[ Pobierz całość w formacie PDF ]
spojrzała szybko i zaraz spuściła wzrok, ciemne rzęsy
zasłoniły blade policzki.
To było niedorzeczne, absurdalne, ale drżąc cała,
bezwiednie pozwalała swym stopom nieść się ku niemu.
Musi mnie zrozumieć, wszystko mu wytłumaczę, myślała
bez przerwy. Kiedy znalazła się przed nim, wyczuwała jego
obecności, nawet nie podnosząc oczu. Teraz ukłon -
powtarzała sobie - potem przystąpię do wyjaśnień. Lecz zanim
się ruszyła, zanim się odezwała, usłyszała głos, który z
trudnością rozpoznała:
- Chcę panią przeprosić. Musi mi pani wybaczyć.
Rozdział 5
Wydawało się, że minęło bardzo dużo czasu, kiedy
wreszcie Fiona podniosła wzrok i spojrzała na księcia, wyraz
jego twarzy sprawił, że wstrzymała oddech.
- Nie mam żadnego wytłumaczenia - powiedział tym
samym cichym głosem - oszalałem z zazdrości o parną i w
moim zamroczeniu pomyślałem, że była pani z earlem of
Selway.
- Jak... mógł pan... pomyśleć... coś... takiego? -
wykrztusiła Fiona.
Chciała, aby w jej głosie zabrzmiała złość, lecz brakowało
jej tylko tchu.
- Powiedziałem pani, że oszalałem - odparł książę. Kiedy
tak stali patrząc na siebie, Fiona pomyślała, że ma przed sobą
kogoś obcego, a równocześnie ich odczucia były tak
zestrojone, że zaniechali wszelkich wyjaśnień czy przeprosin.
- Niech mi pani wybaczy - powtórzył książę i zanim
zdążyła odpowiedzieć, dodał: - I co my teraz zrobimy? Niech
mi pani powie, bo nie spałem całą noc walcząc ze swym
gniewem. Teraz, gdy wiem, jak nikczemnie się zachowałem,
wciąż nie znajduję rozwiązania tego problemu.
Ponieważ była oszołomiona i nie wiedziała, co po -
wiedzieć, Fiona poczuła, że jednak musi wszystko mu
dokładnie wyjaśnić, zanim podejmą jakąkolwiek decyzję.
- Wie pan... już, że byłam... że próbowałam pomóc...
Jeannie?
- Pani Meredith powiedziała mi dziś rana, jak cudownie
zadziałały pani zioła. Wówczas zrozumiałem, jaki ze mnie
głupiec. - I patrząc jej w oczy powiedział: - Ale nie żałuję, bo
kiedy panią całowałem, znalazłem się nagle w niebie po tak
długim pobycie w piekle, a straciłem już nadzieję, iż istnieje
dla mnie inne życie.
- Dowiedziałam się dopiero wczoraj... o okropnych
podejrzeniach... skierowanych przeciwko... panu - wyznała
mu Fiona z wahaniem.
- Zapewne od Torquila.
Głos księcia zabrzmiał ostro i Fiona uznała, że należą mu
się słowa wyjaśnienia.
- Tak, earl of Selway uważaj że powinnam wiedzieć,
ponieważ... dopytywałam się, dlaczego żyje pan tu... w takim
odosobnieniu.
- A kiedy pani powiedział, co pani poczuła? Wiedziała, że
za tym pytaniem kryje się ogromny lęk, wiec odpowiedziała z
całą szczerością:
- Było mi... przykro... bardzo przykro.
- Nie potrzebuję litości!
- Niech pan tego tak nie przyjmuje. Earl of Selway wierzy
w pana.
- A pani?
- Wiem, że pan nie mógłby popełnić morderstwa -
powiedziała Fiona patrząc mu prosto w oczy.
Książę wydał z siebie coś w rodzaju triumfalnego okrzyku
i wyciągnął ramiona, ale zaraz nadludzkim wysiłkiem je
opuścił.
- Naprawdę pani we mnie wierzy? - spytał. Fiona skinęła
głową. Przez chwilę nie mogła zaufać swojemu głosowi.
- W takim razie nic innego nie ma znaczenia - wyznał. -
Ale nadal nie odpowiedziała pani na moje pytanie. Co będzie
z nami?
Fiona uczyniła bezradny gest.
- Cóż możemy zrobić?
Książę wziął głęboki oddech, zanim powiedział:
- Gdyby to było możliwe, poprosiłbym panią o rękę.
Fionie wydało się, że nagle cały pokój został zalany światłem
słonecznym, a ponieważ siła jego głosu sprawiła, że zamarła z
przejęcia, spojrzała tylko na księcia i poczuła, że drży.
I znów opanowało ją to dziwne, upojne uczucie, którego
zaznała poprzedniej nocy.
Byli sobą urzeczeni, oczarowani, zapomnieli o wszystkim
wokół. Istniało tylko ich dwoje i przeżywali razem coś tak
prostego, a równocześnie boskiego, że nic nie miało znaczenia
oprócz tego, że należeli do siebie.
- Zrozumiałem w chwili, gdy panią ujrzałem - usłyszała
drżący głos księcia.
- Co... pan... zrozumiał?
- %7łe kocham panią!
- Jak to możliwe? Ja pana... nienawidziłam.
- Nie miałem złudzeń co do tego, co pani czuje, i
rozumiałem dlaczego. Od czasu, gdy dowiedziałem się o
śmierci Iana, nienawidziłem sam siebie.
Fiona spojrzała na niego zdumiona.
- Chciałem pani powiedzieć, wszystko wytłumaczyć,
kiedy zjawiła się pani w zamku. Przypuszczam, że to duma
mnie powstrzymywała, a także w pewnym sensie chciałem,
aby mnie pani nienawidziła.
Wyglądała na zdumioną, a on się uśmiechnął i ten
uśmiech rozświetlił jego twarz, usuwając gorycz i cyniczne
zmarszczki, które go postarzały.
- Nienawidziła mnie pani, zanim mnie ujrzała -
powiedział - i ja też bym panią nienawidził, gdybym wiedział
o pani istnieniu.
- Tego się właśnie spodziewałam.
- Wówczas wkroczyła pani do tego pokoju - kontynuował
- i zobaczyłem, że wygląda pani jak starsza siostra Mary -
Rose, śliczna jak promień słońca na tle ciemności, która
otaczała mnie tak długo. W tym momencie poczułem, że cały
świat stanął na głowie.
- Czy to może być... prawda?
- Proszę usiąść, a wyznam pani wszystko - powiedział
książę.
Ciągle stała przed nim. Teraz, kiedy w oszołomieniu
rozejrzała się dookoła szukając miejsca, żeby usiąść, poczuła
rękę księcia na swym ramieniu. Zaprowadził ją na sofę.
Dotyk jego dłoni wywołał w niej dziwny dreszcz.
Wstrzymała oddech i wiedziała, że on czuje to samo.
Jego oczy poszukały jej wzroku, zanim spytał:
[ Pobierz całość w formacie PDF ]