[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ruszył za nimi. Nie mógł nadążyć, więc wkrótce zniknęli mu z oczu w mrokach za-
mglonej puszczy; ale nie zniechęcał się i ostatecznie trafił tam, gdzie stali wszyscy ra-
zem, jak gdyby czekali na niego. Kiedy podszedł, znowu odeszli. Z takimi postojami do-
prowadzili go do swojego miasta.
Odżywiał się sztucznie. Analiza chemiczna wykazała, że byłoby nieroztropnie bodaj
skosztować tego, co jadają Hydranowie.
Nakreślał twierdzenie Pitagorasa wiele razy. Wypisywał działania arytmetyczne.
Grał Schonberga i Bacha. Rysował trójkąty równoboczne. Zapuszczał się w stereome-
trię. Zpiewał. Mówił do Hydranów nie tylko po angielsku, ale po francusku i po chińsku,
żeby im pokazać, jak różnorodna jest mowa ludzka. Prezentował okresowy układ pier-
wiastków. A jednak po sześciu miesiącach pobytu wśród nich wiedział o pracy ich umy-
słów nie więcej niż w godzinę po wylądowaniu na tej planecie. Tolerowali jego obec-
ność milcząc. Między sobą porozumiewali się głównie szybkimi gestami, dotykiem rąk,
drganiem nozdrzy. Jakiś swój język najwyrazniej mieli, ale był to dziwny, pełen posa-
pywania szmer, w którym on nie rozróżniał żadnych słów czy choćby sylab. Nagrywał
wszystko, co słyszał, oczywiście.
Aż w końcu, może znudzeni tą wizytą z innego świata, przyszli do niego.
Spał.
Zorientował się dopiero po pewnym czasie, co mu zrobili, gdy był pogrążony we
śnie.
2
Miał osiemnaście lat i nago leżał pod gwiazdami roziskrzonymi na niebie Kalifornii.
Wydawało mu się, że może dosięgnąć gwiazd, zrywać je z nieba.
Być bogiem! Opanować wszechświat!
Odwrócił się do niej, chłodnej i smukłej, trochę naprężonej. Nakrył stulonymi dłoń-
mi jej piersi. Potem pogłaskał ją po płaskim brzuchu. Drżała nieco.
Dick westchnęła. Och...
Być bogiem, myślał. Pocałował ją lekko, a potem nielekko.
Zaczekaj powiedziała. Nie jestem gotowa.
Czekał. Pomógł jej się przygotować czy też wydawało mu się, że pomaga, i już wkrót-
ce oddech miała przyspieszony. Znowu wymówiła jego imię. Ile systemów gwiezd-
nych człowiek zdąży odwiedzić w tym niezbyt długim czasie swojego życia? Jeśli każda
gwiazda ma wokół siebie przeciętnie dwanaście planet, a jest w kuli galaktycznej o śred-
nicy X lat świetlnych sto milionów gwiazd... Uda jej się rozwarły. Przymknął oczy. Pod
kolanami i łokciami czuł jedwabiste igliwie starych sosen. Ona nie była jego pierwszą
dziewczyną, ale była pierwszą, która się liczyła. Gdy mózg przeszywały mu błyskawi-
128
ce, uświadomił sobie mgliście jej reakcję, niepewną, z początku zahamowaną i raptem
gwałtowną. Natężenie tej namiętności przeraziło go, ale tylko na chwilę. Dał się porwać.
Być bogiem to chyba właśnie coś takiego.
Położył się obok niej na wznak. Wskazywał gwiazdy i mówił, jak się nazywają, przy
czym co najmniej połowę tych nazw pokręcił tego jednak ona nie wiedziała. Zwierzał
jej się ze swoich marzeń. Pózniej pokochali się po raz drugi i było jeszcze lepiej.
Miał nadzieję, że o północy zacznie padać deszcz i będą mogli zatańczyć w jego stru-
gach, ale niebo pozostało bezchmurne. Więc poszli tylko popływać. Wynurzyli się z wo-
dy drżąc i chichocząc. Gdy odwiózł ją do domu, zakropiła swoją pigułkę antykoncep-
cyjną likierem chartreuse. Powiedział jej, że ją kocha.
Wymieniali karty z życzeniami na Boże Narodzenie przez wiele lat.
3
Ósma planeta Alpha Centauri B byÅ‚a olbrzymiÄ… kulÄ… gazowÄ… z rdzeniem o niskiej
gęstości i siłą przyciągania prawie taką jak siła przyciągania Ziemi. Muller spędzał tam
miodowy miesiąc, gdy ożenił się po raz drugi. Załatwiał przy tym sprawy służbowe,
ponieważ koloniści na szóstej planecie tego systemu zrobili się zanadto samodzielni.
Chcieli wywołać efekt wiru, który by wyssał większość wysoce użytecznej atmosfery
ósmej planety dla potrzeb ich przemysłu.
Odbywał konferencje dosyć owocne. Przekonał miejscowe władze, że warto wy-
znaczyć kwotę udziałów w użytkowaniu atmosfery, i nawet usłyszał pochwałę za swój
mały wykład o moralności międzyplanetarnej. Pózniej przez cały czas pobytu na ósmej
Alpha Centauri B on i Nola byli gośćmi rządu. Nola, w przeciwieństwie do Lorayn, jego
pierwszej żony, ogromnie lubiła podróżować. Czekało ją wiele lotów kosmicznych ra-
zem z nim.
W kostiumach zabezpieczających pływali w lodowatym jeziorze metanowym.
Zmiejąc się biegali po amoniakalnych brzegach tego jeziora. Nola, wysoka jak on, miała
mocne nogi, ciemnorude włosy, zielone oczy. Brał ją w objęcia w ciepłym pokoju, któ-
rego wszystkie okna wychodziły na beznadziejnie smutne morze, setki tysięcy kilome-
trów rozfalowanej wody.
Zawsze będziemy się kochali powiedziała.
Tak. Zawsze.
Jednakże przed końcem tygodnia pokłócili się piekielnie. Ale to była tylko zabawa,
bo im gwałtowniejsza kłótnia, tym czulsze następowało pojednanie. Przez jakiś czas.
Potem nie chciało im się nawet kłócić. Gdy nadszedł termin ewentualnego wznowienia
kontraktu ślubnego, oboje zrezygnowali. Z biegiem lat, gdy jego sława rosła, Nola cza-
sem pisała do niego przyjacielskie listy. Po powrocie z Beta Hydri IV chciał się z nią zo-
baczyć. Liczył na jej pomoc. Kto jak kto, ale ona się od niego nie odwróci. Zbyt mocna
więz ich kiedyś łączyła.
129
Nola jednak spędzała wtedy wakacje na planecie Vesta ze swoim siódmym mę-
żem. Dowiedział się o tym od jej piątego męża. On sam był trzecim. Nie wezwał jej.
Zrozumiał, że to nie ma sensu.
4
Chirurg powiedział:
Przykro mi, panie Muller. Nic nie możemy dla pana zrobić. Nie chciałbym wzbu-
dzać w panu fałszywej nadziei. Zbadaliśmy dokładnie pański system nerwowy. Nie po-
trafimy zlokalizować zmian. Bardzo mi przykro.
5
Miał dziewięć lat, żeby ożywiać swoje wspomnienia. Napełnił nimi kilka sześcianów,
[ Pobierz całość w formacie PDF ]