[ Pobierz całość w formacie PDF ]

plecami o ścianę. Skrzyżował ręce na piersiach.
Kiedyś nienawidził tego, że Belle jest aktorką. Po prostu nienawidził. I chociaż
wiele razy widział ją na scenie, nie chciał przyznać, że jest utalentowana. Była
piękna. To jej uroda zwracała uwagę widzów. Mężczyzn przyciągała do teatru
możliwość oglądania jej, spotkania się z nią za kulisami i kupienia jej
względów. I nic ponadto. Albo usiłował to sobie wmówić. Nie rozumiał wtedy
złożoności całej sprawy.
Nie powinien był zabrać jej do pokoju w gospodzie, kiedy dowiedział się, że
jest aktorką. Mógłby to zrobić, gdyby jej tylko pożądał. Ale beznadziejnie się
w niej zakochał. Gdy zobaczył ją na scenie, powinien był wyjść z teatru i tej
wiosny omijać z daleka Hyde Park. Może wówczas oszczędziłby sobie
goryczy.
Z zamyślenia wyrwał go jej śmiech.
- Obiecuję, że was nie zjem - powiedziała. Zgromadzeni zaśmiali się już
trochę pewniej.
- Przykro mi, że zajmuję wam wolny czas i zmuszam was do pracy. Ale jak
powiedziałam księżnej, nie musicie uczyć się na pamięć swoich kwestii ani
nawet jakoś szczególnie odgrywać ról. Jeśli tylko będziecie czytać
odpowiednie partie, przyrzekam, że ja wezmę na siebie cały ciężar
przedstawienia.
Wielki Boże - pomyślał Jack mrużąc oczy - ona jest równie sprytna jak babka.
Jego krewni natomiast pospieszyli z jedyną możliwą odpowiedzią.
- Ależ, hrabino - odezwał się Perry - grać z panią to dla nas ogromna
przyjemność. Wbrew temu, co mogłoby się pani wydawać. Nie moglibyśmy
spojrzeć sobie potem w oczy, gdybyśmy nie postarali się zagrać najlepiej, jak
potrafimy, i nie nauczyli się tekstu na pamięć. Byłby wstyd, gdyby ktoś musiał
nam go podpowiadać.
- Jeśli człowiek poważnie się do tego zabierze, łatwo jest się nauczyć roli na
pamięć - powiedziała Annę. -I nietrudno wcielić się w graną postać, jeżeli
myśli się o niej, a nie o sobie.
- Niech mnie kule biją! - Freddie włączył się do rozmowy. - Ostatnim razem
nauczyłem się swojej kwestii i nawet ją zapamiętałem. Jeśli mnie się udało, i
wy dacie sobie radę. Bo ja nie jestem zbyt inteligentny, hrabino.
- Ależ, Freddie - rzekła Annę ze słodyczą, która zwykle bawiła, a jednocześnie
wzruszała Jacka. - To nieprawda. Po prostu jesteś rozważniejszy niż większość
ludzi i zastanawiasz się nad tym, co masz powiedzieć.
- W żadnym razie nie chcielibyśmy zepsuć ci przedstawienia, Isabello, nie
przygotowawszy się do niego -dodał Alex. - A odrobina pracy nikomu nie
zaszkodzi, jak sądzę.
I powiedział to Alex, ten, który gotów był dopuścić się brutalnego morderstwa
- pomyślał Jack z niesmakiem.
- Bez wątpienia uzna nas pani, hrabino, za zwykłych amatorów - rzekł Claude.
- Ale przed Bożym Narodzeniem każdy będzie już znał swą rolę i zagra ją tak,
jak powinna być zagrana. W przeciwnym razie będzie się tłumaczyć przede
mną.
- Cudownie. - Isabella splotła dłonie i uśmiechnęła się uroczo do wszystkich. -
Doskonale.
Jej wzrok napotkał spojrzenie Jacka stojącego po drugiej stronie sali balowej.
Claude postanowił, że aktorzy przeczytają role wszystkich postaci
występujących w wybranych fragmentach sztuk, tak by jako reżyser mógł się
zorientować, co może osiągnąć z takimi amatorami. Potem wyznaczy się plan
prób dla każdej sceny.
Zaczęto od sceny z  Kupca weneckiego", potem był fragment  Poskromienia
złośnicy". Jack obserwował to z daleka. Nadal stał z założonymi rękami,
opierając się o ścianę.
Ona właściwie nie gra - zauważył - tylko po prostu czyta rolę. A jednak przy
niej wszyscy, nawet Perry, zachowywali się i mówili, jakby nigdy jeszcze
niczego nie grali, a nawet nie czytali wcześniej swoich kwestii na głos.
I chociaż Belle mówiła cicho, za każdym razem stawała się inną osobą,
zupełnie różną od siebie samej. W jednej scenie była pewną siebie,
inteligentną, sprytną Porcją, w następnej - nieznośną, ponurą, uszczypliwą
Kasią. Ale ona i Alex mieli odegrać dwie sceny z  Poskromienia złośnicy". W
tej drugiej Kasia staje się spokojną, uległą żoną. I Belle nią była.
Ciekawe - pomyślał Jack z niechętnym podziwem -jak wypadną te sceny w
Boże Narodzenie, kiedy Belle zagra naprawdę.
Potem spojrzenia wszystkich skierowały się na niego -towarzyszyły temu żarty
i uśmieszki. Chyba przyszła jego kolej. Boże! Perry miał rację. Chociaż
krewniacy szemrali, że zabiera im się wolny czas, tak naprawdę lubili te
rodzinne przedstawienia. Lecz jak miał wziąć udział w obecnym? Jak mógł
zagrać z Belle?
Odepchnął się od ściany, opuścił ręce i przeszedł przez środek sali
nonszalanckim krokiem - w każdym razie miał nadzieję, że tak to wyglądało.
Claude podał mu książkę.
- Jesteś moją ostatnią nadzieją, Jack - rzekł ponuro. -Zobaczmy, czy potrafisz
to przeczytać nie dukając. Pomyślałby kto, wczoraj dopiero nauczyliście się
alfabetu. Zapowiada się rozkoszny tydzień, jak widzę.
Claude zawsze narzekał i denerwował się na próbach, by na koniec oznajmić
wszem i wobec, że nabawił się przez nich choroby żołądka.
- Wszystko będzie dobrze, Claude, tak jak ostatnio -rzekła Annę
uspokajającym tonem. Ona też grała w tej scenie. Była Emilią, służką
Desdemony i żoną Jagona. -Wtedy grałam główną rolę, mimo że nigdy nie
widziałam tamtej sztuki na scenie.
Zerknąwszy do tekstu, Jack zorientował się, że ma rozkazać Desdemonie, by
położyła się do łóżka, odprawiła służkę i czekała na niego. Potem miał chwilę
przerwy, podczas gdy Desdemona przygotowuje się do snu i smutno rozprawia
z Emilią o wierności i śmierci. Następnie znowu on wchodzi na scenę i
morduje Desdemonę z miłości i nienawiści, gdyż uwierzył w kłamstwa, które
opowiedział mu o niej Jagon. Scena kończy się śmiercią Desdemony.
Jack zawsze pogardzał Otellem. Jak mężczyzna, który twierdził, że tak bardzo
kocha żonę, mógł uwierzyć w te wszystkie kłamstwa, nawet ich nie
sprawdziwszy? A jednak to niezwykle smutna opowieść. Historia człowieka,
który jest tak zakochany, że zabija z miłości, a potem -zaraz potem - odkrywa,
że żona nie zasłużyła na śmierć. Jakby w ogóle ktoś zasługiwał na śmierć.
- Jack? - Claude się niecierpliwił.
Jack kaszlnął i zaczął czytać pierwsze linijki. Surowy mąż wydaje dyspozycje i
oczekuje, że zostaną wypełnione.
A wtedy ona wcieliła się w postać Desdemony -słodkiej, niewinnej, uległej,
lecz wcale nie słabej. I przeczuwającej śmierć. Mówi o tym głosem
zdławionym od łez. Czuje, że mąż się na nią gniewa, ale nie wie dlaczego. A
jednak mężnie i z godnością wypełnia jego rozkaz, odsyłając Emilię i
oczekując na to, co ma nastąpić.
On musi ją zabić. Nie ma innego wyjścia. Została zbrukana. Desdemona nie
jest już tą słodką, niewinną istotą, którą pojął za żonę. Honor nie pozwala mu
pozostawić jej przy życiu, kiedy już się dowiedział, że została zhańbiona. A
jednak wzdraga się przed zabiciem jej. Wie, że jeśli pozbawi ją światła życia - [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •