[ Pobierz całość w formacie PDF ]

jakieś zajęcie, bo by mi się inaczej czas dłużył... A Janek daje mi tak
dużo
pieniędzy, że mogę sobie pozwolić na to, aby nakarmić kilkoro
biednych
ludzi. Są to wszystko ubogie kobiety, które ciężko pracują przez cały
dzień, by zapewnić sobie i swoim dzieciom utrzymanie. Nie mają czasu
i tylko w niedzielę mogą gotować. Dlatego też ja z panią Wedlich gotuję
dla nich duży kocioł strawy. W południe przychodzą i każda zabiera
tyle, ile jej potrzeba dla siebie i rodziny. Muszę przecież także przydać
się
na coś, a to mi sprawia wielką przyjemność. Tylko w niedzielę
odpoczywam. Wtedy mogę próżnować do woli.
Lunia poczuła, że ogarnia ją wielkie, niezwykłe wzruszenie. Ujęła
spracowaną dłoń teściowej w swoje białe ręce i oparła na niej policzek.
 Jakaś ty dobra, mamo, jakaś ty dobra! Myślisz tylko o innych,
nie o sobie!
Pani Ritter zaśmiała się.
 Ach, dziecko, ja sama przecież zaznałam w życiu biedy. Pamię
tam, jak to było, gdy mąż mój spadł z rusztowania. Całymi dniami nie
miałam łyżki ciepłej strawy dla mego chłopca. Nie mogłam gotować, bo
pracowałam poza domem. A teraz, gdy mi Bóg pobłogosławił, gdy
memu Jankowi dobrze się wiedzie, postanowiłam pomagać tym ubogim
kobietom. Zresztą, sprawia mi to wiele radości. To chyba zupełnie
zrozumiałe, prawda, Lunieczko?
Lunia pieszczotliwie pogładziła jej rękę.
 Gdybyż to inni ludzie byli tak miłosierni, jak ty, kochana mamo!
Ale czy ta praca cię nie męczy? Czy nie mogłabyś w inny sposób
udzielać wsparcia tym kobietom? Jestem pewna, że Janek dałby ci
więcej pieniędzy dla twoich ubogich, gdybyś go tylko poprosiła o
to.
 Nie, nie, Luniu... Nie chciałabym się pozbawiać tak wielkiej
radości. Przecież teraz czuję przynajmniej, że jestem potrzebna, że
się mogę komuś przydać. Muszę pracować i byłabym bardzo
nieszczęśliwa, gdybym trawiła życie w bezczynności. Ja miałabym
prosić Janka
6 Małżeństwo
Felicji
81
o pieniądze? Ach, Luniu, on mi tyle daje... Trudno uwierzyć, jaki ten
chłopak bywa lekkomyślny... Rozrzuca pieniądze pełnymi garściami,
nie potrafi, nikomu odmówić...
Lunia uśmiechnęła się, lecz oczy jej przy tym błysnęły łzami
wzruszenia.
 Tak, mamo zauważyłam to od dawna...
Pani Anna Ritter zajęła miejsce pod oknem, przy małym stoliku.
 Usiądz, córeczko, i opowiedz mi trochę o waszej podróży. Czy
przyjemnie spędziliście czas?
Lunia przysunęła mały drewniany zydelek i usiadła obok teściowej.
Pani Ritter roześmiała się.
 Teraz siedzisz koło mnie, jak mój Janek. On także najchętniej
siada na tym zydelku, zostało mu to jeszcze z czasów dzieciństwa.
Gdy był małym chłopcem, dosiadał go okrakiem, mówiąc, że ten
zydel to jego konik.
 Czy Janek często cię odwiedza?  spytała Lunia z zainteresowa-
niem.
Matka skinęła głową, rozpromieniona.
 Naturalnie, córeczko, kilka razy na tydzień. Teraz oczywiście,
gdy się ożenił, będzie bywał rzadziej. Ale dawniej przychodził bardzo
często, każdą chwilę, wolną od interesów spędzał u mnie. O, mój Janek
jest dobrym synem, który kocha i szanuje swoją starą matkę, pomimo,
że jest prostą kobietą. Tak, Luniu, Janek ma bardzo dobre serce, choć
wydaje się na pozór bardzo szorstki. Uparciuch z niego wielki, to
prawda, lecz serce ma jakby z wosku. Gdym w zeszłym roku na jesieni
zachorowała, spędził dziesięć dni u mnie, nie odstępował na chwilę
łóżka, choć pani Wedlich pielęgnowała mnie tak troskliwie. Ale on nie
chciał się stąd ruszyć, całymi nocami czuwał przy mnie. Tylko nad
ranem kładł się na godzinkę w swoim małym pokoiku na poddaszu.
Sypiał tam będąc dzieckiem. Zajmował ten pokoik tak długo, póki nie
dostał tej dobrej posady w Anglii. A jak wyjechał, to co miesiąc przy
syłał mi pieniądze, żeby mi nie zbywało na niczym.
Lunia słuchała tego wszystkiego z wypiekami na twarzy.
 Musisz mi pokazać pokoik Jana  rzekła wreszcie.
Pani Ritter spojrzała trochę zaniepokojona na eleganckie pantofelki
na wysokich obcasach, które wysuwały się spod sukni synowej.
82
 Do tego pokoiku prowadzą bardzo wąskie i strome schody 
zauważyła.
 Och!  zaśmiała się Lunia  już ja się tam dostanę. Potrafię się
wspinać i skakać jak wiewiórka.
 W takim razie, zgoda! Czy chcesz zaraz tam iść?
 Nie, pózniej. Najpierw chciałabym się ciebie o coś zapytać,
mamo.
 O co chodzi, córeczko?
 Powiedz mi, mamo, dlaczego nie byłaś na naszym weselu? Twarz
starej kobiety przybrała niespokojny, zalękniony wyraz.
 O Boże, jeszcześ nie zapomniała, Luniu? Czy bardzo się gniewa-
łaś na mnie? Nie, córeczko, nie powinnaś mi tego brać za złe! Janek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •