[ Pobierz całość w formacie PDF ]

lenistycznej. Uprzedzał, by nie robili sobie zbyt wielkich nadziei i niczego z góry
nie zakładali.
Olivia cały czas czuła na sobie jego wzrok.
Wszystko, co mówił na temat nierealistycznych nadziei, może odnosić się
również do nich. Ale Jack jest ostatnią osobą, która upubliczniałaby ich problemy.
Zapomniała już, jaki z niego dynamiczny i inspirujący mówca. Emanował en-
tuzjazmem. Nic dziwnego, że studenci walczyli o miejsce na jego zajęciach. Nie
zdziwiłaby się, gdyby dziewczęta stały w kolejce przed jego gabinetem, by za-
mienić z nim kilka słów albo po prostu pobyć blisko.
Nie powinno jej to przeszkadzać. Skoro ich małżeństwo jest już skończone,
Jack ma prawo znalezć sobie nową partnerkę. %7łycie jest zbyt krótkie, by spędzać je
samotnie. Tak powiedziałaby ciotka Alyce. Nie pochwalała rozwodu Olivii. Jedyny
rozwód, który akceptowała, był jej własnym rozwodem, jakieś sześćdziesiąt lat te-
mu. Dzięki niemu przez długie lata bawiła się z wieloma mężczyznami, a niektórzy
z nich byli sporo od niej młodsi.
Jack był lojalnym mężem, takim, o jakim marzy każda kobieta, mówiła ciotka
Alyce. O ile Olivia wiedziała, nadal honorował przysięgę małżeńską. Zresztą ona
też jej dotrzymywała. Ilu mężów, przebywając prawie tysiąc kilometrów od swych
S
R
żon, zachowałoby się tak jak Jack?
A może wcale nie był jej wierny? Spojrzała na atrakcyjne studentki patrzące
na niego rozmarzonym wzrokiem. Czy rozmawiały o nim po zajęciach? Czy nazy-
wały go Słodkim Profesorkiem? A jeśli nawet? Ona nie ma już do niego żadnych
praw.
Grupa archeologów podzieliła się na mniejsze zespoły. Olivia i Jack znalezli
się razem w jednym z nich. To niedobrze. Musi się przenieść. Poszczególne zespo-
ły zbierały się pod drzewami albo przy stołach piknikowych.
Olivia nie mogła się skupić na szczegółach wyznaczonych jej zespołowi za-
dań. Wciąż zerkała na zachodzące słońce. Miała nieodpartą chęć pobiec na plażę i
zanurzyć się w lazurowym morzu, poddać się pieszczocie fal. Zachowywała się
nieprofesjonalnie, jak niepoprawny romantyk na wakacjach.
Kiedy zapadła ciemność, ktoś włączył generator i żarówki zawieszone wokół
namiotów oświetliły teren, tworząc niemal bajkową atmosferę. Olivia poczuła się
jeszcze bardziej zagubiona, jeszcze mniej myślała o czekającej pracy.
Powietrze wypełniał smakowity zapach przyrządzanego na miejscu jagnięcia.
Pomocnicy kucharza przykryli obrusami stoły i postawili na nich butelki z wodą,
ouzo i miejscowym czerwonym winem.
- Wszystko w porządku? - spytał Jack po zakończeniu ostatniego spotkania.
Uniósł jej brodę i spojrzał na nią, marszcząc czoło.
To jego zatroskane spojrzenie kompletnie ją rozbrajało.
- Oczywiście.
- Wyglądasz, jakbyś była nieobecna.
- Przepraszam, ja... W minionych latach podczas wykopalisk miałam mnó-
stwo obowiązków. W tym roku jest inaczej. Jestem tylko członkiem zespołu. To tak
jakbym znowu była asystentką. Zabawne uczucie.
- Przyjemne?
- Nie wiem. Po prostu czuję się inaczej, jakbym dobrze się bawiła, zamiast
S
R
wziąć odpowiedzialność i przysiąść fałdów.
- Chcesz powiedzieć, że wieczorem masz ochotę poszaleć w klubie? - zdziwił
siÄ™.
- Nie o to chodzi. - Spojrzała na gołe stopy w zapiaszczonym sandałach. - Nie
wiem, czego chcę. Wiem tylko, że nie mogę być z tobą w jednym zespole.
- Dobrze - odparł, jakby było mu to obojętne. - Ale przemyśl to. Po kolacji
poczujesz się lepiej. Niewiele zjadłaś na lunch.
- Nie zmienię zdania. - Musiałaby zwariować. - Pachnie cudnie. Na pewno je-
dzenie będzie smaczniejsze niż poprzednim razem.
- Wtedy sami gotowaliśmy. Niektórzy dobrze, inni fatalnie.
- Zrobiłeś kiedyś mięso duszone z jarzynami. Nie było złe.
- Czy za to mnie kochałaś?
- Dopóki się nie przekonałam, że to jedyne, co potrafisz robić w kuchni.
- Nie krytykuj! To moje danie pokazowe.
- Bez niego umarlibyśmy z głodu.
- Nadal robisz ten sos do spaghetti?
- Już nie gotuję.
Nie ma sensu gotować dla jednej osoby. O wiele prościej jest otworzyć pusz-
kę zupy i posmarować grzankę masłem orzechowym. Kiedyś w weekendy przyrzą-
dzała dla Jacka jego ulubione dania. Albo razem buszowali w kuchni, gdy zapraszał
na kolację cały wydział.
- Ja też nie gotuję - rzekł beznamiętnie. - Kupuję jedzenie na wynos.
Spojrzała na jego szerokie ramiona i płaski brzuch. Cokolwiek jadł, dobrze
mu to służyło. Dziwiła się, że koleżanki z pracy nie zapraszały go na obiadki,
współczując mu, że mieszka sam. Albo studentki, chociaż fraternizowanie się ze
studentkami było zle widziane.
Olivia usiadła między Marilyn i jednym ze studentów. Jack zajął miejsce w
odległym końcu stołu. Od tej pory będzie robiła wszystko, by koledzy zrozumieli,
S
R
że ona i Jack już nie są parą. Będą razem pracowali, ale nie zasiądą razem do posił-
ku i nie będą razem spać.
Gdzieś nad stołem jednak ich spojrzenia się spotykały. Za którymś razem Jack
uniósł w jej stronę kieliszek w niemym toaście. Odwróciła wzrok, skupiając uwagę
na swoich najbliższych towarzyszach, żeby na niego nie patrzeć, a co ważniejsze,
przestać o nim myśleć.
O ile to możliwe.
- Zostajesz tutaj na noc? - spytała Marilyn i ugryzła kęs puszystego miodowe-
go ciasta. - Z Jackiem?
- Nie, nie z Jackiem - odparła Olivia. Nieważne, jak to wygląda, ale ona nie
zostaje z Jackiem. Może należałoby to obwieścić wszem i wobec. - Nie wiem, kto
jeszcze tutaj nocuje. A ty?
- Wracam do hotelu. Jestem za stara, żeby spać na ziemi. - Po chwili, idąc do
samochodu, zawołała głośno: - Zachowuj się grzecznie.
Olivia głośno westchnęła. Co jeszcze mogła zrobić, by uciszyć plotki? Cie-
szyła się, że w ciemności nikt nie zauważył jej czerwonych policzków.
Kiedy samochód ruszył, a studenci pomknęli do miasta na motorowerach, ge-
nerator się wyłączył i żarówki zgasły. Na szczęście zza chmury wychylił się księ-
życ, a Olivia miała latarkę.
- Wyobraz sobie, że zostaliśmy sami. - Jack wyłonił się nagle zza cedrów.
- Nie, naprawdę? - Olivia zamarła. - Wszyscy odjechali?
- Tak - odparł radośnie. - Twój namiot - powiedział, podając jej paliki i torbę.
- To niesprawiedliwe.
- %7łycie nie jest sprawiedliwe. Niektórzy dostają szerokie łóżko i namiot, inni
muszą spać na zimnej twardej ziemi.
- Jeśli sądzisz, że wzbudzisz we mnie wyrzuty sumienia...
- Nie, ale gdybyś nie mogła zasnąć...
- Nie mam z tym problemu - skłamała.
S
R
Od wyjazdu Jacka cierpiała na bezsenność. Dopiero minionej nocy, gdy zna-
lezli się pod jednym dachem, po raz pierwszy od dwóch lat przespała spokojnie
noc. W domu piła gorące mleko, brała gorące kąpiele, łykała tabletki nasenne
sprzedawane bez recepty. Nic nie zastąpiło jej męża. Jak będzie teraz? Co się zda-
rzy?
Nic siÄ™ nie zdarzy.
ROZDZIAA SZÓSTY
Stwierdziła z przerażeniem, że wybrali dla namiotu to samo miejsce w zagaj-
niku co przed laty. Było ciemno i nie miała stuprocentowej pewności. Oby się my-
liła. Nie chciała już wspomnień ich nocnych spotkań, tajemnych schadzek, se-
kretnych pocałunków i szeptów.
Jack powiesił gazową latarnię na gałęzi cyprysu i razem rozłożyli namiot,
wbijając paliki w ziemię i nakładając osłonę przeciwdeszczową. Jack wrzucił baga- [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •