[ Pobierz całość w formacie PDF ]
tylko mu posłuży. Ku zdumieniu nocnego personelu, zjawił się półtorej
godziny przed czasem i poprosił o karty wszystkich chorych z oddziału.
Aby nikomu nie zawadzać, zaszył się z nimi w pokoju lekarzy. Teraz Ellie
zajrzała do niego, chcąc sprawdzić, w czym rzecz.
- Biedna Sally Williams z nocnej zmiany okropnie się zdenerwowała.
Myślała, że przyszedłeś ją skontrolować.
- O jej, nie przyszło mi do głowy, że ona może tak to odebrać! Strasznie
mi przykro. Wyjaśnij jej, proszę, że to tylko nadgorliwość nowicjusza.
- Dobrze, uspokoję ją. A teraz zapraszam cię na kawę. W porządku, na
razie zastosuje się do narzuconych reguł gry. Ale im dłużej patrzył na jej
zgrabną, smukłą sylwetkę i ślicznie połyskujące włosy, tym bardziej
nabierał pewności, że nie wystarczy mu jedynie widywanie jej w pracy.
Wypił z Ellie kawę - spostrzegając, że z jej biurka zniknęło zdjęcie Nicka
- a następnie poszedł do siebie, by uporać się z dokumentami. Skończywszy,
odetchnął z ulgą. Był gotów do obchodu w towarzystwie Ellie i Jerry'ego
Harrisa.
RS
30
Choć pierwsze cztery przypadki były proste i rutynowe, John okazał
pacjentkom zainteresowanie i zanim przystąpił do badania, z każdą zamienił
parę słów. Doktor Harris okazał się kompetentnym- współpracownikiem.
John zgadzał się z nim co do postawionych diagnoz i proponowanych metod
leczenia.
- Przez ciebie stracę pracę, Jerry - zażartował. - Jestem tu niepotrzebny.
- Dziękuję, sir. Miło mi to słyszeć.
Z notatek John wiedział już, że ostatni przypadek jest bardziej
skomplikowany. Pacjentka nazywała się Angela Grogan i miała dwadzieścia
pięć lat. Samotnie wychowywała czteroletniego synka. Mieszkała w
malutkim mieszkanku i pracowała wieczorami w kawiarni. Była w
trzydziestym drugim tygodniu ciąży. Gdy zrobiono jej badania prenatalne,
Harris zdecydował, że należy od razu przyjąć ją do szpitala. Cierpiała na
wewnątrzmaciczne opóznienie wzrostu - jej dziecko przestało rosnąć w
normalnym tempie.
- Witaj, Angelo - powitał ją John z uśmiechem. - Jestem doktor Cord.
Chyba już czas, żebyśmy podjęli jakąś decyzję.
- Decyzja może być tylko jedna: chcę iść do domu.
- Pozwól, że najpierw cię obejrzę, dobrze? - Wstępne badanie wykazało,
że poza niewłaściwymi rozmiarami dziecka nie ma powodów do niepokoju.
- No i co, jaki zapadnie wyrok? - Angela była zdenerwowana i
niespokojna.
- Dziecko jest malutkie, ale poza tym wszystko w porządku. Jeśli
zastosujesz się do naszych wskazań, powinnaś mieć normalny i udany
poród.
- Zwietnie! Więc mogę iść do domu.
- Tego nie powiedziałem. Będzie lepiej, jeśli zostaniesz w szpitalu.
Dopilnujemy, żeby dziecko znów zaczęło rosnąć.
- Ale ja nie mogę tu zostać! Matka wzięła parę dni wolnego, żeby zająć
się Garym, ale nie może rzucić pracy.
- Czy nie mógłby ci pomóc ktoś inny? - spytał ostrożnie.
- Może... ojciec dziecka?
- On nawet nie wie, że jestem w ciąży. Pojechał do Arabii Saudyjskiej,
żeby zarobić na dom. %7ładne z nas nie przepada za pisaniem listów, więc...
- Rozumiem. - Nie bardzo wiedział, co zrobić. Nie lubił, gdy przy
podejmowaniu decyzji musiał kierować się względami społecznymi czy
osobistymi, zamiast medycznymi.
- Obiecuję leżeć w łóżku. Jeśli puści mnie pan do domu, zrezygnuję z
pracy.
RS
31
- Spróbuję pogadać z kimś z opieki społecznej. Jeśli uda mi się coś
załatwić, wypiszę cię do domu.
John wrócił z Ellie do jej pokoju.
- Nie miałem tu jeszcze do czynienia z pracownikami opieki społecznej.
Jacy oni są?
- Całkiem niezli. Tak jak my, przepracowani i kiepsko opłacani.
Pomyślą, że chcesz tylko zwolnić łóżko i zwalić na nich część roboty.
- Ale ty chyba tak nie myślisz?
- Nie. Współczuję Angeli i rozumiem jej trudną sytuację, ale jestem
zdziwiona, że i ciebie stać na taką reakcję. Sześć lat temu byłaby to dla
ciebie wyłącznie kwestia medyczna. I może to tamto podejście było
słuszne?
- Możemy mimo wszystko zatrzymać Angelę w szpitalu - odrzekł,
wzruszając ramionami. - Anna, moja szwagierka, jest często bez Chrisa,
więc wiem, jak to działa na ludzi.
- Spojrzał jej prosto w oczy. - Wiesz, przez sześć lat człowiek może się
zmienić.
- Jeśli masz na myśli siebie, to nie wierzę - odparta Ellie cierpko.
- Czemu zabrałaś z biurka fotografię Nicka? - zapytał z uśmiechem,
ignorując jej wrogość.
Wyciągnęła zdjęcie z torby i z powrotem je schowała.
- Zabieram ją do domu. Nie chcę, żeby kłuła cię w oczy. - %7łebym nie
czuł się winny, tak?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]