[ Pobierz całość w formacie PDF ]

dołączyć do ciebie, potem coś się stało, wiem. Nic nie
pamiętam.
 Wojownik ukryty za arrasem uderzył cię w głowę  mruk
Conan.  Niewątpliwie
widział, jak wchodzisz do komnaty, żaki, się za tobą i
ukrył w alkowie. Pałac wydaje się
pełen tajnych kryjówek. Grzmotnął cię i pociągnął za linę
otwierającą klapę w podłodze, a ty
wpadłeś w pułapkę. Ja spadłem z ogrodowego muru do tego
Strona 69
Howard Robert E - Conan władca miasta.txt
diabelskiego jaru razem z
martwym Shemitą. Najwidoczniej, kiedy badałem parowy
niżej, zabrali jego ciało, a ciebie tu
wrzucili.  Czekaj, pomyśl! Nie wrzucono cię tu.
Połamałbyś sobie kości i prawdopodobnie
kark.  Mogli tu zejść po drabinie i wciągnąć ją na górę,
ale z pewnością nie robiliby sobie
kłopotu z łagodnym znoszeniem ciebie na dół. Jest tylko
jedno wytłumaczenie. Zepchnęli cię
tu z jakiegoś otworu w ścianie jaru.
Parominutowe uważne poszukiwanie ujawniło przejście,
którego istnienie podejrzewał.
Cienkie szczeliny, które świadczyły o jego obecności
mogły umknąć pobieżnemu spojrzeniu.
Z zewnątrz drzwi były zbudowane z tego samego materiału
co urwisko i pasowały doskonale.
Nie ustąpiły ani odrobię pod potężnym naciskiem obu
mężczyzn. Conan uporządkował
skrawki swojej wiedzy o architekturze pałacu i oczy
zwęziły mu się pod wpływem wniosku,
do którego doszedł. Nie powiedział jednak Slikhowi nic.
Uważał, że patrzą na drugą stronę
tych dziwnie ozdobionych drzwi, przed którymi ostrzegała
go Laara. Drzwi do piekła. Zatem
on i Slikh byli w  Piekle , a potrzaskanej kości, które
widział, dawały złowieszcze
potwierdzenie legendzie demona pożerającego ludzi,
chociaż nie wierzył, aby właściciele
kości dosłownie zostali pożarci. Ale coś wrogiego
człowiekowi nawiedzało ten labirynt
parowów. Zaniechał wszelkich myśli o wyłamaniu drzwi,
ponieważ przypomniał sobie ich
metalowe obramowanie i potężne rygle. Potrzebaby kompanii
ludzi z taranem, by tego
dokonać.
Odwrócił się i spojrzał wzdłuż jaru ku tajemniczemu
labiryntowi zastanawiając się, jaki
nieznany koszmar kryją jego zakamarki. Słońce jeszcze nie
zaszło, ale nie było już widoczne
z dna jaru, był tu cień, choć widoczność nie zmniejszyła
się zbytnio.
 Zciany tu są wysokie  mruknął Slikh pocierając rękoma
pulsującą głowę.
 Dalej w głębi są jeszcze wyższe.
 Gdybyś stanął na moich ramionach i skoczył&
 Odciąłbym sobie dłonie o te ostrza.
 Och!  oszołomienie ustępowało z umysłu Slikha.  Nie
zauważyłem. Co zatem
Strona 70
Howard Robert E - Conan władca miasta.txt
zrobimy?
 Przejdziemy przez ten labirynt kanałów i zobaczymy co
leży za nim. Nie wiesz co się
stało z Laarą?
 Biegła przede mną aż do wejścia do komnaty, gdzie
strzelałem z łuku. Przypuszczam,
że szła za mną, kiedy wpadliśmy do komnaty, ale nie
widziałem jej.
 Wojownik, który cię uderzył musiał ją chwycić i
wepchnąć do jakiegoś ukrytego
pomieszczenia  warknął Conan, żyły nabrzmiały mu nieco
na szyi.  Niech ich diabli,
będą ją torturować i zabiją, musimy wydostać ją stąd.
Chodz.
Mistyczny błękitny półmrok unosił się nad parowami, gdy
Slikh i Conan Wkraczali do
labiryntu. Posuwając się po wijących się kanałach dotarli
do nieco szerszego parowu, który,
jak się Conanowi zdawało, prowadził, do południowej
ściany niecki. Nie przeszli jednak
nawet pięćdziesięciu metrów, gdy rozszczepił się on na
dwa wąskie wąwozy. Ten podział nie
był widoczny ze zbocza, gdzie Conan obserwował nieckę i
teraz nie wiedział, które
odgałęzienie wybrać. Zdecydował, że oba odgałęzienia po
prostu omijają ostry grzbiet skalny
i dalej łączą się ponownie. Kiedy powiedział o swoim
przypuszczeniu, Slikh odrzekł: 
Jeden może okazać się ślepy. Ty idz prawym, ja pójdę
lewym i zbadamy je osobno i nim
Conan mógł go powstrzymać, na wpół biegnąc natychmiast
zniknął w lewym korytarzu,
Conan chciał krzyknąć ca nim, żeby wracał, ale nagle
zesztywniał widząc przed sobą, w
prawej odnodze wejście do jeszcze węższej szczeliny,
wypełnione niebieską poświatą. W
szczelinie coś się poruszyło. Conan napiął mięśnie,
patrząc z niedowierzaniem na
monstrualną, podobną do człowieka istotę, która stała w
półmroku przed nim.
Przypominała ucieleśnionego ducha tego koszmarnego kraju,
wampiryczne wcielenie
straszliwej legendy z ciałem, kośćmi i krwią.
Stworzenie było gigantyczną małpą, wysoką jak goryl mimo
wykrzywionych nóg.
Kosmata sierść pokrywająca ją miała popielatą barwę, była
dłuższa i gęściejsza niż u, goryla.
Stopy i ręce miało bardziej ludzkie, o wielkich kciukach
Strona 71
Howard Robert E - Conan władca miasta.txt
i paluchach, tak, jak człowiek, a nie
antropoid. Nie było to stworzenie drzewne, ale bestia
urodzona na wielkich równinach i
jałowych górach. Ogólnie wygląd twarzy przypominał małpę,
ale linia nosa była bardziej
wyrazna, szczęki mniej dzikie, chociaż nie było
podbródka. Jej ludzkie cechy podkreślały
jedynie okropieństwo wyglądu, a cała inteligencja
wyzierająca z małych czerwonych oczu
była tylko złośliwością.
Conan wiedział czym to jest: potworem, którego istnieniu
odmawiali wiary, bestią
nazywaną w legendach północy Znieżną Małpą, Człowiekiem
Pustyni, Potworem z Bagien.
Słyszał pogłoski o jego istnieniu wiele razy, szalone
opowieści napływające z zaginionych,
zimnych i niedostępnych krain, gdzie nigdy nie stanęła
stopa cywilizowanego człowieka. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •