[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Fraser zdecyduje, czy podejmie się tego zadania. Nie będę wywierał żadnej
presji, choć będę jej to odradzał.
- Jeśli ona pójdzie, to ja też... - John był wyraznie wzburzony. - Myślę, że
byłoby niezle, gdybym towarzyszył doktor Fraser, kapitanie - dodał po chwili
już znacznie spokojniejszym tonem.
- Zastanowię się nad tym - odrzekł kapitan. - Ale to znaczyłoby, że
zostaniemy tu bez opieki medycznej. Cóż, ostatecznie nic nie powinno się
zdarzyć.
- Wolałabym najpierw skontaktować się z kimś z platformy - oznajmiła
Abbey. - Dowiedzieć się, jaka jest sytuacja, jakie wziąć narzędzia i opatrunki.
- Nie musisz niczego brać. - John wydawał się zorientowany. - To znaczy,
o ile w ogóle się tam udamy. Na platformach wiertniczych mają cały sprzęt
medyczny. Są wyposażeni lepiej niż niejeden szpital.
- Brak im tylko lekarzy - zauważyła cierpko Abbey.
- Powinniśmy być przy platformie za mniej więcej godzinę. - Kapitan
ponownie zabrał głos. - Dopiero wtedy podejmie pani decyzję. Ale uprzedzam,
to będzie niebezpieczna akcja.
- Panie kapitanie, wkrótce pański syn zostanie lekarzem. Czy jego by pan
puścił? - Abbey zwróciła na Farrowa pytający wzrok. -I proszę mi nie mówić, że
to co innego, bo on jest mężczyzną.
- Tak, puściłbym go - przyznał kapitan. - Powiem radiotelegrafiście, żeby
połączył panią z platformą. Panie Cameron, proszę ze mną-zwrócił się do Johna.
Abbey na wszelki wypadek wzięła paczkę z ubraniem, którą nazywała
swoim zestawem awaryjnym. Podejrzewała, że może się jej przydać. Pięć minut
pózniej zadzwonił telefon.
- Aączę z oficerem dyżurnym platformy wiertniczej, panem Garym
Flynnem - obwieścił radiotelegrafista.
- Halo? Mówi doktor Fraser - odezwała się Abbey.
Odpowiedziała jej cisza.
- Pani jest kobietą - usłyszała w końcu zdziwiony głos.
- Tak. A skoro już to ustaliliśmy, zechce mi pan powiedzieć, kto jest
ranny i jak ciężko?
- Tak, owszem, oczywiście - jąkał się oficer. -Trzej ludzie zostali ranni.
Położyliśmy ich w naszej izbie chorych, ale nie wiemy, co robić dalej.
- Proszę mi opisać ich obrażenia - rzekła Abbey. Wysłuchawszy relacji,
zrozumiała, że musi udać się na platformę. Dała oficerowi parę ogólnych
wskazówek i poleciła, by trzymali rannych w cieple.
- Proszę na mnie czekać - dodała, kończąc rozmowę. - Zrobię wszystko,
co w mojej mocy.
- Liczymy na panią - odparł Gary.
Pół godziny pózniej w jej kajucie pojawił się Larry.
- Przysłał mnie kapitan, pani doktor - powiedział.
- Prosi panią na mostek. Będę panią ochraniał.
Abbey zwróciła uwagę, że w sytuacji dramatycznej wszyscy zaczynają
zachowywać się wobec siebie bardzo oficjalnie. Wyczuwała w tym wpływ
osobowości kapitana.
Sztorm przybierał na sile. Musiała mocno uchwycić się relingu, gdy
wchodziła po schodkach na mostek.
- Zanim pan cokolwiek powie, kapitanie - zaczęła - chcę, żeby pan
wiedział, że tam na pokładzie jest młody mężczyzna, który w każdej chwili
może umrzeć. Jeśli pan pozwoli, chciałabym się do niego dostać.
- Ciekawe, dlaczego mnie to nie zaskoczyło
- mruknął kapitan. - Porozumiałem się z platformą - dodał. - Spuścimy
nasz ponton i z niego wciągną was na pokład w czymś, co nazywają klatką.
Powinniście sobie poradzić.
- Brzmi niezle - przyznała Abbey, choć wcale nie była tego pewna. - To
znaczy, że pan Cameron też pójdzie?
- Tak, w ten sposób będzie pani bezpieczniejsza. Choć... to i tak
ryzykowne.
- Cóż, zaczynajmy - zdecydowała Abbey.
Stała na mostku i obserwowała, jak kapitan manewruje statkiem,
podprowadzając go na zawietrzną platformy. John zszedł z mostka, po pięciu
minutach wrócił.
- Ponton czeka - zakomunikował. - Ale mocno się kołysze.
- A więc do dzieła - rzekł kapitan. - Wie pani, że przemoknie do nitki? -
zwrócił się do Abbey.
- Mam zmianę odzieży i szczoteczkę do zębów. - Abbey wskazała mu
swój zestaw awaryjny.
Opuściła mostek i trzymając Johna za rękę, przeszła wzdłuż pokładu do [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •