[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pragnęła go dotknąć, poczuć jego napiętą skórę, przesuwała wzrok od jego
karku aż po klatkę piersiową.
- Candee.
- Słucham?
- Mleko się gotuje.
Zdjęła garnek z ognia i wsypała do niego kakao, powoli mieszając.
- Co robisz?
- Próbuję dokładnie wymieszać.
- Już jest dawno wymieszane - powiedział i obrócił ją tak, by spojrzała
na niego.
- A jeśli nie masz racji? To co wtedy?
- Jest wymieszane. Widziałem, jak...
- Nie, nie chodzi mi o kakao. Mam na myśli nas... a raczej to, co jest
między nami. A jeśli się mylisz? A jeśli powinniśmy być razem? Czy nie
powinniśmy się zastanowić? Przykro mi z powodu twoich złych
doświadczeń z Amy, ale z nami może być zupełnie inaczej. Do żadnego ze
strzegących mnie mężczyzn nie czułam tego, co czuję do ciebie. To nie jest
żaden sztokholmski syndrom.
Pogłaskał ją delikatnie po policzku i przesunął palcami po jej włosach.
128
RS
- Możemy się zastanawiać, jeśli chcesz, ale to i tak niczego nie zmieni.
Za dwa dni jedziesz do domu. Tydzień lub dwa po procesie nie będziesz
mnie już pamiętała.
Candee wspięła się na palce i lekko go pocałowała.
- Nie sądzę, żebym kiedykolwiek zapomniała ciebie lub to, co mnie tu
spotkało.
Wahał się przez chwilę, po czym ujął jej głowę w swoje ręce i
pocałował ją. Jego dłonie delikatnie pieściły jej policzki. Miał ciepłe i jędrne
usta, które na dodatek całowały nieziemsko. Jego włosy były gęste i
jedwabiste w dotyku. Zanurzyła w nich ręce i przylgnęła do niego, jak
kociak szukający miłości.
W pewnym momencie wziął ją na ręce i zaczął iść w stronę schodów.
Kierował się prosto do jej sypialni.
Zrozumiała, że chciał się z nią kochać! A więc nie mógł już dłużej
opierać się pożądaniu, które do niej czuł. Zaraz więc przekona się, jak silna
jest jej miłość. Udowodni mu to, bo go kocha I ona też nie jest mu obojętna.
Już nie widzi w niej jedynie zadania do wykonania A z czasem na pewno
pokocha ją, tak jak ona kocha jego. Czuła rozpierającą serce radość.
Gdy weszli do pokoju, nie zapalił światła. Podszedł do łóżka i powoli
postawił ją na podłodze. Candee czuła, że jej nogi trzęsą się jak galareta. Jej
zmysły były rozpalone do białości. Uniosła usta do kolejnego pocałunku.
- Omotałabyś świętego, Candee, a ja nim nie jestem. Ale jestem
uczciwym facetem, który próbuje wykonywać swoje obowiązki jak umie
najlepiej. Jeśli chcesz tu zostać na następne dwa dni, to bardzo cię proszę... -
na chwilę zawiesił głos, jakby zawahał się, co powiedzieć - ...skończ już z
tymi swoimi gierkami. - Pocałował ją i wyszedł.
129
RS
Candee zaniemówiła ze zdziwienia, a po chwili z rozpaczą rzuciła się
na łóżko.
Pragnął jej. Teraz to wiedziała na pewno. Ona też go pragnęła. Dała
mu to do zrozumienia pocałunkami i dotykiem. Ale to najwyrazniej mu nie
wystarczało. Czuła się jak kompletna idiotka Weszła pod kołdrę i naciągnęła
ją na głowę tak, jakby chciała się schować przed nim i przed całym światem
Ogarnęło ją uczucie wstydu i poniżenia Marzyła o tym, by mogła wyłączyć
myśli, tak jak wyłącza się światło.
%7ładen mężczyzna nie mógł tego jaśniej wyrazić - ta znajomość po
prostu go nie interesowała.
Przez następne dwa dni Candee unikała Mike'a. Czas spędzała głównie
w swoim pokoju. Gdy zaproponował jej przejażdżkę, wykręciła się bólem
głowy. A kiedy odmówiła zejścia na obiad, wtargnął do jej pokoju, kazał
skończyć z dąsami i zejść na dół. Zignorowała go.
- Mam migrenę. Zwiatło, jedzenie i hałas przyprawiają mnie o mdłości.
Tylko kiedy był zajęty w stajni, szła tam, by mu się przyglądać.
Tego dnia, kiedy wyruszali na Florydę, Candee wstała wcześniej.
Ubrała się i poszła do szałasu pożegnać wszystkich. Jason przygotował jej
na drogę kilka kanapek.
- Jedzenie w samolotach nie jest dobre - powiedział, całując ją w
policzek i wręczając zapakowane kanapki.
- Dziękuję.
Mike przyglądał się jej, nic nie mówiąc. Dziesięć minut pózniej byli
już w samochodzie i jechali w stronę Denver.
- Jeszcze dziś powinnaś znalezć się w domu - powiedział Mike.
- To dobrze. Będę mogła spać u siebie?
130
RS
- Nie. Mamy zarezerwowane pokoje w hotelu. Będą tam na ciebie
czekać twoje ubrania. Wybrano już ławę przysięgłych, więc proces zaczyna
się jutro. Będziesz miała dobrą ochronę. Ramirez jedynie nie chciał dopuścić
do twoich zeznań, ale jak już je złożysz, będzie po wszystkim. Nie sądzimy,
by chciał się mścić.
- Mam nadzieję, że się nie mylisz.
Candee nic więcej już nie mówiła, a jedynie z zachwytem spoglądała
na mijane krajobrazy. Przegapiła te widoki, jadąc tu trzy tygodnie temu.
Znalazłszy się na pokładzie samolotu, poprosiła o słuchawki i zaczęła
słuchać muzyki, starając się ignorować siedzącego obok Mike'a.
Do Miami dotarli dopiero pózno w nocy. Zaraz po wyjściu z samolotu
Candee wiedziała, że jest już w domu. Poczuła zapach słonego powietrza i
ciepły powiew znad oceanu. Kilka minut pózniej zaprowadzono ich do
czarnego samochodu, otoczonego przez trzech mężczyzn w równie czarnych
garniturach.
Gdy już jechali, Candee obserwowała jasno oświetlone ulice, pełne
ludzi. Wyglądały zupełnie inaczej niż puste przestrzenie Wyoming.
Zachłannie wpatrywała się w neony, światła przy plaży, reklamy świetlne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]