[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trzy³ na Blacka.
Pan jest ¯ydem, prawda?
S³ucham?
Spyta³em, czy pan jest ¯ydem?
Nie widzê, w jaki sposób moje wyznanie b¹dx pochodzenie mo¿e mieæ
zwi¹zek z nasz¹ rozmow¹.
Ale¿ ma. Dziekan rozpêdzi³ d³oni¹ chmury tytoniowego dymu.
Proszê mnie xle nie zrozumieæ, inspektorze. Mam wiele szacunku dla pañ-
skich ziomków. Na przyk³ad Disraeli by³ ¯ydem. Ale historycznie rzecz bior¹c,
jesteScie ras¹ bez korzeni. Cambridge to uniwersytet g³êboko tkwi¹cy w tradycji.
Tego jak s¹dzê, nie jest pan w stanie zrozumieæ. Dla pana problem morale czy
honoru to bzdura. Obawiam siê, ¿e nigdy siê nie zrozumiemy.
S³owa brzmia³y tak absurdalnie, ¿e Black przez chwilê poczu³ siê og³uszony
agresywnoSci¹ ataku. Hawkins prezentowa³ sob¹ najgorszy gatunek bigota nie-
nawiSæ usprawiedliwia³ za pomoc¹ fa³szywej logiki i b³êdnych uogólnieñ. Juda-
izm stanowi³ dla niego zjawisko pokrewne z wad¹ wrodzon¹ czy kalectwem. In-
spektor zastanawia³ siê, jak to aroganckie ma³e gówno zareagowa³oby, gdyby zna³o
treSæ przejêtej kilka miesiêcy przez wywiad listy Gestapo. Ów licz¹cy trzysta piêæ-
dziesi¹t stron dokument zawiera³ spis osób, które mia³y zostaæ aresztowane, prze-
s³uchane i internowane po zwyciêskiej inwazji. Na liScie tej znajdowa³y siê na-
zwiska i adresy wszystkich wyk³adowców z Cambridge i Oksfordu. Prze³ykaj¹c
gniew, Black siêgn¹³ po zdjêcie i wsta³. Jeszcze porachuje siê z t¹ ma³¹ pluskw¹.
S¹dzê, ¿e portier z college u mo¿e mnie zaprowadziæ do mieszkania Tal-
bota?
Kolor i tak ju¿ zaczerwienionych policzków Hawkinsa wzmóg³ siê. Je¿eli
Trinity College choæ trochê przypomina³ Yard, to portier stanowi³ najpewniejsze
xród³o wszelkich plotek. Hawkins opuSci³ oczy. Zrozumia³, ¿e jego arogancki
atak zakoñczy³ siê fiaskiem.
Nie ma potrzeby fatygowaæ Maskella mrukn¹³. Zaprowadzê pana.
Wyszli z mrocznego baru na jasne s³oñce wczesnego popo³udnia.
Podczas gdy w Calais gromadzi³y siê barki desantowe, gotowe do inwazji, na
Trinity Street kwit³y póxne czereSnie. Deszcz ró¿owych p³atków opada³ na chod-
niki przy ka¿dym powiewie wiatru, wype³niaj¹c powietrze s³odkim zapachem.
Blacka ogarn¹³ smutek. Koñczy³o siê lato. Teraz ju¿ nadejdzie jesieñ, ch³odna
i ponura, a po niej jeszcze gorsza zima.
Mieszkanie Talbota znajdowa³o siê na pierwszym piêtrze po³udniowego skrzy-
d³a college u. Okna wychodzi³y na w¹sk¹ Trinity Lane oraz kamienne Sciany i wy-
giête kominy odleg³ych o kilkadziesi¹t metrów Gonville i Caius College. U podnó¿a
schodów Black i Hawkins natknêli siê na Mercy Reynolds, s³u¿¹c¹ przydzielon¹ do
61
apartamentów pierwszego piêtra. Mia³a na sobie d³ugi fartuch. Poñczochy w obwa-
rzankach opada³y jej na ciê¿kie buty, a bezkszta³tny, ciemnozielony tyrolski kape-
lusz tkwi³ sztywno na g³owie, przyszpilony do wêz³a stalowo-siwych w³osów. W jed-
nej rêce dxwiga³a wiaderko na wêgiel, w drugiej pojemnik na popió³.
ChcielibySmy zobaczyæ pokoje Davida Talbota. Hawkins najwyraxniej
czu³ siê niezrêcznie. Czy s¹ zamkniête?
A jak¿e. Kobieta obrzuci³a Blacka d³ugim, podejrzliwym spojrzeniem.
Czyste jak zwykle. £Ã³¿ko pos³ane, umywalka przygotowana.
Czy ma pani klucz? spyta³ Black.
Mam, proszê pana.
To niech pani otworzy poleci³ Hawkins.
Bez pozwolenia m³odego pana.
To doSæ wa¿ne, pani Reynolds. Proszê&
Jestem pewien, ¿e David nie mia³by nic przeciwko temu powiedzia³ ci-
cho Black. I to jest rzeczywiScie doSæ wa¿ne, jak powiedzia³ doktor Hawkins.
Stara kobieta raz jeszcze przyjrza³a siê Blackowi, po czym wzruszy³a w¹ski-
mi ramionami. Niech bêdzie. Westchnê³a i zawróci³a w stronê kamiennych
schodów.
Zatrzymali siê przed drzwiami tu¿ u wylotu korytarza. Mercy Reynolds po-
stawi³a wiadro, pogrzeba³a g³êboko w kieszeni fartucha i wyci¹gnê³a pêk ciê¿-
kich kluczy. Otworzy³a i odsunê³a siê, robi¹c przejScie gosciom.
Dziêkujê. Nie bêdziemy ju¿ pani potrzebowali powiedzia³ Black.
Zawiadomiê pani¹, kiedy skoñczymy doda³ Hawkins. Potem pani zamknie.
Dobrze. S³u¿¹ca zmarszczy³a brwi, dxwignê³a wiadro i pocz³apa³a w kie-
runku schodów. Hawkins wszed³. Black ruszy³ za nim. Mieszkanie Talbota sk³a-
da³o siê z dwóch pokoi i ma³ego przedpokoju z dêbow¹ boazeri¹, w¹skimi pó-
³kami na buty i stojakiem na parasole w kszta³cie s³oniowej nogi. Sporych
rozmiarów salonik mia³ Sciany pomalowane na bia³o. Jasn¹ drewnian¹ pod³ogê
pokrywa³o szeSæ chodniczków. Dwa klubowe fotele sta³y przed kominkiem z ¿e-
lazn¹ krat¹, który po obu stronach obudowano wysokimi pó³kami na ksi¹¿ki,
zrobionymi prowizorycznie z cegie³ i desek. Blat d³ugiego sto³u pod oknem za-
wala³y stosy ksi¹¿ek i papierów. Ksi¹¿ki i notatki piêtrzy³y siê te¿ na pod³odze.
Okno, wysokie i w¹skie, wychodzi³o na Trinity Lane. Drzwi po prawej wiod³y
do ma³ej sk¹po umeblowanej sypialni. Szafa, prosta drewniana umywalka z bia³¹
emaliowan¹ miednic¹, ¿elazne ³Ã³¿ko i widok niemal identyczny jak z okna sa-
lonu.
Black otworzy³ szafê i sprawnie przejrza³ zawartoSæ: szeSæ bia³ych koszul,
zapasowa toga, blezer z odznak¹ Trinity, skórzana lotnicza kurtka na jedwabnej
podszewce i z emblematem dywizjonu uniwersyteckiego Cambridge na lewej pier-
si. Wisia³y tam tak¿e dwa garnitury, jeden szary, drugi z be¿owej surówki, a tak¿e
strój wieczorowy. Garnitury pochodzi³y z jakiejS firmy z San Francisco, a koszu-
le od Nichollsa z Regent Street. David Talbot mia³ kosztowne upodobania.
Black wróci³ do salonu i zabra³ siê za przegl¹danie ksi¹¿ek zmar³ego. Prace
z zakresu in¿ynierii, podrêcznik RAF, instrukcja obs³ugi samolotów treningowych
62
wydana przez dywizjon Cambridge. Tuzin czy coS oko³o tego wspó³czesnych po-
wieSci w tanim wydaniu, trochê historii, wiele tomów poezji. By³ te¿ przewodnik
po Londynie i zesz³oroczny katalog Klubu Automobilistów. Do jednej z pó³ek
przyczepiono zdjêcie piêknego mostu nad szerok¹, ³agodn¹ rzek¹.
Black wyci¹gn¹³ pinezkê i spojrza³ na ty³ zdjêcia. Levis, Quebeck 1937. Przy-
czepi³ fotografiê z powrotem i zabra³ siê za oglêdziny sto³u pod oknem. Hawkins
czeka³ przy drzwiach. Wygas³a fajka stercza³a mu z ust.
Inspektor powoli kartkowa³ papiery, szukaj¹c jakichS wskazówek dotycz¹-
cych Davida Talbota. Przerzuci³ notatki robione podczas wyk³adów, fragmenty
esejów, pisanych na maszynie i odrêcznie, szkice detali architektonicznych, ry-
sunki techniczne. Wreszcie natrafi³ na rozs¹dnie pomySlan¹ propozycjê ³odzi po-
ruszanej peda³ami zamiast za pomoc¹ wiose³.
Ma³e pude³ko po prawej stronie sto³u zawiera³o materia³y piSmiennicze gum-
ki, cztery o³Ã³wki o ró¿nej twardoSci, z czego dwa nie zatemperowane, o³Ã³wek
automatyczny, pióro wieczne w oprawce z szylkretu. Obok pude³ka sta³a drew-
niana szkatu³ka wyScie³ana niebieskim aksamitem. Zawiera³a zestaw przyrz¹dów
do szkicowania produkcji niemieckiej. Po wewnêtrznej stronie wieczka przycze-
piono ma³¹ plakietkê z br¹zu z napisem: Dla Davida Struana Talbota od ojca,
Bo¿e Narodzenie 1938.
Detektyw uSmiechn¹³ siê. Przypomnia³ sobie prezent, który otrzyma³ od swe-
go ojca po przyjêciu do szko³y policyjnej: aktówkê z miêciutkiej marokañskiej
skóry, z inicja³ami M. B. wyt³oczonymi z³otem tu¿ obok r¹czki. Nadal mia³ tê
aktówkê, chocia¿ monogram wytar³ siê ju¿ wiele lat temu. Black starannie za-
mkn¹³ pokrywkê, zastanawiaj¹c siê, czy ojcowie zdaj¹ sobie w pe³ni sprawê, jak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]