[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Wypadły z krzykiem zza zakrętu, gdy nagle błysnął im prosto w
zdumione oczy zimnym, jaskrawym blaskiem Pogromca Goblinów i
Młot na Wroga. śołdacy z pierwszego szeregu wypuścili z rąk \agwie i
raz tylko zdą\yli wrzasnąć, nim padli. Drugi szereg, wrzeszcząc
jeszcze przerazliwiej, odskoczył w tył, przewracając tych, co biegli za
nim. "Siekacz! Zabijacz!" - krzyczeli. Wkrótce cały zastęp skłębił się
bezładnie, a większość pierzchła z powrotem tą samą drogą, którą
przybyła.
Długa chwila upłynęła, nim się któryś znów odwa\ył zapędzić za
ten zakręt. Lecz krasnoludy tymczasem pomknęły dalej i przebiegły
du\y, du\y szmat ciemnych korytarzy królestwa goblinów.
Spostrzegłszy to, gobliny pogasiły łuczywa, obuły miękkie pantofle i
wybrały spośród siebie najszybszych biegaczy, obdarzonych
najbystrzejszym wzrokiem i najczujniejszym słuchem. Ci pomknęli w
pogoń tak zwinnie jak łasice, a tak cicho prawie jak nietoperze.
Dlatego to ani Bilbo, ani krasnoludy, ani nawet sam Gandalf nie
słyszeli ich kroków. Nie widzieli te\ nic. Za to gobliny, biegnąc za
nimi cichcem, widziały dobrze przeciwników, bo Gandalf zapalił nikłe
światełko na swojej ró\d\ce, chcąc oświetlić krasnoludom drogę.
Nagle Dori, na którego plecach w tym momencie siedział Bilbo,
krzyknął i padł, szarpnięty znienacka w tył przez ukrytego w
ciemnościach goblina. Hobbit stoczył się z ramion padającego
krasnoluda w czarną otchłań i stuknął głową o twardą skałę. Więcej
nic ju\ nie pamiętał.
5. Zagadki w ciemnościach
Kiedy otworzył oczy, wątpił przez chwilę, czy je naprawdę otworzył,
bo ciemność nie stała się ani trochę przejrzystsza ni\ wówczas, gdy
miał oczy zamknięte. W pobli\u nie było nikogo. Wyobra\acie sobie
chyba przera\enie Bilba! Nic nie widział, nic nie słyszał, nic nie czuł
prócz twardej skały pod plecami.
Podniósł się z wolna i zaczął omackiem sunąć na czworakach, a\
dotknął ściany tunelu; lecz ani przed sobą, ani za sobą nic nie znalazł,
nie było śladu po krasnoludach, nie było śladu po goblinach!
Hobbitowi kręciło się w głowie, nie był wcale pewien, w którym
kierunku zmierzała kompania w momencie, kiedy od niej odpadł.
Ruszył więc niemal na chybił trafił i przepełznął spory kawałek drogi,
gdy nagle poczuł pod ręką coś jak gdyby mały krą\ek z zimnego
metalu le\ący na podłodze chodnika. Ten moment miał odmienić całe
jego \ycie, ale Bilbo wówczas tego nie wiedział. Prawie bezwiednie
wsunął do kieszeni pierścień, który nie mógł mu się przecie\ na nic
przydać w tej chwili. Hobbit nie poszedł ju\ wiele dalej, siadł na
zimnym dniu tunelu i na dość długi czas pogrą\ył się w desperacji.
Wspominał, jak to w swoim domu, we własnej kuchni osobiście
sma\ył jajka na boczku - \ałądek mówił mu, \e najwy\szy czas na
śniadanie czy inną przekąskę - ale to wspomnienie wprawiło go w
jeszcze gorszą rozpacz.
Nie miał pojęcia, co robić, nie miał pojęcia, co się właściwie stało,
dlaczego kompani zostawili go samego, dlaczego, skoro został sam,
gobliny go nie porwały, nie wiedział nawet, dlaczego głowa tak
strasznie go boli. A naprawdę przele\ał czas dość długi bez poruszenia
w bardzo ciemnym kącie i wszyscy go stracili na razie z oczu i z
pamięci. Po pewnej chwili wymacał w kieszeni fajkę. Była cała, a to
ju\ stanowiło jakąś pociechę. Poszukał woreczka: została w nim
resztka tytoniu - a to była jeszcze lepsza pociecha. Zaczął więc szukać
po kieszeniach zapałek, ale nie znalazł ani jednej więc wszystkie
nadzieje runęły znowu. Pózniej, gdy zastanowił się nad tym
przytomniej, zrozumiał, \e miał szczęście. Kto wie, kogo i co
wywabiłby z ciemnych czeluści tego okropnego podziemia błysk
zapałki i zapach tytoniu? W pierwszym momencie Bilbo załamał się
zupełnie. Lecz przetrząsając kieszenie i obmacując się pilnie w
poszukiwaniu zapałek, natrafił ręką na swój mieczyk - ów scyzoryk
odebrany trollom, o którym jakoś dotychczas nie pomyślał. Gobliny
nie zauwa\yły tej broni u więznia, bo nosił ją wsuniętą za spodnie.
Teraz dobył mieczyka z pochwy. Ostrze zabłysło mu przed oczyma
nikłym światełkiem. "A więc to tak\e robota elfów - stwierdził w
duchu Bilbo - a goblinów nie ma zbyt blisko, chocia\ wolałbym, \eby
były jeszcze dalej".
Bądz co bądz mieczyk dodał mu nieco otuchy. Niemały to zaszczyt
nosić u boku ostrze wykute w Gondolinie na wojnę z goblinami,
opiewaną w tylu pieśniach. A przy tym Bilbo ju\ wiedział, jakie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •