[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Niedługo czekaliśmy. W trzy dni po
ukończeniu naszej pracy otrzymaliśmy
zawiadomienie.
Było to zwyczajne zaproszenie w rodzaju
tych, jakie rozsyła się na wieczorki tańcujące .
Brzmiało w ten sposób.
Profesor G. E. Challenger (b. prezydent
Instytutu Zoologicznego, właściciel wielu
honorowych tytułów i odznaczeń, których liczba jest
tak wielka, że nie pomieściłaby się ha tej karcie)
zaprasza Mr. Jonesa (bez żony) na wtorek 21-go
czerwca, godzinę 11.30 przed południem, aby
zechciał być świadkiem zwycięstwa ducha nad
materją w Hengist Down, Sussex.
Specjalny pociąg z dworca Wiktorji o 10.5.
Pasażerowie płacą za bilet sami. Zniadanie
ewentualnie po doświadczeniu (zależnie od
okoliczności). Stacja Storrington.
Listy z podaniem nazwiska wielkiemi
literami należy przesyłać pod adresem 14 Bis,
Enmore Gardens, S.W.
Poszedłszy do Malone a, zastałem go z
podobnym biletem w ręku.
- Przysłał go nam jedynie dla żartu - rzekł z
uśmiechem. - Musimy tam być przecież w każdym
razie. Ale mówię ci że cały Londyn kipi. Stary jest w
swoim żywiole.
W końcu nadszedł wielki dzień. Co do mnie,
udałem się na miejsce wieczorem poprzedniego dnia,
aby się upewnić, że wszystko w porządku, świder był
odpowiednio nastawiony, ciężar przymocowany,
łączniki elektryczne działały sprawnie. Byłem
zadowolony, że rolę moją w tern niezwykłem
doświadczeniu odegrałem bez zarzutu. Prąd
elektryczny miał być włączony w miejscu odległem
o pięćset yardów od wejścia do tunelu, aby nie
narazić obecnych na niebezpieczeństwo i tu
umieszczono odpowiedni taster. Kiedy rankiem tego
brzemiennego w następstwa dnia wyjechałem na
powierzchnię uspokojony, wybrałem się na spacer na
pobliskie wzgórze, aby przyglądnąć się
przygotowaniom.
Zdawało się, że do Hengist Down przybył
cały świat. Jak daleko mogłem sięgnąć wzrokiem,
drogi roiły się od ludzi. Automobile zwoziły
pasażerów - kołysząc się i potykając na wybojach - i
wysadzały ich przed bramą osiedla. Tu czekała cała
armja odzwiernych, którzy nie zważając na obietnice
i pieniężne datki wpuszczali do wnętrza tylko
zaproszonych. Ci, którzy nie mogli pokazać biletu
zebrali się tłumnie na stoku wzgórza, które
przypominało obecnie z wyglądu Wydmy Epson
podczas Derby. Na terenie osiedla otoczonego
drutem, pewne miejsca przeznaczono dla gości
uprzywilejowanych. Znajdowały się tu ogrodzenia
dla panów, dla członków Izby Niższej, dla
przedstawicieli towarzystw aukowych i dla sławnych
uczonych, między którymi znajdował się Le Pellier
Sorbony i Dr. Driesinger z Akademji Berlińskiej.
Specjalne miejsca zarezerwowano dla trzech
członków Królewskiej Rodziny.
O kwadrans na dwunastą przyjechali ze stacji
omnibusami zaproszeni goście. Wróciłem do osiedla,
aby asystować przy ich przyjęciu. Profesor
Challenger stał obok ogrodzenia dla gości, przybrany
we frak, białą kamizelkę i błyszczący cylinder, z
wyrazem pewności siebie i wprost obrażającej
pobłażliwości na twarzy. Sam prowadził a czasem
zapędzał swoich gości na wyznaczane miejsca, a po
pewnym czasie wstąpił na wzniesienie, zebrawszy
dokoła siebie elitę towarzystwa i rozglądnął się z
miną przewodniczącego, który spodziewa się
gorącego przyjęcia. Ponieważ jednak nikt nie
przerywał milczenia, przystąpił od razu do rzeczy.
- Panowie - ryknął, a głos jego słychać było
w najdalszych zakątkach osiedla. - Tym razem nie
potrzebuję zwracać się do pań. Jeśli nie zapraszałem
ich na to zebranie, to nie z braku szacunku, gdyż
mogę powiedzieć - z niedzwiedzim humorem i
szyderską skromnością - że stosunki, jakie mnie z
niemi łączyły były zawsze znakomite, a nawet
serdeczne. Prawdziwa przyczyna leży w tern, że
nasze doświadczenie grozi pewnem
niebezpieczeństwem, chociaż nie jest ono tak
wielkie, aby mogło usprawiedliwić niepokój, jaki
czytam na twarzy zebranych. Zapewne zainteresuje
członków Prasy wiadomość, że zarezerwowałem dla
nich miejsca na ławach, znajdujących się w
bezpośredniem sąsiedztwie terenu operacyjnego.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]