[ Pobierz całość w formacie PDF ]
się opierać. Szczególnie gdy był taki mocny i silny, że w jego ramionach czuła się jak piórko.
Ależ to przyjemne przeżycie! Wręcz upajające.
Gdyby teraz widziały ją koleżanki z redakcji! Wszystkie by pozieleniały z zazdrości.
Posadził ją na kuchennym krześle, sam poszedł po ręczniki i ciepłą wodę.
Ostrożnie przemył jej buzię, potem zdezynfekował policzek. Patrzyła na jego mocne,
opalone dłonie. Długie palce, złocisty puszek na skórze.
Podobno błoto dobrze robi na cerę próbowała rozładować sytuacje.
Chcesz, żebym je zostawił? uśmiechnął się lekko. Cieszyła się, że jest zbyt
skoncentrowany na pracy, by patrzeć w jej oczy. Czuła się rewelacyjnie.
Gdy skończę, przyłożę ci kompres z lodu rzekł. Widząc jej minę, dodał łagodnym,
miękkim tonem: Nie będziesz miała żadnego śladu.
Jonno, obiecałam, że nie będę cię za nic winić. Sama tego chciałam.
%7łeby mu poprawić nastrój, zażartowała:
Gdyby te napastujące cię panienki wiedziały, jak niewiele trzeba, byś padł na kolana...
Wystarczy się przewrócić.
Znów nic nie odpowiedział. Nadal w skupieniu dezynfekował jej policzek. Nagle przeszła jej
ochota na żarty, ale nie mogła przestać się w niego wpatrywać.
Intuicyjnie wyczuwała, że jest spięty. Jego ruchy stawały się coraz wolniejsze, coraz
delikatniejsze.
Patrzył na jej usta.
Mimowolnie wyobraziła sobie, że Jonno polewa ją strumieniem cieplej wody, przesuwa
namydloną dłonią po jej ciele...
Zabrakło jej tchu, ogarnęła ją słodka, bolesna niemoc.
Pochwyciła jego spojrzenie. I od razu wiedziała, że on czuje to samo. I jest tym tak samo
porażony. I bezradny jak ona. %7łe to, co się dzieje, jest poza kontrolą.
Nie odzywał się; jego oczy paliły. Popatrzyła na jego usta. Pięknie zarysowane, zmysłowe,
obiecujące niebo. Takie usta mogą doprowadzić do szaleństwa. Już niemal czuła ich dotyk i
ogarniające ją uniesienie na samą myśl, że to mogłoby się stać.
Camille usłyszała szept Jonno.
Poczuła falę gorąca. Jonno odłożył ręcznik, oparł ręce na krześle, po jej obu stronach.
I pochylił się ku niej.
ROZDZIAA CZWARTY
Tylko ich usta się spotkały.
Jonno nie dotykał jej; jego dłonie nadal opierały się o krzesło. Delikatnie, uważając, by nie
sprawić jej bólu, musnął jej wargi.
To, co czulą, było wprost niewyobrażalne. Jak ze snu.
Nie chcę cię urazić wyszeptał tuż przy jej twarzy.
Nie bój się szepnęła, topniejąc od tego pocałunku. Nie czuła bólu, zapomniała o
zranionym policzku. Płonęła.
Gdyby nie ubłocone ubranie, przyciągnęłaby go do siebie, wtuliła się w jego ramiona.
Zacisnęła palce na jego koszuli, zamknęła oczy, poddając się pieszczocie. Drżała. I marzyła, by
ten pocałunek trwał i trwał. Krew dudniła jej w żyłach.
Nagle w przedpokoju rozległy się czyjeś kroki.
Och! Powinnam była zastukać.
Jonno szarpnął się w tył. Ponad jego ramieniem ujrzała stojącą w drzwiach jasnowłosą
dziewczynę z dzieckiem na ręku. Obok niej stała mała dziewczynka i szeroko otwartymi oczami
chłonęła całą scenę.
Piper! zawołał Jonno.
Przepraszam powiedziała blondynka. Podobnie jak Camille była zbita z tropu, jednak
poza zakłopotaniem w jej oczach widać było ciekawość. Nawet nie pomyślałam, żeby zapukać.
Od razu wpadłam do środka.
Jonno odstawił miskę z wodą i niepotrzebne już ręczniki. Też był zmieszany.
Mieliśmy tu mały wypadek zagaił tonem wyjaśnienia. Camille została trochę
poturbowana przez cielaka.
Kopnął ją? zaniepokoiła się Piper, ze zmarszczonymi brwiami przyglądając się buzi
Camille.
Nic się nie stało pośpiesznie rzekła Camille. Podniosła się z krzesła. Jeszcze nie czuła się
pewnie. Jestem cała w błocie, ale poza tym nic mi nie jest.
Pozwólcie, że was przedstawię. Jonna szybko wszedł w rolę gospodarza. Camilte
Deyereaux, a to moja bratowa, Piper Rivers.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]