąt najważniejsze w rodzinie
Jonesów było właśnie Zwięto Dziękczynienia - pierwsze, jakie
obchodzili razem, kiedy adoptowali trzyletniego Erica. Eric nie mógł
się nachwalić tradycyjnych przysmaków swojej mamy: indyka, sosu
żurawinowego, placka z dyni. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •