[ Pobierz całość w formacie PDF ]
popatrzył na nią powtórnie. J ego twarz była
zimna i opanowana. Po chwili pojawił się na niej
ironiczny uśmiech. Chwycił klucz i przekręcił go,
ale zatrzymał się przy drzwiach ociągając się z
wyjściem.
No? Na co czekasz? spytała z goryczą.
Może na to, byś powiedziała mi prawdę
wzruszył ramionami. J estem z natury cierpliwy,
ale zaczynam się zastanawiać, jak długo to jeszcze
potrwa. Otworzył drzwi i wyszedł. Kiedy
zniknął jej z oczu, poczuła jakby zabrał ze sobą
wszystko, co miało dla niej jakiekolwiek
znaczenie.
Z dołu doszedł ją odgłos zamykanych drzwi. A
więc rzeczywiście poszedł. Leżała na łóżku
rozmyślając o ostatnich wydarzeniach. J akiś
wewnętrzny głos podszeptywał jej:
Dlaczego nie wziąć tego, co tak bardzo chce ci
dać? Tym razem wiesz, że będzie to tylko krótka
przygoda. Nie jesteś już nastolatką zaślepioną
pierwszą miłością. W pełni panujesz nad
sytuacją...
Nie. Nie potrafię tego zrobić.
Dlaczego nie? Ponieważ ciągle go kochasz?
Nie. Nie! Na Boga, nie...
Następnego ranka obudziła się dopiero o
dziesiątej. Na szczęście tego dnia nie miała przed
południem żadnych lekcji. Szybko umyła się i
ubrała, wiedząc, że za moment jej nieobecność
zaniepokoi Grace. Zeszła do kuchni i nala ła sobie
gorącej kawy.
Jesteś chora, czy ciągle zmęczona po sobotniej
nocy? dopytywała się Grace
Zmęczona.
H mm. Za moich czasów zaręczona dziewczyna
nie spędzała wieczorów z innym mężczyzną.
Nie jestem zaręczona, Grace.
Gosposia odwróciła się powoli i spojrzała na dłoń
Anny. Z uwagą studiując jej twarz zapytała:
Co się między wami wydarzyło?
Michael zakochał się w innej dziewczynie
odparła lekko, nie próbując nawet ukryć swej
obojętności dla tego faktu.
Czy to znaczy, że zabawiał się tobą?
Sądzę, że on sam nie wie, czego chce.
J a koś nie widać, żeby to tobą wstrząsnęło.
Chyba rzeczywiście nie odparła,
zastanawiając się, czy adwokat zdąży przygotować
kontrakt przed popołudniem.
Kiedy zamierzasz zobaczyć się z matką?
sondowała dalej Grace.
Anna spojrzała na nią ze zdziwieniem.
A skąd ty o tym wiesz? Grace uśmiechnęła się
leciutko.
Twój ojciec mi powiedział. Ma nadzieję, że
wrócą do siebie. Najwyższy czas, można by
powiedzieć...
Grace...
Gosposia odwróciła się twarzą do Anny.
Twoja matka była wspan iałą kobietą,
panienko. I nie waż się o niej myśleć w inny
sposób.
P roszę cię, nie dręcz mnie tak jak wszyscy.
Pozwólcie mi samej podjąć decyzję. Nie byłam już
małym dzieckiem, kiedy matka odeszła. Dobrze
wiem, jaka była.
Może tak, a może nie. Dzieci rzadko wiedzą,
jacy naprawdę są ich rodzice.
Nie, dzieci po prostu wiedzą, czy rodzice są w
pobliżu, kiedy najbardziej ich potrzebują.
Nie powiem już nic więcej oświadczyła
Grace po chwili. Lecz jestem pewna, że
przyjdzie taki dzień, kiedy będziesz żałowała tego,
co teraz mówisz o matce.
Być może odparła Anna pojednawczo.
Ale będziemy musieli poczekać, żeby się o tym
przekonać. P ociągnęła łyk kawy. Czy
rozmawiałaś dziś z Shari?
Za mieniłyśmy parę słów, choć Shari nie była
zbyt rozmowna.
Czy odniosłaś wrażenie, że jest rozstrojona?
Grace przyjrzała się uważnie ziemniakowi,
który obierała.
Ta k. Ale ona mi się nie zwierza. Zresztą nikt
mi już nic nie mówi.
Anna odłożyła filiżankę, wstała i pod wpływem
impulsu przytuliła się do star szej kobiety.
J esteś małą oszustką powiedziała miękko
całując Grace w policzek. Wiesz o wszystkim,
zanim się to nawet zdarzy. Nie myśl, że
nabierzesz mnie na współczucie.
Gospodyni burknęła coś, ale jej oblicze wyraznie
się rozpogodziło. Gest Anny połechtał jej dumę.
Cokolwiek jej jest, poradzi sobie. J est młoda i
pogodna.
Popołudniu w gabinecie ojca Anna myślała nad
tym, co usłyszała od Grace. Zastanawiała się,
dlaczego ona nie może mieć takiej pogody ducha
jak młodsza siostra. Wystarczył widok Rossa
siedzącego niedbale na krześle i podpisującego
kontrakt, żeby poczuła się spięta.
Nie czytasz nawet tego, co podpisujesz?
spytała chcąc jakoś rozładować narastające w niej
napięcie.
Uniósł głowę i popatrzył na Annę wzrokiem bez
wyrazu. Od kiedy wszedł do biura, był chłodny i
rzeczowy, traktował ją jak partnerkę w
interesach. Tak jakby te namiętne chwile sprzed
parunastu godzin nigdy nie miały miejsca. J ego
zdolność wyłączania" i włącza nia" namiętności
na zawołanie zdradziła Annie, że dla Rossa n ie ma
już znaczenia to, co zaszło między nimi dziesięć lat
temu.
Mój doradca skontaktował się z waszym
prawnikiem dziś rano i zaakceptował tę umowę.
P odał jej pióro. J a ufam ludziom, którzy dla
mnie pracują.
Ostrożnie, żeby przypadkiem nie dotknąć jego
palców, wzięła pióro i złożyła podpis tuż obok
podpisu Rossa.
Opuszczam Runford za pół godziny oświad-
czył, wkładając pióro do kieszeni garnituru.
Rozumiem, że kopia tego dokumentu zostanie
przesłana do mojego biura.
Oczywiście.
Ross ogarnął ją spojrzeniem. Włosy spięte w kok,
skromna, szara garsonka.
Widzę, że znowu nosisz barwy ochronne.
Zacisnęła usta i wytrzymała jego wzrok.
Wyprostował się, jakby już sprzykrzyło mu się
docinanie Annie.
Wrócę do Runford za tydzień. I jeżeli pogoda
pozwoli polecimy na Florydę jeszcze tego samego
dnia.
Możemy nie dostać biletów. Uniósł głowę.
Nie będziecie potrzebowały biletów. Polecicie
ze mną pr zerwał na chwilę. I nie zapomnij
wziąć czegoś lekkiego. Na Florydzie jest teraz lato.
Kiedy wysiadła z samolotu na lotnisku w Orlando
musiała przyznać, że pogoda jest rzeczywiście
wspaniała. Słońce świeciło jasnym blaskiem, na
niebie nie było ani jednej chmury. Kiedy
opuszczali Runford, temperatura ledwo
przekraczała zero i prószył gęsty śnieg. Zanim
zasiadła obok Shari na tylnym siedzeniu
samochodu Rossa, musiała zdjąć płaszcz i żakiet.
Cieszyła się, że była na tyle przewidująca, by
wziąć bluzkę bez rękawów.
Ross usiadł za kierownicą.
Teraz już chyba możesz nam wyjawić, dokąd
nas zabierasz zwróciła się do niego Shari.
Czekając w Runford na jego przyjazd, była
milcząca i spięta, lecz lot prywatnym
odrzutowcem szefa wielkiej korporacji bardzo ją
ożywił.
P oczekaj jeszcze trochę, a sama się przekonasz
odparł. Kiedy zamilkł, w samochodzie zapadła
pełna napięcia cisza.
Wyjechali z lotniska i ruszyli autostradą. Siostry
zgodnie milczały, podziwiając gaje pomarańczowe
ciągnące się po obu stronach drogi.
Skręcili w jedną z bocznych dróg odchodzących od
autostrady i wiodących w kierunku morza.
Wzdłuż szosy stały porozrzucane domy tonące w
zieleni. Ross zatrzymał się przed bramą jednego z
nich. Był znacznie większy od pozostałych. Miał
dwie kondygnacje, a na każdej z nich przestronne
tarasy.
Ross wysiadł, wyciągnął klucz i otworzył wiszącą
na bramie kłódkę. Kiedy wjechał już na teren
posiadłości, zatrzymał się po raz kolejny i
dokładnie zamknął bramę.
Podjechali wąską asfaltową ścieżką pod drzwi i
Anna nie mogła już odkładać tego, co było
nieuniknione. Wysiedli z samochodu. Wysokie
drzewa dawały przyjemny cień, a od morza wiała
lekka bryza.
Ross wyciągnął walizki sióstr z bagażnika. Na
tarasie zjawił się służący i zbliżył się do
samochodu. Był znacznie starszy od Rossa, wysoki
i potężnie zbudowany. Mimo, że jego włosy
przyprószyła już siwizna, biła od niego siła, a
[ Pobierz całość w formacie PDF ]