[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ludzi, lecz jednocześnie fascynował ją tak. Od tamtej pory przychodziła codziennie, a Royowi
sprawiało to wielką frajdę.
Kim ona jest? spytał Oswald, nie odwracając głowy.
Nie wiem. Pytałem Frances i Dottie, ale nikt jej nie zna i nie wiadomo, skąd pochodzi.
Chciałbym, żeby wreszcie zdecydowała się wejść do środka.
Mijały dni, a dziewczynka nabierała odwagi. Wreszcie pewnego popołudnia, kiedy Roy
otworzył tylne drzwi, mała nie uciekła.
Wejdziesz? zaproponował. On nie wychodzi na dwór, ale możesz go pogłaskać, jeśli
chcesz. Nie zrobi ci krzywdy.
Roy zauważył, że dziewczynka jest jeszcze bardzo mała. Z pewnością nie miała więcej niż
pięć, sześć lat. Była bosa, nosiła brudną i podartą sukienkę z bawełny i stała nieruchomo,
najwyrazniej rozdarta między strachem przed Royem i pragnieniem ujrzenia Jacka z bliska.
No chodz zachęcił ją. Nikt ci nie zrobi krzywdy. Dziewczynka drgnęła, jakby
chciała się odwrócić na pięcie i umknąć, lecz Roy ją powstrzymał, mówiąc: Zaczekaj
chwilę, nie odchodz.
Wrócił do sklepu, podniósł Jacka i przytrzymał mu nogę między palcem wskazującym i
kciukiem. Potem podszedł do drzwi, żeby mała mogła zobaczyć ptaka.
Widzisz? Jeśli chcesz, możesz go potrzymać. Jest oswojony, nie dziobnie cię.
Jack spojrzał na nią przez siatkowe drzwi i zaśpiewał:
Cip, cip, cip, Jack, Jack, Jack. Dziewczynka zawahała się, ale ciekawość zwyciężyła.
Zrobiła kilka kroków w stronę wejścia. Dopiero wtedy Roy zauważył, że coś z nią jest nie w
porządku. Gdy podeszła bliżej, wszystko stało się jasne: miała lekko wykręcone ciało i
powłóczyła prawą nogą.
Jak masz na imię? spytał, gdy minęła próg. Ani przez chwilę nie odrywała oczu od
Jacka.
Patsy odpowiedziała cicho. Ledwie ją usłyszał.
No tak, Patsy. To jest Jack. Większość dzieci z początku bała się dotykać Jacka,
lecz tym razem było inaczej. Patsy czuła strach przed ludzmi, nie przed ptakami.
Mogę go potrzymać? zapytała.
Pewnie.
Wyciągnęła palec, a Jack przemaszerował na niego z dłoni Roya. Usadowił się wygodnie,
przechylił głowę i zamrugał oczami. Zazwyczaj przeskakiwał z powrotem na palec Roya
zaraz po tym, jak ktoś brał go na rękę, ale teraz pozostał u dziewczynki.
Polubił cię zauważył Roy. W jej oczach pojawił się zachwyt.
Naprawdę? Jasne.
W tym momencie Jack podskoczył na jej palcu i pomaszerował po ręce na ramię, usadowił się
tam i pogłaskał ją dziobem po policzku.
A niech mnie mruknął Roy. Tak się zaczęła wielka miłość Jacka i Patsy.
Kiedy tamtego pierwszego dnia dziewczynka opuściła sklep, Roy wyszedł za nią i sprawdził,
dokąd poszła . Wreszcie zrozumiał, gdzie mała mieszka i dlaczego nikt w okolicy jej nie zna.
Ruszyła w stronę koczowiska ludzi z lasu. Zapewne należała do tej samej rodziny dwaj
wstrętni chłopcy, którzy postrzelili Jacka. Najprawdopodobniej od nich dowiedziała się o
ptaku. Roy przypomniał sobie, że kiedy ujrzał ją po raz pierwszy, pobliżu kręciły się też oba
łobuzy mijali sklep i obserwowali Jacka. A to pech, pomyślał Roy. Wyobrażał sobie, jak
musi wyglądać życie małej. Mógł jednak tylko pokazywać jej życzliwość, kiedy go
odwiedzała. Ludzie lasu nigdy nie pozostawali w okolicy na dłużej. Najczęściej byli to
wędrowni robotnicy rolni, którzy najmowali się do zbierania truskawek lub pekanów, a po
zakończeniu pracy przenosili się w inne miejsce. Po tym pierwszym razie dziewczynka
wracała do sklepu codziennie i godzinami bawiła się z Jackiem. Ludzie nadal budzili w niej
strach, a przy Royu była nie- iała, ale nie wchodziła mu w drogę. Zachowywała się cichutko
jak mysz. Dawała o sobie znać tylko wtedy, kiedy siedziała w biurze sama z Jackiem. Gdy
Roy przypadkiem ptaka szczebioce do ptaka i mógłby przysiąc, że Jack jej odpowiada.
Chętnie słuchałby, o czym mówiła, ale nie był w stanie nic zrozumieć. Mijały tygodnie i
dziewczynka w końcu zdołała się przemóc zaczęła wychodzić z biura i rozmawiać z
ludzmi. Pewnego dnia Roy przedstawił ją Oswaldowi. Jak zawsze zakłopotany w
towarzystwie dzieci, Oswald niepewnie wyciągnął rękę.
Cześć, dziewczynko, jak się masz? spytał, zdumiony, jak drobna jest jej rączka. Gdy
Patsy odeszła, zobaczył, że ma zniekształcone ciało. Odwrócił się do Roya. Szkoda małej
powiedział cicho. Taką ładną ma buzkę.
Roy patrzył, jak dziewczynka znika w biurze.
Tak, od razu ma się ochotę skopać komuś tyłek, prawda?
Gdy następnym razem Oswald zawitał do sklepu, zobaczył, że Patsy na zapleczu nieśmiało
daje mu znaki, by podszedł bliżej.
Chce pan znać sekret? spytała.
No pewnie.
Kiedy się nachylił, szepnęła mu do ucha:
Jack to mój najlepszy przyjaciel.
Serio? spytał, udając zdumienie. Skąd wiesz?
Od niego.
Naprawdę? I co mu odpowiedziałaś?
- Ja mu powiedziałam pierwsza i dopiero wtedy mi powiedział.
- Aha.
Ale zgodził się, żebym to panu zdradziła.
Wobec tego powtórz mu, że dziękuję.
Dobrze.
Zmiał się cicho, podchodząc do kasy.
Ej, wiedział pan, że wróciła? Rozmawia z ptakiem.
Tak, słyszę ją od rana, bez przerwy trajkocze. Tkwi we własnym świecie. Zważywszy na
to, co ją z pewnością spotyka każdego wieczoru, pewnie potrzebuje w życiu odrobiny magii.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]