[ Pobierz całość w formacie PDF ]
sobie materiału, ale jeżeli możemy kupić... Och, Ormundzie, jeszcze nigdy nie kupowałam
nic dla siebie. Zawsze wszystko robiliśmy sami.
Roześmiał się, rozbawiony jej podnieceniem.
Teraz już nie wydawał się taki obcy i nieprzystępny, dlatego też odważyła się go
zapytać po drodze:
- Znasz, Ormundzie, dworkę Astę?
- Nie, nie sądzę. Dlaczego pytasz?
- Dziwne, bo rozpowiada takie rzeczy, jakbyś jej się zwierzał, na przykład że jestem ci
ciężarem i opieki nade mną podjąłeś się pod przymusem.
Zatrzymał się gwałtownie.
- Co ty mówisz? - zapytał ze złością. - Tak nisko mnie oceniasz? Myślisz, że za twoimi
plecami rozgłaszam takie rzeczy? Domyślam się teraz jednak, o kim mówisz. Przed kilkoma
tygodniami odwiedziła mnie jakaś młoda kobieta z dworu i skarżyła się na ciebie. Twierdziła,
że uganiasz się za wojami i zachowujesz się nieprzystojnie. Oczywiście, nie dałem wiary jej
słowom, bo przecież dobrze cię znam. Nie, Ingo! Czy nie potrafisz rozpoznać zazdrości?
- Mówiła z taką pogardą o moim ojcu - szepnęła Inga ze wzrokiem utkwionym w
ziemię. - Nazwała go prostakiem. A ja zawsze sądziłam, że zajęcie kowala jest wysoko
cenione.
- Bo jest! Nie słuchaj jej!
- Wiem, że nie powinnam, ale to takie nieprzyjemne. Ciągle wyśmiewa się z moich
sukien, z mojego wyglądu...
- Akurat na temat twej urody mogłaby sobie zaoszczędzić uwag - odpowiedział
Ormund. - Ta dziewczyna pewnie nie może znieść, że wszyscy cię lubią. Czy chcesz, bym
poprosił, żeby ją usunięto z dworu?
- Ależ nie! - zawołała Inga przerażona. - Nie rób tego! Teraz, kiedy zrozumiałam
powody jej zachowania, jest mi jej jedynie żal. Tak mi wstyd, że się skarżyłam, Ormundzie.
Zapomnij o wszystkim, bardzo cię proszę.
- Czasem dobrze jest zwierzyć się komuś z tego, co człowieka boli. Prosiłem, żebyś
przychodziła do mnie, ilekroć będziesz miała zmartwienia. Przecież moim obowiązkiem jest
ci pomagać!
Gród tętnił życiem. Inga cieszyła się, że może iść obok Ormunda. Dotychczas nie
wychodziła poza dwór, bo nie było jej wolno. Przypuszczała, że to Ormund wydał takie
polecenie, bo inne służebne wychodziły same.
- Ormundzie, tak się cieszę, że mogę znów być razem z tobą - odezwała się z radością
w głosie. - Tak bardzo za tobą tęskniłam, często próbowałam uchwycić twe spojrzenie w
kaplicy, ale ty nigdy nie patrzysz w moją stronę! Miałam wielką nadzieję, że odwiedzisz mnie
kiedyś w domu zarządcy. Nawet chciałam, żeby rana na twojej ręce nie zagoiła się dobrze,
byle cię zobaczyć.
- Ingo, uważaj, co mówisz! - przerwał jej ostro. - Nie wolno ci rozmawiać ze mną w
taki sposób.
- Och, wybacz mi - szepnęła skruszona i spuściła wzrok. - Wybacz, nie miałam nic
złego na myśli. Opowiedz mi lepiej o wyprawie do Ziemi Zwiętej. Bardzo lubiłam słuchać
wspomnień ojca, to było już tak dawno.
- Innym razem - odpowiedział surowo.
Choć starał się zachować obojętność, poznawała po głosie, jak bardzo był wzburzony.
Kiedy jednak doszli do portu i uderzył ich w nozdrza zapach smoły i wodorostów,
uśmiechnął się i poprosił, by puściła w niepamięć jego słowa.
Zaczął też opowiadać o wyprawie krzyżowej, a jego opowieść - opowieść rycerza -
różniła się od opowieści kowala.
Inga słuchała chciwie, ale w końcu nie zdołała powstrzymać ciekawości i zapytała:
- Czy spotkałeś tam wiele kobiet? Były piękne?
- Widziałem naprawdę wiele pięknych kobiet, ale nie wzbudzały mego pożądania.
Właściwie nie miałem najmniejszego kłopotu z zachowaniem ślubu czystości, zanim.... -
zamilkł raptownie. - O, tu jest statek z Holandii.
Ale Inga nie zamierzała pozwolić, by Ormund wywinął się tak łatwo. Bardzo
ciekawiła ją jego przeszłość.
- Wydaje mi się, że wiesz wiele o kobietach.
- Przeciwnie - roześmiał się. - Za każdym razem czuję się w twoim towarzystwie
jednakowo bezradny. Ale cóż, kobiety stanowią dla mnie zamkniętą księgę. I niech tak już
pozostanie.
Inga uznała, że to bardzo smutne.
Rozumiała jednak, że zdecydował się pójść za swoim powołaniem, i za nic w świecie
nie stanęłaby na drodze, którą podążał.
ROZDZIAA XV
Kupiec powitał ich uprzejmie i poprowadził na dół do kajuty. Usta mu się nie
zamykały, mówił kilkoma językami na zmianę, pokazując im bele materiałów tak pięknych,
że Indze zaparło dech w piersiach.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]