[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sję? Nonsens, przecież sama chciała, by ją posiadł.
Sama dojrzała w nim mężczyznę swego życia
i świadomie uwiodła.
Quinn również nie wiedział, co powiedzieć.
Wziął ją jak szaleniec, a przecież zasługiwała na
większe względy. Gdyby tylko nie stracił nad sobą
kontroli...
Ale stracił i teraz było za pózno, by cokolwiek
naprawić.
OPTANIE " & 157
Oboje leżeli więc w milczeniu, gdy zaś nagle
odwrócili się do siebie i jednocześnie wymówili
swe imiona, Å›miech okazaÅ‚ siÄ™ najlepszym wyj­
ściem z krępującej sytuacji.
- Chyba zachowaÅ‚em siÄ™, hm... trochÄ™ gwaÅ‚tow­
nie. - Quinn ujął jej palce i przyłożył sobie do ust.
- Tak uważasz? - Zgarnęła podartą koszulę
i podciągnęła jej strzępy pod szyję.
- Możesz potrÄ…cić cenÄ™ tej koszulki z mego ho­
norarium.
- Dokładnie tak zamierzam zrobić. Dostaniesz
dzisiaj tylko trzysta pięćdziesiąt.
- Trzysta pięćdziesiąt? - Wsparł się na łokciu
i zaczął z uwagą oglądać podartą koszulę. - Chyba
zwariowałaś! Nie jest warta aż tyle.
- Dwa razy wiÄ™cej. Ale biorÄ…c pod uwagÄ™ okoli­
czności, obniżam jej cenę o połowę. - Uśmiechnęła
się i przeciągnęła palcami po jego torsie. - Warto.
- Doprawdy?
- Mhm. Zwłaszcza, że musimy powtórzyć tę
scenÄ™.
- Jeszcze jedno ujęcie?
- Właśnie - westchnęła, pochylając się nad
Quinnem. - Kamera... akcja!
ROZDZIAA ÓSMY
- Quinn, to zajmie co najmniej dwie godziny.
Chantel wysiadÅ‚a z samochodu i siÄ™gnęła po tor­
bę z rzeczami, leżącą na tylnym siedzeniu.
- Jestem cierpliwy.
- Sesja zdjęciowa jest nudna nawet dla osób
biorÄ…cych w niej udziaÅ‚. A co dopiero mówić o wi­
dzach?
- MnÄ… siÄ™ nie przejmuj.
- Nie mogÄ™. WidzÄ…c, jak siedzisz i klniesz w du­
chu na czym świat stoi, będę spięta. - Wcisnęła
guzik domofonu przy drzwiach prowadzÄ…cych do
atelier. - Wszystko to wyjdzie na zdjÄ™ciach. A zdjÄ™­
cia w  The Scenę" są dla mnie bardzo ważne.
- Ty jesteś ważniejsza od zdjęć.
Na dzwięk tych słów poczuła, że topnieje jej
serce. Wspięła siÄ™ na czubki palców i musnęła war­
gami jego usta.
- Doceniam twojÄ… troskÄ™, naprawdÄ™. Ale tutaj
jestem absolutnie bezpieczna. FryzurÄ… zajmie siÄ™
Margo. Kosmetyczkę wprawdzie wynajęliśmy, ale
kiedyÅ› już z niÄ… pracowaÅ‚am - Alice Cooke, po­
rzÄ…dna kobieta.
OPTANIE tV 159
- A fotograf? - zapytał Quinn. - Nie zamierzam
zostawiać ciÄ™ sam na sam ani z Bryanem Mitchel­
lem, ani z żadnym innym mężczyzną.
- Zazdrosny?
- Tylko ostrożny.
- SÅ‚ucham, tu Bryan Mitchell - rozlegÅ‚ siÄ™ w gÅ‚oÅ›­
niku domofonu niski, ciepły głos.
- Cześć, Bryan. Tu Chantel 0'Hurley. Mam se­
sjÄ™ o trzynastej.
- Co za punktualność. - Urządzenie zahuczało,
zamek się zwolnił i Chantel pchnęła przed siebie
ciężkie drzwi.
- Bryan Mitchell to niezwykÅ‚a osoba o olÅ›nie­
wającej urodzie i cudownych blond włosach -
poinformowała Quinna, gdy szli po schodach. -
Przyjaznimy siÄ™ od lat.
- Tym bardziej nie zostawiÄ™ ciÄ™ z nim bez opie­
ki. Dopóki nie doprowadzÄ™ sprawy do koÅ„ca, jedy­
nym mężczyznÄ…, z którym bÄ™dziesz mogÅ‚a przeby­
wać sam na sam, jestem ja.
- Cóż, to mi siÄ™ nawet podoba - mruknęła Chan­
tel, obejmując go za szyję i ponownie całując
w usta. UÅ›miechnęła siÄ™ jeszcze do niego przebie­
gle, a potem nacisnęła dzwonek przy drzwiach
z napisem  Bryan Mitchell. Fotografia artystycz­
na", i po chwili ich oczom ukazaÅ‚ siÄ™ sam - a wÅ‚a­
ściwie sama - Bryan Mitchell, jako że  niezwykła
osoba o olśniewającej urodzie i cudownych blond
włosach" okazała się... kobietą.
- Witaj, Bryan. To jest właśnie Quinn Doran,
160 >V OPTANIE
o którym ci opowiadałam. - Chantel położyła dłoń
na ramieniu partnera.
- MiÅ‚o mi - przywitaÅ‚ siÄ™ Quinn i spojrzaÅ‚ zna­
czÄ…co na Chantel.
- Witajcie, kochani, w samym środku chaosu!
- Bryan szybko wprowadziÅ‚a ich do Å›rodka. - Prze­
praszam za bałagan. Chantel, wiesz, gdzie są zimne
napoje. Na zapleczu fryzjerka kłóci się właśnie
z kosmetyczką na temat mody. Osobiście nie chcę
mieszać się w spory, czy ruda farba wraca do łask,
czy nie. Przygotuj siÄ™ i zaczynamy.
PodeszÅ‚a do pootwieranych biaÅ‚ych parasoli i za­
częła ustawiać je tak, by uzyskać jak najlepsze
oświetlenie wnętrza, Chantel zaś zaprowadziła
Quinna do niewielkiego, zagraconego pomieszcze­
nia na zapleczu, które sÅ‚użyÅ‚o za garderobÄ™, zerknÄ™­
ła do lodówki i jeszcze raz zapytała:
- Naprawdę chcesz tu ze mną siedzieć? Cała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •