[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Nie żyją: np. pani Llewellyn Smythe (bogata), Janet White (nauczycielka),
urzędnik w biurze prawniczym  pchnięty nożem, poprzednio oskarżony o
fałszerstwo.
Poniżej było napisane: Dziewczyna z opery zniknęła.
 Jaka dziewczyna z opery?
 Takich słów użyła siostra mojego przyjaciela, Spence a, opisując tę,
którą nazywaliśmy dziewczyną au pair.
 Dlaczego miałaby zniknąć?
 Ponieważ prawdopodobnie mogła popaść w konflikt z prawem.
Palec Poirota przesunął się do następnego punktu. Widniało tam słowo
fałszerstwo z dwoma znakami zapytania na końcu.
 Fałszerstwo?  powiedziała pani Oliver.  Dlaczego fałszerstwo?
 Właśnie o to pytam. Dlaczego fałszerstwo?
 Jakiego rodzaju fałszerstwo?
 Testament, lub raczej kodycyl do niego, został sfałszowany na korzyść
dziewczyny au pair.
 Nadmierne wykorzystanie swojego wpływu?
 Fałszerstwo to coś poważniejszego od nadmiernego wykorzystania
swojego wpływu  stwierdził Poirot.
 Nie widzę, aby to wszystko miało coś wspólnego z zamordowaniem
biednej Joyce.
 Ja również  zgodził się Poirot.  Ale jest to interesujące.
 A dalej, co to za słowo? Nie mogę przeczytać.
 Słonie.
 Nie rozumiem, co to ma do rzeczy.
 Może mieć  powiedział Poirot.  Proszę mi wierzyć, że może mieć. 
Wstał.  Muszę panią opuścić  powiedział.  Proszę usprawiedliwić mnie
przed gospodynią, że się z nią nie pożegnałem. Spotkanie z nią i z jej uroczą,
niezwykłą córką sprawiło mi wielką przyjemność. Proszę powiedzieć jej, aby
pilnowała dziecka.
  Mówiła mi matka, abym nigdy nie bawiła się z dziećmi w lesie 
zacytowała pani Oliver.  A zatem, do widzenia. Widzę, że chce pan być
tajemniczy i taki zostanie. Nie powiedział pan nawet, co teraz zamierza.
 Jutro rano mam w Medchester spotkanie z panami Fullertonem,
Harrisonem i Leadbetterem.
 Po co?
 Aby porozmawiać o fałszerstwie i podobnych sprawach.
 A potem?
 Przespaceruję się i porozmawiam z innymi, którzy byli również obecni.
 Na przyjęciu?
 Nie, podczas przygotowań do niego.
ROZDZIAA DWUNASTY
Siedziba Fullertona, Harrisona i Leadbettera miała typowy wygląd
szacownej firmy starej daty. Czuło się tu atmosferę minionego czasu. Nie
było już żadnych Harrisonów ani Leadbetterów. Był pan Atkinson i młody
pan Cole, i wciąż jeszcze pan Jeremy Fullerton, główny udziałowiec.
Pochylony, starszawy mężczyzna, pan Fullerton, miał niewzruszoną twarz,
suchy, oficjalny głos i niespodziewanie przenikliwe spojrzenie. Jego ręka
spoczywała na kartce, na której widniało kilka słów. Odczytał je raz i drugi,
ważąc dokładnie ich znaczenie. Następnie spojrzał na mężczyznę, który mu
tę notatkę przedstawił.
 Monsieur Herkules Poirot?
Dokonał oceny przybysza. Starszy człowiek, cudzoziemiec, pedantycznie
ubrany, ze stopami niepotrzebnie wystrojonymi w za małe, jak bystro
spostrzegł, lakierki. Dostrzegł też ślady bólu już rysujące się na twarzy
przybysza. Cudzoziemski dandys i fircyk, a jednak miał rekomendacje od
inspektora Henry ego Raglana z wydziału śledczego i poręczenie
nadinspektora Spence a, emerytowanego pracownika Scotland Yardu. 
Ach, nadinspektor Spence?  mruknął Fullerton. Fullerton znał Spence a.
Wiedział, że swego czasu wykonał kawał porządnej roboty i był ceniony przez
przełożonych. Coś przypomniało mu się jak przez mgłę. Odżyło nikłe
wspomnienie. To była słynna sprawa, chociaż wzbudziła więcej rozgłosu, niż
na to zasługiwała. Sprawa, w której z pozoru nic już nie można było zmienić.
Tak, oczywiście! Przypomniał sobie, że jego siostrzeniec był w to zamieszany
jako młodszy obrońca. Psychopatyczny morderca, właściwie nie próbujący
się bronić, człowiek, którego naprawdę chciało się zobaczyć na stryczku 
ponieważ wtedy rzeczywiście wieszano. Nie jakieś piętnaście czy nie wiadomo
ile lat w więzieniu. Płaciło się wtedy najwyższą cenę i szkoda, że to już
zarzucono, rozważał pan Fullerton w swym pozbawionym uczuć umyśle.
Dzisiaj młodzi kryminaliści nie ryzykują wiele, posuwając się do uśmiercenia
ofiary. Kiedyś, gdy facet oddał ducha, nie wolno ci było zostawić żadnych
świadków, którzy mogliby cię zidentyfikować.
Spence, który zajmował się tą sprawą, spokojny i wytrwały, z uporem
dowodził, że ujęto niewłaściwego człowieka. I miał rację, a osobą, która tego
dowiodła, był pewien cudzoziemiec  amator. Jakiś emerytowany detektyw z
policji belgijskiej. Dawno to było. Dzisiaj jest już pewnie sklerotyczny, ale,
wszystko jedno, należy zachować się rozważnie. Chce informacji. Informacji,
których podanie nie może być żadnym uchybieniem, gdyż, jak sądził, on sam
nie posiadał jakichkolwiek wiadomości, które mogłyby być pomocne w tej
sprawie. W sprawie zabójstwa dziecka.
Pan Fullerton właściwie odgadł, kto jest winien tego zabójstwa, ale
brakowało mu całkowitej pewności, gdyż pozostało co najmniej trzech [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •