[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Móri. . .
Tak?
Spotkałam twego ojca. Ty także.
155
Po patrzył na nią zdziwiony.
-Twój duch opiekuńczy, mężczyzna. To był twój ojciec.
Móri podniósł głowę, zaskoczony oddychał ciężko.
Tak, to by się mogło zgadzać. Ale skąd ty to wiesz?
Opowiem ci kiedy indziej. Teraz ogarnął mnie taki błogi spokój, spróbujmy
zasnąć.
Dobrze. Pójdę do siebie.
Na chwilę przytrzymała jego dłoń.
Dziękuję, Móri!
To ja ci dziękuję, Tiril. To była najpiękniejsza chwila mojego życia. Czu-
łem, że jestem tak blisko ciebie.
Ja też o tym myślałam. Tak pięknie to przyjąłeś, Móri. . . Nie mów nic
Erlingowi. On mógłby zniszczyć to, co łączy nas dwoje.
Wiem. Nic mu nie powiemy. Dobranoc, najmilsza!
Pochylił się i ucałował ją w czoło. Ten pocałunek był o wiele piękniejszy niż
ów ognisty, który Erling wcześniej wycisnął jej na wargach. Tiril wydawało się,
że od tamtej chwili upłynęło już wiele czasu. Tamto wydarzyło się w jej dzieciń-
stwie. Teraz była kobietą. Kobietą jednego mężczyzny. Niczyją inną.
Rozdział 21
Nazajutrz przy śniadaniu czekała ich niespodzianka. Zasiedli w jadalni, by
rozkoszować się ostatnimi chwilami w luksusie, zanim znów przyjdzie im stawić
czoło przeciwnościom losu. Nagle do ich stolika podeszła elegancka dama. Erling
natychmiast się poderwał i podsunął jej krzesło. Przyjęła to z dostojną godnością.
Mogła być mniej więcej o rok starsza od Tiril. Zaczęła mówić bez zbędnych
wstępów:
Pozwólcie, że się przedstawię. Jestem Catherine, baronówna, nazwisko nie
jest ważne. Lubię, żeby plebejusze zwracali się do mnie wielmożna pani al-
bo jaśnie pani , ale was nie będę do tego zmuszać. Wczoraj wieczorem przy-
padkiem podsłuchałam rozmowę dwóch mężczyzn. Przez okno usłyszałam, jak
rozmawiają w męskim ustępie. %7łeby nie przedłużać tej historii, powiem prosto
z mostu: planowali na dzisiaj rano napad z ukrycia, w Krokkleiva. Zrozumiałam,
że chodziło im o was. Wspominali o dziewczynie imieniem Tiril. . .
Zgadza się, to ja kiwnęła głową Tiril. I prawdą jest, że mnie ścigają.
Czy oni cię widzieli, pani? spytał Erling przedstawiwszy uprzednio całą
trójkę. Widać było, że panna Catherine bardzo mu się spodobała. Na pewno przez
te długie nogi, pomyślała Tiril z goryczą.
Widziałam ich tylko od tyłu, szli do koni. W oczy rzuciły mi się jedynie
naprędce pocerowane spodnie.
To oni stwierdził Móri. Dziękujemy za ostrzeżenie! Ale jak wobec
tego dostaniemy się do Christianii?
Kobieta uśmiechnęła się.
Mam swoje drogi. Jedzcie ze mną do domu, a stamtąd możemy wyruszyć
dalej inną trasą.
Z wdzięcznością przystali na jej propozycję. Baronówna miała własny powóz
i wkrótce wszyscy razem opuścili zajazd. Baronówna przewodziła, ale i tak Nero
jak zwykle biegł pierwszy.
Tiril obawiała się nieco porannego spotkania z Mórim, ale on tylko czule się
uśmiechnął, podkreślając, że łączy ich wspólna tajemnica, poza tym zachowywał
się wobec niej tak jak zawsze. Tiril pocieszała się, że oboje otworzyli się przed
157
sobą nawzajem, nie mógł więc myśleć o niej aż tak zle. Wyglądało zresztą na to,
że jest przeciwnie, i bardzo ją to pokrzepiło.
Prędko zjechali z gościńca. Baronówna powiodła ich wąskimi dróżkami
w głąb lasu, który tutaj, wokół jeziora Tyrifjord, rósł gęsto. Drożynka wysypa-
na sosnowymi igłami prowadziła do niedużej chaty.
Chata to chyba zbyt proste słowo dla określenia domostwa baronówny, pomy-
ślał Erling z uśmiechem zadowolenia. Przecież kryją się za nią pieniądze!
Witajcie w moich skromnych progach zapraszała dama. Musimy
trochę porozmawiać.
Gdy wkroczyli do chaty, doznali prawdziwego wstrząsu. Cóż to, na miłość bo-
ską, za przybytek! Z sufitu zwisały pęki suszonych ziół, wszędzie stały naczynia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]