[ Pobierz całość w formacie PDF ]

okazuje!) forma bakszyszu w zamian za to, że zgodził się
tolerować Lorda.
- Widzisz, podoba mu się!
- Mamo, ojciec nawet na mnie nie spojrzał, chyba że
posiada umiejętność bilokacji.
- Czego?
- Nieważne. - Bezskutecznie próbowałam wyjąć psi łeb
spod swojej spódnicy. - Nie mogłaś kupić suki?
- Kochanie, to byłoby jeszcze gorzej, prawda? - Zaśmiała
się. - Lord, chodz do pani!
Komuś się tu dowcip wyostrzył, chyba od długotrwałych
spacerów z psem. Pies - to znaczy tlen - dobrze wpływa na
szare komórki: dotleniają się.
- Mała - ktoś tu próbuje zgrywać się na nastolatkę -
naprawdę super ci w tej pomadce!
Jezu, jakbym podsłuchiwała widownię Czesława
Niemena. A poza tym ja naprawdę wyglądałam w tym
paskudnie. Wiem, że przeważającej części blondynek jest w
różowym do twarzy. Na mnie róż wyglądał ohydnie. Od
zawsze, począwszy od śpioszek. Ba! Nawet wcześniej - od
szpitalnych opasek z opisem:  Maria .... (mama), ...Anna ....
(ja), ...urodzona: (tu data), godz. 17.15" (to też ja, a nie
Teleexpress, choć przyszłam na świat w ich tempie. Czy
choćby za to mama nie powinna mnie polubić?).
- Wiesz, kiedy o siebie zadbasz, to całkiem ładna z ciebie
dziewczyna. Choć byłoby lepiej, żebyś aż tak nie wdała się w
ojca. - Czułam, że matka dopiero szykuje się do
rozstrzygającego szturmu, który rozniesie w pył moje wątłe
siły.
Kasandra od siedmiu boleści!
- Aha, widziałam tego twojego Roberta...
Serce ścisnęło mi się z żalu.
- Szedł z jakąś dziewczyną. Wydawał się nią bardzo
zainteresowany, chociaż ona była taka niepozorna...
Skurczyło się do rozmiarów małego nasionka.
- Powiedziałaś nam kiedyś, że nigdy cię nie zdradzi, że to
taki uczciwy chłopiec. Więc co zrobiłaś, że cię rzucił?
Mam zawał.
A tak w ogóle pytam znowu: Dlaczego nie możemy
rozmnażać się przez pączkowanie? Bo seks jest przyjemny?
Ha, kto mi przypomni, co to seks, pytam?! Pytam też, czemu
wysnuto tu wniosek, że to mężczyzna mnie zostawił? Czy
kobieta - znaczy ja - nie może nikogo puścić w trąbę?
- Zastanawialiśmy się z ojcem, dlaczego nic nam nie
powiedziałaś?
Właśnie dlatego!
- To ja zostawiłam Roberta - głos mi nawet nie zadrżał.
- Nie kłam, Aniu, bo kurzy ci się z nosa.
- Ha! - pisnęłam. - Nie powiedziałam, ale ty też nie
powiedziałaś mi o psie.
- Pies to nie to samo. - Przygarnęła Lorda obronnym
gestem, jakbym chciała go zaszlachtować z samej zemsty.
- Owszem, to samo.
- Nie.
- To samo! - wrzasnęłam. - Ty wzięłaś psa, bo byłaś
samotna. I ja też tak bardzo pragnęłam czyjejś obecności, że
uwiązałam do siebie Roberta na łańcuchu. I wiesz, co zrobił
facet? Przegryzł łańcuch i uciekł!
- Nie musisz podnosić głosu...
- Naprawdę ładnie jej w tej pomadce!!! - ryknął ojciec z
drugiego pokoju.
- Widzisz, mnie z ojcem jakoś wciąż dobrze się układa.
Potarłam usta wierzchem dłoni.
- Nie ścieraj makijażu, tylko rozmażesz. - Ostatnie słowo
zabrzmiało jak  mackijage". - Aha, nie zgadniesz, kto dzisiaj
przyjdzie na obiad!
Mama stwierdziła, że powinnam wziąć tę szminkę, bo
właśnie jest promocja, a Ogrodowe Róże kosztują tylko 19,90.
- Na pewno sobie kogoś znajdziesz - dodała, kiedy
beznadziejnie wzburzona wygrzebywałam monety z
portmonetki.
Chwilę pózniej zadzwonił dzwonek. Na obiad przyszła
nowa przyjaciółka mamy (poznana na kosmetycznym sabacie)
z synem  na wydaniu".
- To jest Piotr - usłyszałam. - Jesteście prawie
rówieśnikami.
Jeżeli przez chwilę liczyłam, że będzie wyglądał jak
filmowy Mark Darcy, to potwornie się rozczarowałam. Kanał.
25 CZERWCA
Luna i Lord bardzo zaprzyjaznieni. Więcej - Luna
najwyrazniej zaczyna naśladować psa. Próbowałam się
uspokajać, że to jej wystawianie języka i intensywne drapanie
po uszach to tylko przedrzeznianie. Ale nie - nie przedrzeznia
się swojego ukochanego, bo miłość jest ślepa, a przez to mało
spostrzegawcza.
Tak w ogóle nie doszłoby do tej Lunowej psomanii, gdyby
Avon nie produkował  smacznych" kosmetyków w fikuśnych
opakowaniach. Lord poczęstował się pędzelkiem do cieni.
Mama twierdziła co prawda, że był to pędzelek do różu, ale
mój weterynarz powiedział, że nie - bo nie wyszedłby on
drogą, którą wyszedł. W związku z powyższym mam dwa
wnioski:
1. Moją matką może się zainteresować Towarzystwo
Opieki nad Zwierzętami.
2. Weterynarz musiał mieć sporo do czynienia ze swą
żoną (studencka miłość?), skoro potrafi rozróżnić pędzelek do
cieni od pędzelka do różu. Facetom mniej oswojonym
sukienka potrafi się pomylić ze spódnicą (o spodniach nie
wspomnę).
To było tak. Matka zadzwoniła do mnie rano i w panice
zaczęła jęczeć, że Lord umiera, a tatuś ją zabije.
Nie chciałam, żeby tato wylądował w więzieniu. Z jej
opowieści wywnioskowałam, że pitbull wyjadł mamie cały
kuferek konsultantki. Dla ratowania szczęścia rodziny, honoru
domu, własnego zdrowia psychicznego i innych pierdół
zabrałam ją i jego (tj. mamę i psa) do lecznicy dla zwierząt.
Przepadło - przy okazji wzięłam i Lunę, a dwa młode
zwierzaki pokochały się od pierwszego wejrzenia. Czy są
jakieś Walentynki dla zwierząt, na przykład w urodziny św.
Franciszka?
Luna dostała szczepionkę bis, a psu zrobiono USG. Tym
razem Lorda spotkał fart. Orzeczono, że psa nie trzeba
 otwierać", wystarczy go naszpikować środkiem
przeczyszczającym, a pędzelek wyskoczy niczym ifryt z
wulkanu. I wyskoczył u stóp moich, mamy i weterynarza.
Pochyliliśmy się wszyscy nad wiadomym i zaczęła się iście
kosmetyczna dyskusja. Lord zbytnio się nie przejął. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •