[ Pobierz całość w formacie PDF ]

sję? Nonsens, przecież sama chciała, by ją posiadł.
Sama dojrzała w nim mężczyznę swego życia
i świadomie uwiodła.
Quinn również nie wiedział, co powiedzieć.
Wziął ją jak szaleniec, a przecież zasługiwała na
większe względy. Gdyby tylko nie stracił nad sobą
kontroli...
Ale stracił i teraz było za pózno, by cokolwiek
naprawić.
OPTANIE " & 157
Oboje leżeli więc w milczeniu, gdy zaś nagle
odwrócili się do siebie i jednocześnie wymówili
swe imiona, śmiech okazał się najlepszym wyj�
ściem z krępującej sytuacji.
- Chyba zachowałem się, hm... trochę gwałtow�
nie. - Quinn ujął jej palce i przyłożył sobie do ust.
- Tak uważasz? - Zgarnęła podartą koszulę
i podciągnęła jej strzępy pod szyję.
- Możesz potrącić cenę tej koszulki z mego ho�
norarium.
- Dokładnie tak zamierzam zrobić. Dostaniesz
dzisiaj tylko trzysta pięćdziesiąt.
- Trzysta pięćdziesiąt? - Wsparł się na łokciu
i zaczął z uwagą oglądać podartą koszulę. - Chyba
zwariowałaś! Nie jest warta aż tyle.
- Dwa razy więcej. Ale biorąc pod uwagę okoli�
czności, obniżam jej cenę o połowę. - Uśmiechnęła
się i przeciągnęła palcami po jego torsie. - Warto.
- Doprawdy?
- Mhm. Zwłaszcza, że musimy powtórzyć tę
scenę.
- Jeszcze jedno ujęcie?
- Właśnie - westchnęła, pochylając się nad
Quinnem. - Kamera... akcja!
ROZDZIAA �SMY
- Quinn, to zajmie co najmniej dwie godziny.
Chantel wysiadła z samochodu i sięgnęła po tor�
bę z rzeczami, leżącą na tylnym siedzeniu.
- Jestem cierpliwy.
- Sesja zdjęciowa jest nudna nawet dla osób
biorących w niej udział. A co dopiero mówić o wi�
dzach?
- Mną się nie przejmuj.
- Nie mogę. Widząc, jak siedzisz i klniesz w du�
chu na czym świat stoi, będę spięta. - Wcisnęła
guzik domofonu przy drzwiach prowadzących do
atelier. - Wszystko to wyjdzie na zdjęciach. A zdję�
cia w  The Scenę" są dla mnie bardzo ważne.
- Ty jesteś ważniejsza od zdjęć.
Na dzwięk tych słów poczuła, że topnieje jej
serce. Wspięła się na czubki palców i musnęła war�
gami jego usta.
- Doceniam twoją troskę, naprawdę. Ale tutaj
jestem absolutnie bezpieczna. Fryzurą zajmie się
Margo. Kosmetyczkę wprawdzie wynajęliśmy, ale
kiedyś już z nią pracowałam - Alice Cooke, po�
rządna kobieta.
OPTANIE tV 159
- A fotograf? - zapytał Quinn. - Nie zamierzam
zostawiać cię sam na sam ani z Bryanem Mitchel�
lem, ani z żadnym innym mężczyzną.
- Zazdrosny?
- Tylko ostrożny.
- Słucham, tu Bryan Mitchell - rozległ się w głoś�
niku domofonu niski, ciepły głos.
- Cześć, Bryan. Tu Chantel 0'Hurley. Mam se�
sję o trzynastej.
- Co za punktualność. - Urządzenie zahuczało,
zamek się zwolnił i Chantel pchnęła przed siebie
ciężkie drzwi.
- Bryan Mitchell to niezwykła osoba o olśnie�
wającej urodzie i cudownych blond włosach -
poinformowała Quinna, gdy szli po schodach. -
Przyjaznimy się od lat.
- Tym bardziej nie zostawię cię z nim bez opie�
ki. Dopóki nie doprowadzę sprawy do końca, jedy�
nym mężczyzną, z którym będziesz mogła przeby�
wać sam na sam, jestem ja.
- Cóż, to mi się nawet podoba - mruknęła Chan�
tel, obejmując go za szyję i ponownie całując
w usta. Uśmiechnęła się jeszcze do niego przebie�
gle, a potem nacisnęła dzwonek przy drzwiach
z napisem  Bryan Mitchell. Fotografia artystycz�
na", i po chwili ich oczom ukazał się sam - a wła�
ściwie sama - Bryan Mitchell, jako że  niezwykła
osoba o olśniewającej urodzie i cudownych blond
włosach" okazała się... kobietą.
- Witaj, Bryan. To jest właśnie Quinn Doran,
160 >V OPTANIE
o którym ci opowiadałam. - Chantel położyła dłoń
na ramieniu partnera.
- Miło mi - przywitał się Quinn i spojrzał zna�
cząco na Chantel.
- Witajcie, kochani, w samym środku chaosu!
- Bryan szybko wprowadziła ich do środka. - Prze�
praszam za bałagan. Chantel, wiesz, gdzie są zimne
napoje. Na zapleczu fryzjerka kłóci się właśnie
z kosmetyczką na temat mody. Osobiście nie chcę
mieszać się w spory, czy ruda farba wraca do łask,
czy nie. Przygotuj się i zaczynamy.
Podeszła do pootwieranych białych parasoli i za�
częła ustawiać je tak, by uzyskać jak najlepsze
oświetlenie wnętrza, Chantel zaś zaprowadziła
Quinna do niewielkiego, zagraconego pomieszcze�
nia na zapleczu, które służyło za garderobę, zerknę�
ła do lodówki i jeszcze raz zapytała:
- Naprawdę chcesz tu ze mną siedzieć? Cała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •