[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Panie Reynolds! Niech pan zaczeka! Proszę! Przez chwilę zamierzał
wskoczyć do auta i ruszyć
z piskiem opon. Ale przecież nie jest tchórzem. Odwrócił się do
biegnącej kobiety.
Słucham, panno Schumacher?
Dzięki, że pan zaczekał... Kobieta z trudem łapała oddech.
O co chodzi? spytał.
Skoro nie lubi pan publicznych spotkań, mam inny pomysł. Zerknęła
za siebie. Ku swemu niezadowoleniu Garrick zobaczył młodego człowieka
zmierzającego w ich stronę. Darryl pracuje w lokalnej gazecie mówiła
panna Schumacher. Pomyślałam sobie, pomyśleliśmy, że byłoby świetnie
zamieścić artykuł...
Wydawało mi się, że obiecała pani dochować tajemnicy przypomniał
jej z wyrzutem w głosie.
Tak, ale pózniej jeszcze raz to rozważyłam. Nie powinnam być tak
egoistyczna.
Egoistyczna? zdziwił się.
No tak, tylko ja wiem, kim pan jest. Byłoby nieuczciwe z mojej strony
zachować to dla siebie.
Wobec kogo nieuczciwe?
182
R
L
T
Wobec ludzi, dla których pana historia byłaby interesująca. Przecież
jest pan gwiazdą. Czyż nie pociąga to za sobą pewnych obowiązków?
Nie jestem już gwiazdą oświadczył z pewną dumą. Jestem osobą
prywatną. Mam liczne obowiązki, ale żaden nie odnosi się do pani, do pani
studentów, profesorów czy przyjaciół. Wskazał ruchem głowy reportera.
To pani chłopak?
Umówiliśmy się parę razy, ale to nic nie znaczy. Liza wymieniła
zakłopotane spojrzenie z Darrylem.
Jesteście kochankami?
To nie... To nie pańska sprawa. Poczerwieniała. Nie rozumiem, co
moje życie prywatne ma wspólnego z...
Moim życiem prywatnym? dokończył Garrick. Nic, panno
Schumacher. Moje pytania są taką samą ingerencją w pani prywatność, jak
byłyby te, które zadawałby mi Darryl. Już pani powiedziałem, że nie jestem
zainteresowany występowaniem na forum publicznym. Dotyczy to zarówno
rozmów, jak i spotkań czy wywiadów prasowych.
Gazety, które czytałam, jednak miały rację wybuchła Liza, wyraznie
zirytowana. Jest pan arogantem.
Niezupełnie. Garrick zachowywał olimpijski spokój. Ja tylko
staram się objaśnić pani to, co czuję. I nie tylko jej. Nagle wszystko ułożyło
się w logiczną całość. Jego wizja, kim jest i czego chce w życiu, stała się
krystalicznie czysta.
Wie pan co? Myślę, że jest pan skończony stwierdziła Liza.
Zniknął pan z show biznesu, bo po Pagenie nie mógł pan dostać dobrej roli.
Myślę, że zdając sobie z tego sprawę, boi się pan stanąć przed moimi studen-
tami.
183
R
L
T
Nie obchodzi mnie, co pani myśli. Garrick spojrzał jej prosto w
twarz. Niczego się nie boję, ja po prostu nie jestem tym zainteresowany.
Wycofałem się z aktorstwa, bo nie przyniosło mi niczego dobrego. Mogłaby
mi pani zaproponować pierwszoplanową rolę w pani najbliższej produkcji i
odmówiłbym. Mogłaby mi pani zaproponować reżyserię i też bym odmówił.
Mogłaby mi pani zaproponować nagłówki na pierwszych stronach gazet i też
bym odmówił. Teraz żyję spokojnie i moje życie jest o wiele bogatsze niż
wszystko, co znałem przedtem. Jeśli chciałaby pani artykuł o mnie, to chętnie
opowiem o traperstwie, o moich studiach nad łaciną, o struganiu figur
szachowych. Ale nie aktorstwie. To już nie ma ze mną nic wspólnego, minęło
prawie pięć lat, odkąd się wycofałem i nie żałuję. Odszedł szybkim krokiem.
Panie Rodenhiser? Panie Rodenhiser!
Odwrócił się i zobaczył biegnącą ku niemu sekretarkę ze studium
językowego. W jednej ręce trzymała jakąś kartkę.
Dzięki Bogu, jeszcze pana złapałam wyszeptała.
Garricka nagle opuścił cały spokój, krew odpływała mu z twarzy.
Miałam właśnie telefon od Susan Walsh mówiła kobieta. Leah jest
w szpitalu, ma pan tam jechać.
Boże jęknął, wskakując do samochodu. Co się mogło stać?
Pędził, jak mógł najszybciej, a mimo to miał wrażenie, że jazda trwa
wieczność. W szpitalu poprosił o natychmiastowe skontaktowanie go z
doktorem Walshem.
Wody odeszły powiedział lekarz. Przygotowujemy Leah do
zabiegu. Chodzmy. Musimy się umyć.
Jak ona się czuje?
Jest przerażona.
A dziecko?
184
R
L
T
Na razie dobrze. Trzeba się spieszyć.
Garrick nie zadawał więcej pytań. Modlił się. Poza tym wiedział, że
Gregory nie znał odpowiedzi na jedno najważniejsze pytanie, które
najbardziej chciał zadać. Tylko czas pozwoli na tę odpowiedz, a czas był
bezcenny.
Gdy Garrick wszedł na salę, Leah wyciągnęła do niego drżącą rękę i
ścisnęła kurczowo jego palce.
Mówili, że wyjechałeś. Dzięki Bogu, jeszcze cię złapali.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]