[ Pobierz całość w formacie PDF ]

postępuje. Prawdopodobnie nie będę mógł mieć własnych dzieci. A zresztą, kto by mnie
chciał!
- Ona chciała, prawda? - spytała cicho Tessa.
Gorzko się uśmiechnął.
- Nie jest to takie pewne. Tak naprawdę nie wiedziała, jak wyglądam. Idziesz malować
do parku?
- Tak. Nie ma dziś zajęć w szkole. Dzieci pomagają przy pracy w polu.
- Racja, zapomniałem.
Odprowadził Tessę, trzymając Daniela na rękach. Oboje szli powoli, jak gdyby chcieli
przedłużyć rozmowę.
- Nie tylko ta bezczelna dziewczyna mnie martwi - zwierzył się jej. - Mam też spore
kłopoty z poprzednim zarządcą Rutgera. Musiałem go odprawić z powodu pijaństwa i
niekompetencji. O ile wiem, większość czasu spędzał, popijając z Rutgerem. Mieszka teraz w
małej chatce niedaleko Hedinge. Jest rozgoryczony, wprost chory z nienawiści. Nawet nie
ruszy palcem, by znalezć sobie nowe zajęcie. Postarałem się nawet dla niego o pracę w innym
majątku, ale wyrzucono go stamtąd już po kilku dniach. Boję się go. Jest do wszystkiego
zdolny.
- Lecz większość pracowników tego majątku to chyba porządni ludzie?
- Oczywiście! Jestem z nich bardzo zadowolony.
Tessa otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, lecz rozmyśliła się.
- Chciałaś o coś spytać - zauważył, bardzo czuły na jej reakcje.
- Nie, to głupie.
Byli już przy drzwiach, lecz żadne z nich nie spieszyło się, by je otworzyć.
- No, powiedz!
Stał w milczeniu i patrzył na nią spokojnym, surowym wzrokiem.
- No dobrze. Kiedy leżałam chora, myślałam o czymś bardzo dla mnie ważnym.
Wiedziałam, że nie jestem poważnie chora, ale może zdarzyć się inaczej. Co się wtedy stanie
z Danielem? Majorze af Ilmen, czy wolno mi pana o coś prosić?
- Naturalnie!
- Mam do pana pełne zaufanie. Czy mogę powierzyć panu Daniela na wypadek, gdyby
coś się ze mną stało? Oczywiście nie musiałby pan osobiście się nim zajmować, a tylko
zadbać o to, żeby mu było dobrze, i zapewnić mu właściwe wychowanie.
Wciągnął głęboko powietrze.
- Twoje słowa dodają mi otuchy, Tesso. Z radością zaopiekuję się chłopcem, jeżeli coś
ci się stanie. Nawet przez myśl by mi nie przeszło, żeby go oddać komukolwiek! Możesz
traktować zamek Hedinge jako jego przyszły dom. Lecz w głębi duszy mam nadzieję, że nic
złego ci się nie przytrafi.
- To miło z pana strony.
- Daniel ciebie potrzebuje - stwierdził krótko, tak jakby sądził, że jego słowa mogą
zostać niewłaściwie zrozumiane. Zawahał się przez chwilę. - Nie spojrzałaś na portret! -
dorzucił pozornie bez związku.
A więc zauważył to! Musiał bardzo długo stać na schodach.
- Nie lubię go - wyznała z niechęcią, a major nie spytał, dlaczego, mimo że miał na to
ochotę. Otworzył jej drzwi, postawił Daniela na ziemi i poszedł dalej przez hall. Tessa stała
oparta o framugę. Długo za nim patrzyła, a jej serce ścisnęło się z bólu. Cała jego postać
wyrażała tak wiele skrywanego cierpienia i tak wiele dumnej samotności...
- Majorze af Ilmen! - zawołała, zanim zdążyła pomyśleć. Odwrócił się, a ona rzuciła
bez tchu: - Uważam, że mimo zniekształconej twarzy, jest pan o wiele piękniejszy niż hrabia
Rutger.
Przez chwilę stał zaskoczony, nic nie mówiąc, a potem odrzekł z uśmiechem:
- Nie, Tesso, tak nie można. Powiedziałaś to z litości. Po prostu jest ci mnie żal.
- Nie - zaprotestowała stanowczo. - Pana twarz jest o wiele bardziej interesująca,
bardziej męska i pociągająca, a pana oczy wyrażają pełne zrozumienie dla wszystkich
żyjących istot. Wiem, że próbuje pan ukryć to wewnętrzne ciepło, ale to niemożliwe.
Wszyscy w majątku kochają pana. Wszyscy! No, może z jednym wyjątkiem - zakończyła
słabo.
Niepewny uśmiech zadrżał na jego wargach.
- Kogo miałaś na myśli?
- Ją, tę dziewczynę.
- Ach, ją! - zaśmiał się z ulgą. Nagle wydał się taki szczęśliwy, że Tessa spojrzała na
niego zdziwiona. Podszedł parę kroków bliżej. - Tesso, nie musisz się już bać Johanny. Już jej
nie ma.
Oczy Tessy rozszerzyły się.
- Tak - potwierdził i uśmiechnął się szeroko. - Trafiła do więzienia. Tam ją wykąpano,
przeziębiła się i zmarła. Zresztą i tak miała szczęście. Sprawdzono tę stertę nawozu koło jej
domu i za to, co tam znaleziono, zostałaby ścięta. Ale udało jej się tego uniknąć.
Tessa westchnęła.
- Skłamałabym, gdybym powiedziała, że się martwię. Ale co ze zwierzętami? Tak
wiele o nich myślałam.
- Są tu, wszystkie razem!
- Tutaj? - spytała rozpromieniona. - Muszę więc zajrzeć do obory i przywitać się z
nimi. Myśli pan, że mnie poznają?
- Z pewnością.
W końcu wyszła do parku z niecierpliwiącym się Danielem na ręku.
Nastały jesienne przymrozki. Mgła i szron kładły się na polach. Mimo że nie spadł
jeszcze śnieg, Tessa musiała przestać malować na powietrzu, gdyż bała się o zdrowie Daniela.
Nauczyła się kochać Hedinge: zabudowania, park, pola i łąki, a dzięki lekcjom
poznała prawie wszystkich mieszkańców majątku. Szeptano wprawdzie to i owo za jej
plecami, lecz nikt jej wprost niczego przykrego nie powiedział. Wszyscy okazywali jej
życzliwość. Dawna kochanka Rutgera dostała pracę w mieście, więc z tej strony już nic
Tessie nie groziło.
Tessa z każdym dniem coraz bardziej ceniła sobie obecność majora Nikolasa af Ilmen. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •