[ Pobierz całość w formacie PDF ]

ogóle o niczym nie myśleć.'nie mieć żadnych życzeń. Mieli już doświadczenie:
wystarczyło tylko o czymś pomyśleć - o budynku dworca kosmicznego czy
czymkolwiek -- a wszystko to natychmiast pojawiało się przed oczami i już nie
można się było tego pozbyć. W ten sposób pojawiła się statua pioniera i pionierki
widziana przez Borysa w jednym z zakątków nadmorskiego parku. spiczasty
koniec reklamy kinowej, klomb z kwitnącym';
tloksami. para krągłobokich fal... Do drobiazgów można było jeszcze przywyknąć,
ale gorzej, jeżeli pojawiały się takie budynki, jak dworzec. W ścianę można było
wsunąć rękę, wejść, ale wytrzymać tam w środku w tych ciemnościach i
niewyobrażalnym chłodzie nie było możliwe. Borys wpadł do środka dworca, zaraz
jednak wyskoczył do Grigorija:
ciemności pochłaniały dzwięki do tego stopnia, że nie można było określić, gdzie
został przyjaciel. Spróbowali wejść biorąc się za ręce. ale natychmiast stracili
orientację i prawdopodobnie przypadkowo wyszli z powrotem na słońce. Potem z
pół godziny obserwowali sobowtóry, które przenikały poprzez ścianę i
wyskakiwały z powrotem  obrazek nie zaliczał się do najprzyjemniejszych...
 Co będziemy robić?  zapytał Borys potrząsając głową. jakby odpędzał głupi
sen.
 Trzeba obejść dworzec. Rakieta powinna być gdzieś za
nim.
Ruszyli wzdłuż ściany budynku, skręcili za róg.
Niestety na ich drodze wyrósł duży dom do połowy
pochłonięty przez dworzec; za nim pobłyskiwał aluminiowy
hangar.
 Cholera! zaklął Borys.
Trzeba było zawrócić do centralnego wejścia na
dworzec.
 W ten sposób stworzymy wokół siebie zamknięte koło z domów i hangarów!... 
wściekał się Borys:
 Nie myśl o niczym! radził mu Grigorij.
W tym samym momencie wyrósł przed przyjaciółmi przysłaniający lewą część
dworca teatr z ich kosmicznego miasteczka. Jedna strona wznosiła się wyżej od
drugiej. jakby budynek pochylił się w wyniku trzęsienia ziemi.
 Nie mogę!  Borys złapał się za głowę.  Grisza, nie mogę. rozumiesz?...
 Wez się w garść!...
 One nas zgniotą!  jęknął Boria wskazując budynki. Nutka rozpaczy w jego głosie
nieprzyjemnie drażniła słuch, ale Borys nie zauważył tego.  Tylko nie poddawaj się strachów i
 powtarzał sobie raz po raz  nie poddawaj się strachowi! Może Io
niezrozumiałe, ale nie należy ulegać -panice". Kiedy tak sobie powtarzał,
jednocześnie uważnie rozglądał się dookoła, jakby oczekując pojawienia się czegoś
jeszcze bardziej niezrozumiałego, a to oczekiwanie tylko potęgowało strach.
Słońce znikło za horyzontem i kosmonautów błyskawicznie. otoczyły ciemności
nocy.
 Gdyby to wszystko było tylko snem...  mamrotał
Borys układając się do snu na kwiatach tuż obok
kolegi.
Ciemności uratowały ich od stworzonych przez nich samych
widziadeł. Nie było widać ani sobowtórów wędrujących po
łące, ani teatru, ani topolowej alejki.
 Gdyby...  zgodził się z kolegą Grigorij nie znajdując odpowiedzi. Jedna jedyna
myśl chodziła mu po głowie: żeby tylko nie zwariować, żeby tylko...
Ranek nie zmienił niczego w ich sytuacji. Nadal majaczyło przed nimi gmaszysko
portu kosmicznego, aluminiowy hangar tuż za nim, nadal salutowali marmurowi
pionierzy. Nadal też po łące krążyły sobowtóry...
 A niech was diabli... - z nienawiścią pogroził im kułakiem Borys. który zle spal tej nocy
udręczony położeniem, w jakim się znajdowali.
 Trzeba się przebić do rakiety!  powiedział ostro Grigorij. Jego nastrój był
niewiele lepszy, ale przynajmniej starał się panować nad sobą.
 Jak to, przebić się?...
Grigorij zdjął z siebie pomarańczowy sweter zrobiony
z grubej wełny.
 Trzymaj! - powiedział podając go Borysowi i spokojnie zaczął go pruć. Wyszedł z
tego solidny kłębek nitki koloru pomarańczy.
Teraz określimy kierunek. Staliśmy tak - powiedział Grigorij wskazując
widziadła stojące na tym miejscu, skąd kosmonauci po raz pierwszy dojrzeli
sobowtóry. -I patrzyliśmy tam  Grigorij wskazał następną parę wychodząca ze
ściany dworca.  Ida od rakiety, a więc stańmy im na drodze.
Nieprzyjemnie było stawać twarzą w twarz z sobowtórami i czekać, aż przejdą
przez nich. ale nie mieli innego wyjścia.
 No...  powiedział Grigorij. kiedy sobowtóry wreszcie przez nich przeszły. - No i przeszły...
 powtórzył z ulga. ale tak. by tego nie zauważył Borys. Sobowtóry
przeszły niby bezdzwięcznie, niezauważalnie, ale przecież już samo zetknięcie się z nimi
wywoływało dreszcze.
 Idioci... - wzruszył ramionami Borys oglądając się do tyłu. '"
 Podejdzmy do ściany  Grigorij celowo nie zwrócił uwagi na zachowanie kolegi:
denerwowanie się na sobowtóry było idiotyczne.  Trzymaj  powiedział do
Borysa  i uważaj, żeby nitka była naciągnięta. Nawinąwszy koniec nitki na rękę i
pochyliwszy się do przodu, jakby opierając się naporowi wiatru. Grigorij wszedł w
ścianę budynku. Borys rozwijał kłębek zauważając przy okazji, że nić znika w
ścianie coraz wolniej. Cztery, pięć kroków i nić zwisła. Borys podciągnął ją, ale bez rezultatu.
Drgnęła raz. drugi i znów opadła. Borys oczywiście pośpiesznie
pociągnął ją do siebie, nić wyprostowała się na chwilę, ale zaraz znów opadła tak.
jakby Grigorij cofając się bardzo się śpieszył. Szarpnął jeszcze kilka razy próbując naciągnąć
nić. przedostać się dalej w głąb, a potem nić znowu osłabła i ze ściany [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •