[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dotknął jej policzka.
Natychmiast poczuła znajome drżenie.
- Może to dlatego, że nie jesteś zabawny? - mruknęła kpiąco.
- Uch! - jęknął głucho, po czym położył dłonie na sercu i skrzywił się z miną
cierpiętnika.
- Nie udawaj! Jeśli kiedykolwiek uda mi się zranić twoje niebotyczne ego,
obiecuję nago przepłynąć Pacyfik.
- Zraniłaś! Zraniłaś! - zawołał z błyskiem w oku, po czym runął na piasek i
wił się w dzikich konwulsjach.
- Dobra, dobra. - Roześmiała się beztrosko.
- Idę się wysuszyć. Jak już skończysz swoje teatralne pokazy, możesz do mnie
dołączyć. - Zignorowała jego jęki i ruszyła w kierunku palm.
- Nie umiesz się bawić!
R
L
Wiedziała, że to żart. Kolejna próba obrony, ale rozkładając ręcznik na pia-
sku, wciąż słyszała echo tych słów.
To prawda, nie umiała się bawić. Nie wiedziała nawet, co to jest prawdziwa
zabawa. Przez całe życie starała się zachowywać poprawnie. Beth otwarcie nazwała
ją kiedyś nudziarą, a ona mogła tylko przetrzeć okulary w rogowej oprawie i z bó-
lem serca zgodzić się z tą oceną.
Ale gdy po chwili Zac dołączył do niej i zobaczyła krople wody spływające
po umięśnionym torsie, gorąco zapragnęła, żeby jej kurs pewności siebie obejmo-
wał też nieco zabawy.
- Nie leż tu za długo - powiedział. - Zaraz się spieczesz.
Pokiwała głową i zacisnęła powieki, żeby odsunąć kuszący widok jego do-
skonałego ciała. A potem musiała się trochę zdrzemnąć, bo wydawało jej się, że
minęło sporo czasu, zanim usłyszała:
- Wybacz, bogini słońca, ale powinnaś przenieść się w cień.
Otworzyła oczy i przeciągnęła się leniwie. Czuła się wypoczęta i zrelaksowa-
na, a smętny nastrój minął bez śladu.
- Dzięki. - Uniosła się i zabrała swój ręcznik. - To miło, że tak o mnie dbasz.
Rozłożyła się obok niego, zachowując jednak odpowiedni dystans, żeby
uniknąć przypadkowego kontaktu.
- Muszę wyznać, że nie robię tego bezinteresownie - odparł z westchnieniem.
- Szczerze mówiąc, nie chcę znów nakładać na ciebie kremu.
- A to czemu? - zdziwiła się.
- Za bardzo mi się to podobało.
Jego spojrzenie otwarcie błądziło po jej ciele, leniwie przesuwając się po
wszystkich fragmentach, których wcześniej dotykały jego dłonie.
- Jeśli bawi cię coś tak prozaicznego jak smarowanie moich pleców, to twoje
życie musi być jeszcze nudniejsze niż moje - stwierdziła z niedowierzaniem.
R
L
Nie zareagował na tę zaczepkę, tylko pochylił się nad Laną, bezceremonialnie
burząc dystans, który tak starannie obliczyła, i mruknął:
- No, dalej, przyznaj się!
- Do czego?
- %7łe tobie też się to podobało.
Jego uśmiech był czystą pokusą, ale nie uległa jej. Zamachała ręką przed
twarzą, jakby odganiała wyjątkowo natrętną muchę.
- Jedyne, co mogę przyznać z całą szczerością, to to, że twoje ciągłe próby
flirtowania są wyjątkowo męczące.
Jego uśmiech zgasł, w tej samej chwili słońce schowało się za chmurę. Z obu
powodów Lana poczuła chłód.
- Naprawdę tak myślisz?
Odwróciła wzrok i przez chwilę szukała stosownej odpowiedzi.
Co właściwie mogła mu wyznać? %7łe nie wierzy w jego komplementy, choć
bardzo by chciała, aby były prawdziwe? %7łe kiedyś dała się nabrać na gładkie
słówka i teraz już nie potrafiła nikomu zaufać? %7łe sili się na ironię, by ukryć wła-
sną niepewność?
- Szczerze? - odezwała się w końcu ostrożnie. - Nie przywykłam do takich
atencji.
Nie mógłby wyglądać na bardziej zdziwionego, nawet gdyby rozebrała się
przed nim i odtańczyła taniec hula.
- Powiedziałaś, że twój ostatni związek zakończył się trzy lata temu, ale prze-
cież umawiałaś się na jakieś randki, prawda?
To się wpakowała. Mogła skłamać, ale wiedziała, że w tym też nie jest naj-
lepsza.
- Cóż... Na ostatniej spotkałam fajnych facetów, i to wszystkich naraz. Geor-
ge'a Clooneya, Brada Pitta i Matta Damona - mruknęła.
Uśmiechnął się.
R
L
- Fanka  Ocean's Eleven"?
- Zgadza się.
Wyciągnął rękę i dotknął jej dłoni. Nie zdołała opanować nerwowego drgnię-
cia i w duchu przeklęła swoją reakcję.
- Do licha, Lana, nie jestem potworem. Podobasz mi się. Chciałbym poznać
cię lepiej.
- Po co? - Potrząsnęła głową. - Mój rejs kończy się w przyszłym tygodniu,
dlaczego więc mielibyśmy się lepiej poznawać?
- Bo mam przeczucie, że mogłoby to nam obojgu dostarczyć mnóstwa zaba-
wy.
Spojrzała na niego uważnie. Widziała już, jak jego oczy przybierały wyraz
żartobliwy, drażniący, a nawet złośliwy, ale pierwszy raz dostrzegła w nich taką
powagę.
- Zabawa? Jedyne, co mogłoby zainteresować takiego faceta jak ty, to krótki
flirt. A ja w czymś takim nie gustuję.
Oczy mu pociemniały, pojawiło się w nich rozczarowanie.
- Nie masz o mnie zbyt wysokiego mniemania, prawda?
Wzruszyła ramionami, krzywiąc się lekko. Była zła, że sprowokowała tę
idiotyczną rozmowę.
- Jesteś facetem - zaczęła niechętnie. - W dodatku marynarzem, do tego mi-
strzem niezobowiązującego flirtu. Ciągle spotykasz samotne kobiety, masz więc
okazję, żeby podnosić swoje kwalifikacje. Wiem, że jedyny powód, dla którego
zwróciłeś na mnie uwagę, to owo głupie wyzwanie, które rzuciłam tylko z braku
lepszej riposty. - Przerwała na chwilę, odetchnęła głęboko. - Nie bierz tego do sie- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •