[ Pobierz całość w formacie PDF ]

chciała za wszelką cenę ją zatrzymać. Zmusiła się więc, żeby zapomnieć o tym, że głos
Christophera brzmiał dosyć dziwnie. Zamiast tego starała się myśleć o ich sobotnim spotkaniu
i o zbliżających się walentynkach.
Kilka dni pózniej Heather Sandler powiedziała, że  chyba widziała na mieście
Christophera z Jackie Donovan. Potem, kiedy już wszystko było jasne, Sandra nie potrafiła
zrozumieć, że potraktowała tę informację jak większość plotek roznoszonych przez Heather,
zamiast powiązać ją z podejrzeniami, które nasunęły jej się przed paroma dniami.
W sobotę nie spotkała się z Christopherem.
W piątek po lekcjach czekał na nią koło jej szafki.
- Cześć! - zawołała ucieszona jego widokiem. Wszystko wskazywało na to, że
niedawno odzyskana radość życia zagościła w niej na dobre. - Miałeś mieć dzisiaj po lekcjach
trening, prawda?
- Tak, zaraz idę, ale muszę z tobą porozmawiać. Sandra, wciąż uśmiechnięta,
otworzyła szafkę.
- Słuchaj, nie możemy się jutro spotkać - oznajmił Christopher. - Muszę jechać do
Salem.
- Do babci?
W grudniu, kiedy Sandra poczuła się już na tyle pewnie jako kierowca, żeby odważyć
się na dłuższą podróż, pojechali garbusem do Salem. Przy okazji odwiedzili tam jego babcię.
- Właśnie.
-Coś się stało? - Bardzo polubiła jego babcię, która okazała się przemiłą i zabawną
staruszką. - Jest chora?
Skinął głową.
- Coś poważnego? - spytała zaniepokojona.
- No, nie wiadomo.
- Coś chyba musisz wiedzieć - powiedziała. - Czy to jest grypa, czy... -I dziadek, i
Julia zmarli na zawał serca, nic więc dziwnego, że to było pierwsze, co przyszło jej do głowy.
- Czy coś z sercem?
- Właśnie.
Przez chwilę się zastanawiała. Planowała, że przez cały weekend, poza sobotnim
wieczorem, popracuje w cieplarni. Przez ostatnie tygodnie robiła tylko to, co było absolutnie
konieczne, inne rzeczy odkładając na potem. Czuła, że już najwyższy czas, żeby się za nie
zabrać.
Teraz pomyślała jednak, że wszystkie te prace mogą jeszcze trochę poczekać.
- Słuchaj, Chris, może chcesz, żebym z tobą pojechała? Zamierzałam wprawdzie...
Przerwała, ponieważ dostrzegła w jego oczach jakiś dziwny wyraz. Nie potrafiłaby go
opisać, nie wiedziała, co oznacza, ale zrozumiała, że występując z tą propozycją, popełniła
błąd.
- Jadę z rodzicami - oznajmił po chwili.
- Jasne. Powinnam na to wpaść wcześniej - powiedziała, stukając się w czoło. - To
oczywiste, że jedziecie tam razem, skoro babcia jest chora.
Christopher przez chwilę przestępował z nogi na nogę.
- Muszę lecieć - powiedział w końcu. -Już i tak jestem spózniony na trening.
- Biegnij.
-I przepraszam za ten jutrzejszy wieczór.
- No coś ty! Musisz przecież jechać do babci. Nigdy dotąd tego nie robiła - nie w
szkole - ale teraz, chcąc mu pokazać, że wszystko jest w porządku, pocałowała go w usta. Nie
był to długi pocałunek, zaledwie muśnięcie warg, ale chłopak cofnął się tak gwałtownie, że
uderzył plecami o szafkę.
- W porządku, uspokój się, chyba nikt tego nie widział - powiedziała. Uśmiechnęła
się, ale przed sobą nie mogła udawać, że nie zabolała jej reakcja Christophera.
- To ja już pójdę - powiedział. - I przykro mi, że nic nie wyjdzie z jutrzejszego kina.
Pójdziemy w przyszłą sobotę, dobrze?
- Dobrze.
W następną sobotę również nie wybrała się z nim do kina. Powiedział, że wyjeżdża na
cały weekend do Salem. A tymczasem w sobotę Roseanne zobaczyła go w kinie z Jackie
Donovan.
Powiedziała o tym przyjaciółce dopiero w poniedziałek, kiedy spotkały się przy
szafkach przed pierwszą lekcją.
Pod Sandrą ugięły się kolana. Przez chwilę miała wrażenie, że to tylko senny koszmar.
Dopiero kiedy potrącił ją jakiś chłopak z młodszej klasy, tak że omal nie upadła, nie mogła
się dłużej oszukiwać, że to sen.
- Dlaczego mówisz mi to dopiero dzisiaj? - zapytała przyjaciółkę łamiącym się
głosem.
- Bo nie widziałam cię od soboty.
- Mogłaś zadzwonić.
- Nie chciałam ci tego mówić przez telefon. Zresztą, jakie to ma znaczenie, czy
dowiedziałaś się tego dzisiaj, czy w sobotę.
- Pewnie żadne. Tak czy tak, dowiaduję się o tym ostatnia. - Sandra z całej siły
zacisnęła powieki, żeby się nie rozpłakać. Smutek przyszedł pózniej, na razie była tylko
wściekła. - Jezu! Wyobrażasz sobie, co ludzie o tym mówią?! Muszą mnie uważać za
skończoną idiotkę. Cała szkoła już wie, że mój chł... że Christopher umawia się z Jackie
Donovan i obściskuje się z nią po kinach, tylko ja jedna nie!!! Pięknie!
- Przestań się tak miotać - powiedziała cicho Roseanne. - Na razie nikt o tym nie
mówi, ale jeśli dalej będziesz się tak wydzierać, to zaczną.
- Nikt nie mówi?! - Sandra spojrzała na przyjaciółkę, mrużąc oczy. - Już kilka razy
widziałam, jak niektóre dziewczyny na mój widok gwałtownie milkną, i czułam, że
rozmawiały o mnie.
- No, może Heather i jej psiapsiółki.
- No właśnie. A to wystarczy.
- Daj spokój. Nikt nigdy nie traktował poważnie jej gadania, a zwłaszcza ty.
- Bo nigdy nie dotyczyło mnie osobiście.
- W ogóle nie przejmowałaś się rym, co mówią ludzie - przypomniała przyjaciółce
Roseanne. -I zawsze cię za to podziwiałam.
- No to teraz nie masz już za co mnie podziwiać. Jak można zresztą podziwiać taką
skończoną idiotkę?!
- Przestań tak mówić. Nie jesteś idiotką.
- Nie?!
- Nie, nie jesteś.
- Nawet sobie nie wyobrażasz, jaka jestem głupia i ślepa. Dwa razy odwoływał nasze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •