[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chciałam zgasić światło.
Nick usiadÅ‚ i przyjrzaÅ‚ siÄ™ caÅ‚emu baÅ‚aganowi - papie­
rom rozrzuconym na łóżku i rozlanemu mleku, a potem
podniósł wzrok na Ellie. Puścił jej przegub i wziął od niej
szklankę. Postawił ją na stole i znowu na nią spojrzał.
- Przyniosę ręcznik. - Odwróciła się i ruszyła w stronę
kuchni.
- Mówiłaś, że nie będziesz wchodziła do tego pokoju
- powiedziaÅ‚ przez zaciÅ›niÄ™te zÄ™by, czujÄ…c delikatny, sÅ‚od­
ki zapach jej ciała.
Choć ogarnęła go fala pożądania, wiedział, że nie może
się jej poddać. Nie wolno mu ufać żadnej kobiecie. Zresztą
ona to swoim zachowaniem potwierdziła. Tyle było warte
całe jej gadanie o zapewnianiu prywatności gościom.
- MiaÅ‚am zamiar tylko zgasić Å›wiatÅ‚o. Nie szpiegowa­
Å‚am ciÄ™ - powiedziaÅ‚a Ellie, wycierajÄ…c zamoczonÄ… na­
rzutÄ™.
Nick z ciężkim westchnieniem opadÅ‚ na puduszki i zamk­
nął oczy. Pragnął jej. Skóra pod jego palcami była taka ciepła
152 NIE MA UCIECZKI
i jedwabista; zapach przypominał mu o blasku słońca
i kwiatach, przywodził na myśl wiosnę i śmiech.
Cholera, musi uważać, żeby nie stracić panowania nad
sobÄ…, bo inaczej przepadnie.
Otworzył oczy.
- Twoja ciekawość została zaspokojona.
- Bo zobaczyłam, że śpisz przy zapalonym świetle?
- Zobaczyłaś to.
Wskazał papiery.
- %7łe piszesz? - zapytała, przyglądając im się.
Kiwnął głową.
- To wiele wyjaśnia, prawda? - powiedziała jakby do
siebie. - Samotne spacery, a także te długie godziny, które
spÄ™dzasz w swoim pokoju. Przez caÅ‚y czas pracujesz, pra­
wda?
Kiwnął głową potakująco.
- Nigdy nie słyszałam maszyny do pisania.
- Piszę ręcznie. Potem ktoś inny to przepisuje.
- A wiÄ™c ten pakiet, który przyszedÅ‚ dzisiaj... - domy­
śliła się.
Znowu kiwnął głową.
- Zrobię korektę, a potem wyślę maszynopis.
Popatrzyła na niego przez dłuższą chwilę.
- Piszesz książkÄ™? Dlaczego mi o tym nie powiedzia­
łeś? Zastanawiałam się, co robisz, zamknięty przez tyle
godzin w pokoju. Jaka to książka?
- To powieść sensacyjna. Nie powiedziałem ci, bo to
nie twój interes.
Zaczął zbierać rozrzucone kartki.
- Oparta na twoich własnych doświadczeniach? - za-
NIE MA UCIECZKI 153
pytaÅ‚a Ellie, odsuwajÄ…c siÄ™ nieco od łóżka, bo nagle uÅ›wia­
domiła sobie, jak skąpo jest ubrana.
- Pierwsza była do pewnego stopnia oparta na moich
własnych doświadczeniach, chociaż chodziło w niej
o morderstwo.
- Pierwsza?
Ciekawość Ellie wzmogła się.
Popatrzył na nią ponuro.
- Siedziałem już prawie pół roku, czekał mnie proces
i wiÄ™zienie. PoczÄ…tkowo omal nie zwariowaÅ‚em. Steve po­
radził mi, żebym coś robił, zajął się czymś, co odwróci
moją uwagę od faktu, że siedzę.
Wstał i położył kartki na stole.
- Jeżeli to już wszystko, o co chciaÅ‚aÅ› zapytać, to wo­
lałbym teraz pójść spać.
Ellie pokręciła głową, wycofując sie w stronę drzwi.
- No i?
- I co, Ellie? Jest pózno.
- Gdybym ja napisała książkę, krzyczałabym o tym na
cały głos. A ty? Nie podnieca cię to? Czy książka została
wydana? Czy mogę ją kupić?
Po chwili wahania Nick oparł się o ścianę i skrzyżował
ręce na piersi.
- Za pierwszym razem miałem szczęście - powiedział.
- Książkę kupił pewien wydawca. Wprowadził do niej
mnóstwo poprawek. W krótce będzie w sprzedaży.
- Jaki ma tytuł?
Ellie była zafascynowana. Nigdy by nie przypuszczała,
że Nick pisze.
-  Nie ufaj nikomu". Odpowiedni, prawda?
154 NIE MA UCIECZKI
- Dlaczego mi o tym nie powiedzałeś? Po co udawałeś,
że chcesz siÄ™ nauczyć prowadzić ranczo, pracować na budo­
wach? Dlaczego nie przyznałeś się, że masz w planie coś
innego? I po co uczestniczysz w naszym programie? Prze­
cież tak naprawdę on nie jest ci potrzebny. Z tego, co wiem,
masz mieszkanie, pieniądze i przyszłość jako pisarz.
- Po pierwsze, dziÄ™ki programowi wyszedÅ‚em z wiÄ™­
zienia o trzy miesiące wcześniej. To jest warte wszelkich
trudów. Po drugie, nie wrócę do San Francisco. Poleciłem
Mattowi, żeby sprzedał moje mieszkanie. A po trzecie,
pisanie to nic pewnego. Chciałem skończyć tę książkę
i przekonać się, czy się sprzeda. Jeżeli tak, to będę miał
jakiś wybór. Zresztą na jednej książce wiele nie zarobię.
Jeżeli natomiast się nie sprzeda, to będę musiał pomyśleć
o czymś innym. Biorąc udział w porgramie, zyskuję na
czasie.
ZamilkÅ‚. MinÄ™ miaÅ‚ takÄ…, jakby niechÄ™tnie siÄ™ z niÄ… dzie­
lił tym, co właśnie powiedział. Ellie zdawała sobie sprawę,
że znowu się od niej odcina.
- Jeżeli to tajemnica, to nie powiem o tym nikomu -
powiedziała łagodnie.
- Akurat. Zaufaj kobiecie!
Ellie zacisnęła wargi. Jej można zaufać. Jeżeli Nick
w to nie wierzy, to jego problem.
- Muszę ci już powiedzieć dobranoc - odezwała się,
drżąc nieco w chłodnym nocnym powietrzu. - Jeżeli nie
chcesz, to nie powiem o tym nikomu. Jednak sądzę, że
wszyscy byliby zachwyceni. PomyÅ›l, jak bardzo podnio­
słoby ich to na duchu, gdyby się dowiedzieli, że można
tyle osiągnąć.
NIE MA UCIECZKI 155
Nick wyciągnął ręce i wziął ją za ramiona. Miał ochotę
posunąć się dalej, ale się powstrzymał.
- Ja nie jestem żadnym Å›wiÄ™tym. Nie mogÄ™ być przy­
kładem dla tych dzieciaków. Jadę z nimi na tym samym
wózku.
- Mógłbyś być dla nich doskonałym przykładem.
- Akurat. Ja, malwersant.
- Nie jesteś malwersantem. Próbowałeś pomóc osobie,
która ciÄ™ przekonywaÅ‚a, że żaÅ‚uje, iż popeÅ‚niÅ‚a prze­
stępstwo. Fakt, że za to odpokutowałeś, nie oznacza, że
miałeś złe intencje. Po prostu... zle ulokowałeś zaufanie.
- yle ulokowałem? Spróbuj to wyjaśnić Haroldowi
Robertsowi.
- Komu?
- Mojemu szefowi.
Zacisnął dłonie na jej ramionach.
- Może powinieneś mu to wyjaśnić.
- To niemożliwe.
- Dlaczego?
- Bo po pierwsze, nie wpuści mnie do budynku firmy.
A po drugie, nie ma dla mnie żadnego usprawiedliwienia.
- Usprawiedliwienia może nie, ale jest wyjaśnienie.
Nick popatrzył jej smutno w oczy.
- Nie rozumiesz, Ellie. Ja zawiodÅ‚em zaufanie Harol­
da. AwansowaÅ‚ mnie o wiele wczeÅ›niej, niż siÄ™ tego mog­
łem spodziewać. Czasami myślę, że w tym wszystkim to
właśnie jest najgorsze.
- Więc powiedz mu, jak było.
- Wszystko wyszło na jaw podczas procesu.
- Wszystko oprócz twoich uczuć. Przecież żałujesz, że
156 NIE MA UCIECZKI
go zawiodÅ‚eÅ›, a on o tym nie wie. PowinieneÅ› mu to wyjaÅ›­
nić nie tylko ze względu na niego, ale także na siebie.
Wybacz sobie. Popełniłeś błąd. yle się stało, ale to nie
zagraża niczyjemu życiu. Wybacz sobie to, że byłeś ludzki,
że próbowałeś pomóc osobie, którą kochałeś. To prawda,
że nie możesz zmienić przeszłości, ale przestań nią żyć.
Musisz wszystko wyjaśnić, a potem zaplanować lepszą
przyszłość.
- 0Mówisz jak Pollyanna.
Ellie uśmiechnęła się i pokręciła głową.
- Nie. Ja tylko pomagam innym wyprostować życiowe
Å›cieżki. Staram siÄ™ też prostować swoje wÅ‚asne. Mam pra­
cÄ™, ranczo i opiekujÄ™ siÄ™ tymi dzieciakami.
- Ja nie jestem jednym z twoich dzieciaków.
Pokręciła głową, bardzo dobrze zdając sobie sprawę
z różnicy.
- ChcÄ™ wiedzieć wiÄ™cej o twojej książce. MogÄ™ jÄ… prze­
czytać?
- Zejdz na ziemiÄ™.
- Czy to oznacza  tak" czy  nie"? - zapytaÅ‚a z nie­
śmiałym uśmiechem.
Jego oczy zmieniły wyraz. Zniknął z nich smutek.
Wpatrując się w jej usta, sięgnął do wyłącznika i zgasił
światło. Ogarnęła ich ciemność.
- Nie wracaj do swojego łóżka, Ellie. Zostań w moim,
a pozwolę ci przeczytać książkę-powiedział.
Roześmiała się cicho, nerwowo.
- Chcesz mnie przekupić?
- A dlaczego by nie? Nie czujesz, że coś między nami
jest?
NIE MA UCIECZKI 157 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •