[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Mówiła też o swojej pracy i o Forreście, a blask jej oczu świadczył o tym, jak
bardzo pokochała tego mężczyznę.
Tamta noc bardzo zbliżyła je do siebie.
Nasz plan się powiedzie. Musi.
Z powodu korków na drogach Forrest jechał bardzo wolno, co wzmagało
jego irytację. Czekając na kolejnym skrzyżowaniu, niecierpliwie bębnił palcami
po kierownicy.
Zwiatło zmieniło się i Forrest nacisnął na gaz.
Oczywiście zrozumiał aluzję Michaela. W ten niekoniecznie subtelny
sposób Michael chciał dać mu do zrozumienia, że martwi go ponury nastrój
brata.
Dobrze więc, popracuje nad sobą.
Jego rodzina nie jest przecież winna temu, że okazał się nieudacznikiem
życiowym, który obdarzył uczuciem niewłaściwą kobietę.
To nie ich wina, że nie mógł spać, nie miał apetytu i czuł się bardzo
nieszczęśliwy.
To nie ich wina, że wciąż kochał Jillian Jones-Jenkins.
Nie, to nie do końca było prawdą. Kochał Jillian, lecz tę, której obraz
nosił w sercu, a nie rzeczywistą kobietę, tak niepodobną do istoty z jego marzeń.
Miał nadzieję, że czas zaleczy rany, pomoże mu przywyknąć do pustki i
samotności. Być może kiedyś zapomni o tym, że został zdradzony i oszukany.
Forrest zaparkował samochód przed domem Andrei i wysiadł. W ostatniej
chwili, przypominając sobie instrukcje Andrei, cofnął dłoń, którą dotykał już
dzwonka.
Robi się na bóstwo, by wstąpić do baru. Kobiety to naprawdę istoty
zadziwiające.
W holu zatrzymał się na chwilę i ze zdziwieniem wciągnął w nozdrza
powietrze.
Mógłby przysiąc, że wyczuwa zapach pieczonego kurczaka, ale to było
zupełnie nieprawdopodobne. Po co ktoś szykujący się do wyjścia na
hamburgerową ucztę miałby piec kurczaka?
Nie, z pewnością się mylił. To głód podsunął mu tę myśl o chrupiącym
kurczaku.
Przechodząc do salonu, Forrest zdjął krawat i wsunął go do kieszeni.
Potem zdjął marynarkę i zawiesił ją na oparciu krzesła.
Hej, Andreo, twoja niania już przyszła, by czuwać nad śpiącymi
maleństwami. Zwróć uwagę na słowo śpiącymi , siostrzyczko. Czy jesteś
wystarczająco piękna, by wybrać się do baru? Zamilkł na moment. Hej,
gdzie się ukrywasz, mała?
Witaj, Forreście usłyszał za sobą czyjś głos. Obrócił się szybko, a w
jego oczach odmalowało się zdumienie.
Otworzył usta, by coś powiedzieć, lecz stwierdził, że brakuje mu
powietrza i musi najpierw odetchnąć.
Jillian? zapytał z niedowierzaniem.
Tak, Forreście, to ja... Jillian.
W milczeniu patrzył na nią, a jego serce łomotało w piersi gwałtownie.
Miała na sobie dżinsy, czerwoną koszulkę ozdobioną podobizną
różowego słonia i czerwone skarpetki. Była najatrakcyjniejszą wśród znanych
mu kobiet. Wydawała się samym uosobieniem piękna. Och, Boże, jak bardzo ją
kochał.
Zrobił krok w jej stronę, po czym przystanął, a jego czoło przecięła
głęboka zmarszczka.
Spokojnie, MacAllister, ostrzegał sam siebie w duchu. Myśl trochę,
idioto. Nie miał pojęcia, skąd i po co zjawiła się tutaj ta kobieta, ale lepiej, by
pamiętał, że to właśnie ona wykorzystała go i oszukała. Po raz drugi śliczna pani
Jones-Jenkins nie nabierze go na swoje sztuczki.
A więc o co chodzi? zapytał, starając się nie okazywać wzruszenia.
Czy wybierasz się razem z Andreą i Deedee na hamburgera i frytki?
Nie. Andrei nie ma w domu, Forreście. Dzwoniła do ciebie z księgarni
Deedee. Jestem tutaj tylko ja i dzieci. Z różnych przyczyn ty i ja będziemy tu
dzisiaj sami.
Aha, pomyślał Forrest, kolejny spisek. Najpierw Michael i jego
dziwaczne żądanie, by nie wychodził, dopóki nie odezwie się telefon, a potem
prośba Andrei, żeby został z blizniakami. W jej mieszkaniu czekała na niego
Jillian, która najwyrazniej zaplanowała to wszystko, gdyż z jakichś powodów
zapragnęła spotkać się z nim sam na sam.
O co im wszystkim chodzi?
Czego chce Jillian?
Postanowił dowiedzieć się tego.
Tym razem na szczęście miał nad Jillian przewagę. Wiedział, że został
zwabiony podstępem. Zachowa szczególną ostrożność. Posłucha głosu
rozsądku, a nie serca.
Dobrze. Skinął powoli głową. Proszę powiedzieć, o co chodzi, pani
Jones-Jenkins.
Uff! Jillian odetchnęła z ulgą. Forrest nie zamierzał obrócić się na pięcie i
wyjść stąd natychmiast. Nie uśmiechał się tak bardzo chciałaby zobaczyć jego
cudowny uśmiech ale też nie okazywał jej otwarcie niechęci. Jej plan musiał
się powieść, po prostu musiał. Tak bardzo go kochała.
Czy możemy usiąść? spytała.
Jak sobie życzysz odparł obojętnym tonem. Usiadł na krześle, zaś
Jillian opadła na kanapę naprzeciw niego, wdzięczna, że jej drżące nogi doniosły
ją aż tak daleko.
Forreście zaczęła nieśmiało przez ostatni tydzień co dzień
przychodziłam tutaj.
Skrzyżował ramiona.
Po co?
Jillian patrzyła na niego przez długą chwilę. Bliskość Forresta, jego
męska uroda znów wzbudzały w niej pożądanie. Wstrzymała oddech, gdy jej
spojrzenie zatrzymało się na mocnych, pięknie umięśnionych ramionach.
Doskonale pamiętała, jak dobrze jest znalezć się w ich objęciu.
A jego usta... Och, wielkie nieba. Nagle oblała ją fala gorąca. Jak
cudowny był dotyk jego rąk.
Przestań, Jillian, strofowała się w myśli. Masz do wypełnienia niezwykle
trudną misję, która wymaga rozważnego działania.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]