[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
umarłabym trzymając rękę przyjaciela w mojej ręce. Co prawda, gdybyśmy przeżyli ten rok razem,
nie umarłabym tak szybko.
Niech siÄ™ dzieje wola Boga!
5 lutego
Och, przyjdz, Armandzie, przyjdz, cierpię straszliwie, mój Boże, umieram! Byłam wczoraj
tak smutna, że zapragnęłam spędzić wieczór poza domem, aby nie dłużył się tak jak wczorajszy.
Rano był u mnie książę. Zdaje mi się ciągle, że obraz tego starca, zapomnianego przez śmierć,
przyśpiesza mój koniec.
Mimo, że miałam wysoką gorączkę, kazałam się ubrać i zawiezć do Wodewilu. Julia
uszminkowała mnie, bo inaczej wyglądałabym jak trup. Zajęłam tę samą lożę, w której umówiłam
się z panem po raz pierwszy. Przez cały czas miałam wzrok utkwiony w to miejsce, które pan
wówczas zajmował, a które wczoraj zajmował jakiś prostak. Osobnik ten śmiał się hałaśliwie ze
wszystkich bzdur, jakimi sypali aktorzy. Zawieziono mnie do domu na wpół martwą. Kaszlałam i
plułam krwią przez całą noc. Dzisiaj nie mogę już mówić, z trudem poruszam rękoma. Mój Boże,
umieram! Oczekiwałam tego, ale nie wierzę, by można było cierpieć więcej, niż cierpię, i jeśli...
Od tego słowa począwszy litery, jakie Małgorzata usiłowała jeszcze nakreślić, były
nieczytelne i dalszy ciąg pisała już Julia Duprat.
18 lutego
Panie Armandzie,
od dnia kiedy Małgorzata zapragnęła pójść do teatru, była coraz bardziej chora. Straciła
prawie zupełnie głos, a potem zdolność poruszania rękami i nogami. Jak bardzo cierpi nasza biedna
przyjaciółka, nie da się opisać. Nie przywykłam do tego rodzaju wzruszeń i żyję w ustawicznym
strachu.
Jakżebym chciała, aby pan się znalazł koło nas! Małgorzata jest prawie stale w malignie, ale
w malignie czy na jawie zawsze wymienia pana imię, o ile może wymówić choćby jedno słowo.
Lekarz powiedział mi, że ona długo nie pociągnie. Odkąd jest tak chora, książę przestał ją
odwiedzać. Powiedział lekarzowi, że ten widok zle na niego działa.
Pani Duvernoy nie zachowuje się jak należy. Ta kobieta, sądząc, że uda jej się wyciągnąć
patę groszy od Małgorzaty, na której koszt żyła prawie całkowicie, podjęła jakieś zobowiązania i
nie może ich teraz dotrzymać. Widząc, że jej sąsiadka na nic się już jej nie przyda, przestała nawet
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
do niej zaglądać. Wszyscy ją opuszcząją. Pan G., osaczony przez długi, musiał ponownie wyjechać
do Londynu. Wyjeżdżając przysłał nam trochę pieniędzy. Uczynił wszystko, co mógł, mimo to
znowu zrobiono zajęcie. Wierzyciele czekają już tylko na śmierć Małgorzaty, aby móc urządzić
licytacjÄ™.
Chciałam zużytkować moje ostatnie zasoby, aby położyć kres zajęciom, ale komornik
powiedział mi, że to byłoby bezcelowe, bo ma jeszcze inne egzekucje do wykonania. Skoro i tak
ma umrzeć, lepiej machnąć na wszystko ręką niż ratować cokolwiek dla rodziny, której nie chciała
nigdy widzieć i która jej nie lubiła. Nie może pan sobie wyobrazić, w jakiej  pozłacanej nędzy
umiera biedna Małgorzata. Wczoraj nie miałyśmy ani grosza. Srebra, klejnoty, kaszmiry, wszystko
jest zastawione, reszta sprzedana albo zajęta. Małgorzata ma jeszcze świadomość tego, co się
wokół niej dzieje,i cierpi ciałem, sercem, duchem. Azy toczą się po jej policzkach zapadłych i
bladych. Gdyby pan mógł ją zobaczyć, nie poznałby pan twarzy, którą pan tak kochał. Wymusiła
na mnie obietnicę, że będę do pana pisała, kiedy ona już nie będzie mogła, i teraz piszę w jej
obecności. Spogląda ku mnie, ale mnie nie widzi, jej oczy są już zasnute bielmem śmierci. A
przecież uśmiecha się, jestem pewna, że cała jej dusza jest pochłonięta myślą o panu.
Ilekroć ktoś otwiera drzwi, oczy jej rozświetlają się - ona wciąż wierzy, że pan wejdzie lada
chwila. A potem, widząc, że to nie pan, jest twarz przybiera znowu męczeński obraz, pokrywa się
zimnym potem, a policzki stajÄ… siÄ™ purpurowe.
19 lutego, północ
Jakże smutny był dzisiejszy dzień, mój biedny panie Armandzie! DziśranoMałgorzata miała
duszność, lekarz puścił jej krew i na chwilę odzyskała głos. Doktor poradził jej wezwać księdza.
Powiedziała, że się zgodzi, i lekarz sam poszedł po księdza do Zwiętego Rocha.
Tymczasem Małgorzata przywołała mnie do swego łóżka, poprosiła, abym otworzyła
szafkę, wskazała mi czepek i długą koszulę przybraną w koronki, i powiedziała gasnącym głosem:
- Zaraz po spowiedzi umrÄ™, wtedy ubierzesz mnie w to wszystko.
Pocałowała mnie płacząc i dodała:
- Mogę jeszcze mówić, ale kiedy mówię, duszę się. Duszę się! Powietrza!
Rozpłakałam się, otworzyłam okno i wkrótce potem wszedł ksiądz.
Poszłam mu na spotkanie. Kiedy się dowiedział, u kogo się znajduje, okazał jakby lęk, że
zostanie zle przyjęty. Powiedziałam mu:
- Proszę wejść śmiało, proszę dobrodzieju.
Posiedział krótko w pokoju chorej i wyszedł mówiąc:
Generated by Foxit PDF Creator © Foxit Software
http://www.foxitsoftware.com For evaluation only.
- %7łyła jak grzesznica, ale umrze jak chrześcijanka.
Wrócił po kilku chwilach w towarzystwie ministranta niosącego krucyfiks oraz zakrystiana, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •