[ Pobierz całość w formacie PDF ]
No tak, nie ma kobiety, która by nie pragnęła Gianniego, pomyślała Megan.
- Zauważyłam, jak na ciebie patrzy - powiedziała. - Co chwilę rzucała mi pogar-
dliwe spojrzenia.
- Chcę ci to wynagrodzić. Idealnie wypełniasz swoje obowiązki, jesteś pracowita,
dyskretna i masz nienaganne maniery. Zrobiłaś furorę, nie tylko pokazując oranżerię i
ogród. W związku z tym chciałbym zaproponować ci awans - powiedział poważnie, choć
w jego oczach pojawiły się iskierki. - Chcę dać ci większą władzę w moim pałacu,
carissima - zakończył niemal szeptem, kładąc dłonie na jej ramionach.
Kiedy milczała, wsunął palec pod ramiączko jej sukni.
- Nie rozumiem - powiedziała wolno Megan. - Chyba nie chcesz mi się oświad-
czyć?
R
L
T
- Oczywiście, że nie, ale jesteś blisko... Chyba wiesz, co ci proponuję. - Pochylił
głowę i teraz niemal dotykał ustami jej warg.
Patrzyła w jego lśniące oczy, nadal nie rozumiejąc, co ma na myśli.
- Naprawdę nie wiesz, o co chodzi? - spytał z niedowierzaniem.
Meg pokręciła głową. Widać było, że Gianni toczy wewnętrzną walkę, starając się,
aby dobre maniery nie ustąpiły rosnącej żądzy. Rozejrzał się po oranżerii, otworzył usta,
jakby chciał coś powiedzieć, ale szybko się rozmyślił.
- Powiedz wreszcie, o co chodzi? - powiedziała niecierpliwie Meg.
- Chcę, żebyś mnie dobrze zrozumiała. Nie proponuję ci małżeństwa, nie chodzi
też o miłość. Nie jestem do tego zdolny.
Serce Meg biło coraz szybciej. Czuła, że cokolwiek Gianni powie, i tak mu ule-
gnie. Patrzyła na niego jak zaczarowana, nie mogąc ruszyć się z miejsca.
- W moim świecie małżeństwo to formalność, chodzi o majątek. Nie ma to nic
wspólnego z miłością i opiera się wyłącznie na chłodnej kalkulacji. Ożenię się dla dobra
mojej rodziny. Muszę mieć potomka. Wybiorę sobie na żonę bogatą Włoszkę, która
wniesie pokazne wiano i wzmocni pozycję Bellinich. W moich sferach mężczyzni szu-
kają prawdziwych przyjemności poza małżeńską sypialnią - zakończył niemal szeptem.
Meg zmarszczyła czoło, próbując zrozumieć, co Gianni do niej mówi.
- Zdecydowanie większą swobodę mam w doborze kochanki niż żony. Wybrałem
ciebie.
Megan zdawało się, że śni. Gianni uniósł dłoń i zaczął głaskać jej włosy. Stała
oniemiała i dopiero gdy objął ją w talii, doszło do niej, że to się dzieje naprawdę.
- Kiedy przyjechałaś do Castelfino, od razu pokazałaś, że jesteś kobietą, która wie,
czego chce, ale ostrzegam cię, że ze mną nie wygrasz. Do tej pory żadnej kobiecie się to
nie udało.
Megan patrzyła na niego nieruchomym wzrokiem. Gianni czekał. Gorączkowo
szukała słów, aby mu odpowiedzieć, ale nic nie przychodziło jej do głowy.
- Może właśnie nadeszła ta chwila - wyszeptała wreszcie.
- Przecież wiesz, że zakazany owoc smakuje najbardziej - odparł Gianni, pożądli-
wie patrząc na jej rozchylone usta.
R
L
T
Mówił tak, jakby poznał jej myśli i uczucia, jakby stała się jego własnością.
- Pragnę cię - wyszeptał, a potem chwycił ją za ramiona i pocałował w usta.
Jego pocałunek był mocny, namiętny, władczy. Meg poddała się, przywierając do
niego rozgrzanym ciałem, ale po chwili się opamiętała.
- Nie mogę!
Gianni uniósł palcem jej podbródek, a potem znów namiętnie pocałował ją w usta.
- Możesz. Kiedy pokażę ci, czym jest prawdziwa rozkosz, nigdy nie będziesz
chciała być z innym mężczyzną.
- Wiem, ale... - przerwała, czując, że nie potrafi mu tego wyjaśnić. - Ja... nie wiem,
co to znaczy być zakochaną.
Gianni cofnął się. Meg chwyciła go rozpaczliwie za ramię.
- Chcesz powiedzieć, że się mnie boisz?
- Nie!
- To dlaczego chcesz odmówić sobie i mnie takiej przyjemności? A miłość? Ja też
nie wiem, co to znaczy kochać.
Meg zawstydzona przytuliła policzek do jego białej koszuli. Chciała go całować, a
jednocześnie czuła, że popełnia błąd. Nadal była dziewicą, więc cóż mogła ofiarować
doświadczonemu mężczyznie? Nie miała pojęcia, jak się kochać, a co dopiero być jego
partnerką i odwzajemniać wyszukane pieszczoty.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]