[ Pobierz całość w formacie PDF ]
za duże wymagania.
A masz?
Wyszliśmy i pogasiłam resztę świateł. Przytuliłam się do
Phila, kiedy objął mnie ramieniem. Próbowałam stłumić napad
paniki, gdy dotarło do mnie, że przez koszulę wyczuwam jego
wystające żebra. Był dobrze zbudowany, więc to nie wróżyło
najlepiej.
Mam takie wyobrażenia, jakie mam. Nie zamierzam
pozwolić, żeby jeszcze raz powtórzyła się sytuacja jak z Jimmym.
Ech, złotko, musisz jakoś z tym żyć. To było dawno temu.
Do tej pory ta rana powinna się już całkiem zagoić, nie mówiąc już
o tym, że wkoło jest pełno dobrych, jeśli nie świetnych gości i
żaden z nich nie przyjdzie do ciebie z szarfą Mistera Perfekcji.
Oczekuję wiele, bo zasługuję na wiele.
Jasne, Tink, ale musisz mieć też oczy otwarte albo ten
jedyny przejdzie ci koło nosa, bo będziesz zbyt zajęta szukaniem
ideału.
Jeszcze raz wróciłam myślami do Rome a Archera.
Powiedziałam Nashowi, że starszy Archer jest tak bardzo daleki od
idealnego mężczyzny, jak tylko było to możliwe i nie kłamałam.
Humorzasty, nieprzewidywalny i miałam nieodparte wrażenie, że
próbuje udzwignąć jakiś ciężar, którego nie mogłabym pomóc mu
unieść. Natomiast wszystko wskazywało na to, że był
bezgranicznie lojalny, niezwykle honorowy i miałam niezbite
dowody co do jego szczerości i otwartości, jeśli chodzi o jego
uczucia. Trudno było tego wielkoluda rozgryzć, jednak miał w
sobie coś niebezpiecznie pociągającego.
Jimmy był wysoki co prawda nie dorównywał wzrostem
Rome owi, ale znacznie przewyższał mnie wzrostem.
Wytatuowany od stóp do głów, nosił kolczyki we wszystkich
najciekawszych miejscach. Nie był może tak zabójczo przystojny
jak Rowdy, zniewalający jak Rule, a nawet nie tak piękny jak Nash
czy rockandrollowo seksowny jak Jet. To zwykły facet, a ja
kochałam go nieprzytomnie. Jednak teraz, patrząc na to wszystko
wstecz, zaczynałam się zastanawiać, czy przypadkiem nie
sprzedałam siebie zbyt tanio, bo Rome był bez dwóch zdań
najbardziej atrakcyjnym kolesiem, jakiego kiedykolwiek
spotkałam, a poza tym uważał, że mam ładne oczy. Jimmy nigdy
nie powiedział mi, że coś mu się we mnie podoba. Rome wydawał
się niebezpieczny i podniecający zarazem, nawet jeśli daleko mu
było do ideału. To sprawiało, że przechodziły mnie dreszcze a to
było więcej, niż udało się dokonać komukolwiek, odkąd Jimmy
złamał mi serce.
ROME:
Kiedy wreszcie skończyłem rozmawiać z Corą i wyszedłem,
Rule wyglądał na wkurzonego. Nie spodziewałem się takiej
pogawędki i niewinny flirt z blondynką był fajną odskocznią.
Kiedy zajęła się wklepywaniem czegoś do komputera, wyszedłem
i przyglądałem się jej ukradkiem przez kilka minut. Nie była w
moim typie. Zazwyczaj nie kręcą mnie takie drobne laski. Lubię,
kiedy są dobrze zbudowane i potrafią przyjąć wszystko, co chcę im
dać. Nie jestem też specjalnym fanem dziar i kolczyków. Jasne,
przywykłem do tego, bo mój brat był cały wydziarany, i musiałem
przyznać, że podobają mi się śnieżynki, które Shaw wytatuowała
sobie na szyi i ramionach, ale to nie były moje klimaty. I tak już
nosiłem na skórze dość pamiątek, o które nigdy się nie prosiłem, i
ani mi było w głowie dodawać do nich dobrowolnie kolejne. Jeśli
mam być szczery, zupełnie nie podobała mi się nowa blizna do
kolekcji na głowie a wiedziałem, że zważywszy na fakt, iż
strzygłem się na krótko, łyse miejsce będzie bardzo widoczne.
Cora była jednak& inna. Nie sprawiała wrażenia delikatnej,
chociaż nie sięgała mi chyba nawet pod brodę. Miała niesamowite
oczy nigdy nie widziałem nic podobnego. Były niezwykłe z tego
względu, że różniły się od siebie kolorem, a fakt, że barwa ich
tęczówek się zmieniała, był naprawdę fascynujący. Nigdy nie
spotkałem kobiety tak otwartej, która zupełnie nie kryłaby się ze
swoimi uczuciami. Całkiem jakby nie było w niej ani krztyny
sztuczności. Nie mówiąc już o tym, że była przesłodka nie
piękna czy oszałamiająca, ale słodsza i milsza niż jakakolwiek
dziewczyna z takim nastawieniem. Musiałem też przyznać, że
jakimś cudem cały ten bukiet kwiatów o różnych kształtach i
kolorach, zdobiący jej skórę, sprawiał wrażenie, jakby był na
właściwym miejscu. Nawet różowy kolczyk w jej brwi i niewielkie
tunele w uszach nie zmieniały faktu, że był z niej niezły kociak.
Zmusiłem się do skupienia uwagi na bracie, bo chociaż
dzieliła nas spora odległość, to czułem promieniujący od niego
gniew. Jego lodowato zimne oczy były twarde i od razu
wiedziałem, że zwykłe przeprosiny tutaj nie wystarczą.
Rule, wybacz. Zdjąłem czapeczkę i potarłem kark.
Ostatnio jakoś nie potrafię się pozbierać i nie chcę, żeby odbijało
się to na tobie.
Cóż, już ucierpiałem, a co ważniejsze, także i Shaw, więc
nie zamierzam przejść nad tym do porządku dziennego.
Skrzywiłem się w duchu.
Przepraszam. Naprawdę.
Za co? Za zepsucie grilla? Za doprowadzenie Shaw bez
powodu do łez? Za nazywanie mojego związku pomyłką? A może
za próby sponiewierania się i to, że cały czas zachowujesz się jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]