[ Pobierz całość w formacie PDF ]

po imieniu. Za pózno. Niechętnie odwróciła się.
Pani Mathiesen podążała ku niej, rozpływając się w uśmiechu, choć jej
mąż najwyrazniej starał się ją powstrzymać. Ansgar wyglądał na
zakłopotanego, natomiast panna Fryksten nie wykazywała ochoty na
rozmowę.
- Co za miłe spotkanie, pani Ringstad - odezwała się radośnie pani
Mathiesen. - Moja synowa opowiedziała mi ostatnio, że jej ciocia, pani
Muus, wynajmuje część willi pani mamie. Doprawdy świat jest mały.
Słyszeliśmy także, że pani mama straciła dziecko. Tak nam przykro.
Elise skinęła głową i potwierdziła:
- Owszem, bardzo ciężko to przeżyła.
Pani Mathiesen wydawała się odrobinę zdziwiona.
- Naprawdę? W jej wieku? Zresztą ma już czworo dzieci.
- %7ładnej matki nie stać na stratę choćby jednego dziecka, pani
Mathiesen.
Pani Mathiesen spoważniała.
- To prawda. Ani matki, ani babci. Elise poruszyła się niespokojnie.
- A gdzie ma pani dziś małego Hugo?
- Jest razem z moim mężem i pozostałymi dziećmi jest na dole przy
menażerii i oglądają małpy.
Pani Mathiesen zwróciła się do młodych. Pewnie się pobrali, skoro o
Helenę Fryksten mówiła  moja synowa".
- Możecie sobie pójść w dół. Tam są i małpy, i pawie. Ku zdumieniu
Elise synowa powstrzymała ją.
- Nie, mamo! Lepiej pójdzmy do fontanny na górę. Stamtąd roztacza się
taki piękny widok.
Skinęła głową w kierunku Elise, pociągnęła Ansgara i odeszli.
Pani Mathiesen odprowadziła ich zdumionym spojrzeniem.
- A co jej się stało?
Pan Mathiesen tymczasem podjął rozmowę.
- A co u pani słychać, pani Ringstad?
- Dziękuję, dobrze.
- Może mógłbym pani w czymś pomóc?
- Naprawdę dziękuję. Bardzo dobrze radzimy sobie teraz, kiedy oboje
zarabiamy. Otrzymałam posadę w biurze u majstra Paulsena w przędzalni
Graaha.
Popatrzył na nią zdumiony.
- No, no, znakomicie. Gratuluję. Ma pani coś przeciwko temu, że
przejdziemy się spacerkiem w stronę menażerii i zerkniemy na małego
Hugo?
Pokręciła głową.
- Oczywiście nie zdradzimy się, kim jesteśmy. Może pani na nas
polegać.
- Dziękuję za wyrozumiałość, panie Mathiesen.
- Nie powiemy nic nawet pani mężowi. Udamy starych znajomych pani
mamy czy coś w tym stylu.
Elise uśmiechnęła się z ulgą, ale gdy tylko zniknęli jej z oczu,
zastanowiła się nad zachowaniem panny Fryksten. Nie tak dawno
nakrzyczała na nią, zarzucając jej bezwzględność. Mówiła, że jest
rozpieszczona i bez serca, a dziś wydawała się niemal zawstydzona i
zakłopotana, jakby krępowała się spojrzeć jej w oczy. Czy wreszcie coś
zrozumiała?
Elise pokręciła głową zdezorientowana. Nieważne, jaki był powód,
ulżyło jej, że uniknęła z nią rozmowy.
W tej samej chwili nadbiegła Jenny, a za nią mignęła Elise Hilda z
Reidarem pchającym wózek.
Jenny wydawała się radośniejsza niż kiedykolwiek. Zwietnie radziła
sobie z dziećmi, a ostatnio Elise pozwoliła jej nawet pomagać przy
przewijaniu Jensine. Dziewczynka pochyliła się nad wózeczkiem z
zapałem.
- O, obudziłaś się, maleńka? Jaka ty jesteś dziś śliczna! Masz nową
czapeczkę? - Odwróciła się do Elise i zapytała: - A gdzie Hugo? Poszli
wszyscy na dół popatrzeć na inne zwierzęta? Zdaje mi się, że ich tam
widziałam.
Elise pokiwała głową z uśmiechem.
- My też tam zaraz pójdziemy, to sobie popatrzysz na małpy. Teraz
jednak muszę poczekać na znajomych.
- Mogę popchać wózek?
- Możesz, ale tu blisko, tam i z powrotem. A gdzie jest dziś Hjalmar?
- Nie wiem. Zniknął zaraz po pracy.
- A Marta?
- Też nie wiem. Już dawno jej nie widziałam.
- Dawno? Jak to?
- Nie spała dziś w nocy w swoim łóżku. Nie kupiła też mleka i syropu.
Ze starych fusów ugotowałam kawę i znalazłam suchą kromkę chleba, ale
niezbyt mi smakowało.
Elise sięgnęła ręką do kieszeni.
- Masz tu ode mnie dziesięć ore. Biegnij kupić cztery ciastka. Tam w
kiosku sprzedają dwa za pięć ore.
Jenny zrobiła wielkie oczy.
- Po jednym dla każdego?
- Nie, wszystkie cztery dla ciebie. Pozostali jedli obiad. Jenny ruszyła
biegiem, a tymczasem Hilda i Reidar dotarli na miejsce.
- A dokąd pobiegła Jenny?
- Kupić ciastka w kiosku. Nic nie jadła przez cały dzień. Hilda pokręciła
głową.
- No tak, i ty jej zafundowałaś! Nie możesz uratować całego świata,
Elise. Lepiej idz do gminy i przedstaw tam sytuację Jenny. Spróbuj
umieścić ją w tej nowej ochronce dla dzieci czy jak to się nazywa.
Elise nie odezwała się. Widziała, jak dziewczynka rozkwitła, odkąd
zaczęła się opiekować Jensine i przestała dzwigać ciężkie paczki. Jeśli to
prawda, że nie będzie można dłużej polegać na Marcie, zatroszczę się o to,
by dziewczynka zjadała porządny posiłek przed odejściem, postanowiła.
- Pozostali poszli na dół do menażerii. A co z wami?
- Nie chce mi się tam iść. Widziałam małpy już tyle razy. Może
pójdzmy, Reidar, na górę do fontanny?
Reidar przytaknął.
- Chętnie pójdę na górę, żeby zobaczyć  laterna magica". Hilda
popatrzyła na niego pytającym wzrokiem.
- A co to jest?
- Taki aparat, rodzaj peryskopu, który rzutuje, to znaczy wyświetla
obrazy na biały ekran.
- Idziesz z nami? - zwróciła się do Elise Hilda.
- Muszę tu poczekać na wszystkich - wyjaśniła. - Może umówmy się już
przy ognisku, zanim zapłonie.
Nic nie opowiedziała Hildzie o babci Anne Sofie i póki co wolała się z
tym wstrzymać. Zobaczy, jak to się ułoży.
Hilda i Reidar zdążyli odejść, a Jenny nadbiegła z buzią pełną ciastek, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •