[ Pobierz całość w formacie PDF ]

bracie: czy cel jakiego brakuje ludzkości nie jest brakiem ludzkości samej brzmi to całkowicie w
duchu kolektywizmu. > Poza podstawowym faktem, e wspólnota kolektywistyczna mo e rozciągać się
jedynie w takiej mierze w jakiej istnieje lub mo e być osiągana jedność celów jednostek, tendencję
kolektywizmu do przyjmowania postaci partykularnej i ekskluzywnej wzmacniają liczne czynniki
dodatkowe. Najwa niejszy spośród nich sprowadza się do tego, e pragnienie jednostki do identyfikacji
z grupą jest wynikiem poczucia ni szości, i przez to jej potrzeby mogą być zaspokojone tylko wtedy,
gdy przynale ność do grupy da jej jakąś wy szość nad outsiderami. Dalszą pobudką do stopienia się z
osobowości z grupą staje się czasem, jak się wydaje, sam fakt, e gwałtowne instynkty, o których
jednostka wie, e wewnątrz grupy muszą być powstrzymane, mogą być uwolnione w zbiorowym
działaniu przeciwko outsiderom. Tytuł pracy R. Niebuhra Moral Man and Immoral Society (Moralny
człowiek, niemoralne społeczestwo) wyra a głęboką prawdę, jakkolwiek nie bardzo mo emy się
zgodzić z konkluzjami jakie autor wyprowadza z tej tezy. Rzeczywiście, jak mówi on w innym miejscu
wśród współczesnych ludzi wzrasta tendencja do uwa ania się za moralnych w związku z
przypisaniem swych występków coraz większym grupom.
doktorze Niebuhrze The Twenty Years' Crisis, 1941, s. 293.> Działanie w imieniu grupy zdaje się
uwalniać ludzi od wielu nakazów moralnych, które kontrolują ich zachowanie jako jednostek
wewnątrz grupy. Zdecydowanie wroga postawa jaką większość planistów ywi wobec
internacjonalizmu, znajduje dodatkowe wyjaśnienie w fakcie, e w istniejącym świecie wszystkie
zewnętrzne kontakty grupy są przeszkodami w efektywnym planowaniu tych jej sfer, w których się
tego podejmują. Nie jest więc przypadkiem, jak ku swemu zmartwieniu odkrył redaktor jednego z
najobszerniejszych zbiorowych studiów nad planowaniem, e większość planistów to wojujący
nacjonaliści.
Symposium, 1937, s. XX.> Nacjonalistyczne i imperialistyczne skłonności socjalistycznych planistów,
znacznie bardziej powszechne, ni się ogólnie uwa a, nie zawsze są tak jawne, jak na przykład w
wypadku Webbów i niektórych pozostałych wczesnych Fabianów, którzy w charakterystyczny sposób
połączyli entuzjazm dla planowania z głęboką czcią dla du ych i potę nych jednostek politycznych oraz
z pogardą dla małych pastw. Historyk Elie Havely mówiąc o Webbach, których poznał czterdzieści lat
wcześniej, zauwa a, e ich socjalizm był głęboko antyliberalny. Nie nienawidzili oni Torysów, w
rzeczywistości byli dla nich niezwykle wyrozumiali, ale dla gladstoskiego liberalizmu byli bez litości.
Był to okres wojny burskiej i zarówno postępowi liberałowie, jak i ludzie, którzy zaczęli tworzyć Partię
Pracy wielkodusznie stanęli po stronie Burów przeciwko imperializmowi brytyjskiemu w imię
wolności i człowieczestwa. Ale oboje Webbowie i ich przyjaciel Bernard Shaw stali z boku. Byli
ostentacyjnie imperialistyczni. Dla liberalnego indywidualisty niepodległość małych narodów mo e
coś znaczyć. Dla kolektywistów takich jak oni, nie znaczyła ona nic. Wcią słyszę jak Sidney Webb
wyjaśnia mi, e przyszłość nale y do administracyjnie wielkich narodów, gdzie urzędnicy sprawują
władzę a policja utrzymuje porządek. W innym zaś miejscu Havely cytuje Bernarda Shawa
stwierdzającego mniej więcej w tym samym czasie, e świat z konieczności nale y do pastw
wielkich i potę nych, małe muszą wejść w ich granice, albo zostaną starte z powierzchni
ziemi.
Epilogue, I, s. 105-106.> Przytoczyłem w całej rozciąghłości ustępy, które nie stanowiłyby zaskoczenia
dla kogoś w rodzaju niemieckich przodków narodowego socjalizmu, poniewa dostarczają one jak e
charakterystycznego przykładu takiej właśnie gloryfikacji władzy, która łatwo prowadzi od socjalizmu
do nacjonalizmu, i która głęboko oddziałuje na etyczne poglądy wszystkich kolektywistów. W tej
mierze w jakiej odnosi się to do praw małych narodów, Marks i Engels nie byli wiele lepsi ni większość
innych konsekwentnych kolektywistów. Poglądy jakie okazjonalnie wypowiadali na temat Czechów
czy Polaków podobne są do głoszonych współcześnie przez narodowych socjalistów.
Rewolucja i kontrrewolucja oraz list Engelsa do Marksa z 23 maja 1851 roku.> Podczas gdy wielkim
indywidualistycznym filozofom społecznym dziewiętnastego wieku takiemu Lordowi Actonowi czy
Jakubowi Burkharltowi a po współczesnych socjalistów, jak Bernard Russell, który odziedziczył
tradycję liberalną, władza jawiła się zawsze jako arcyzło, to dla zadeklarowanych kolektywistów jest
ona celem samym w sobie. Pragnienie zorganiozowania ycia społecznego zgodnie z jednostkowym
planem nie wynika, jak to tak trafnie scharakteryzował Russell, jedynie z pragnienia
władzy. Jest ono nawet w większym
stopniu wynikiem tego, e aby osiągnąć swój cel kolektywiści muszą stworzyć władzę władzę
sprawowaną przez ludzi nad innymi ludzmi w nieznanym dotąd rozmiarze oraz, e sukces ich zale y od
tego, w jakim stopniu władzę taką posiądą. Pozostaje to prawdą nawet mimo tego, i wielu liberalnych
socjalistów kieruje się w swych usiłowaniach tragiczną iluzją, e poprzez pozbawienie osób
prywatnych władzy jaką posiadają w systemie indywidualistycznym i przekazanie jej społeczestwu,
będą mogli władzę unicestwić. Wszyscy, którzy myślą w ten sposób przeoczą fakt, e w wyniku
skoncentrowania władzy, tak by mogła być u yta w słu bie jednego planu, następuje nie tylko jej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •