[ Pobierz całość w formacie PDF ]

z dzieciństwa, oddzielały ją od rzeczywistości.
Trzeba położyć temu kres.
To już nie jest tylko naturalna część dziecinnego żalu.
Johanna tłumaczyła nie raz córce, że wielu ludziom, którzy tracą ukochaną
osobę, wydaje się, że ją widzą albo nawet, że z nią rozmawiają.
Pózniej stwierdzają jednak, że to wszystko było ułudą, którą w najlepszym
razie należy traktować jako przesłanie, iż trzeba się pogodzić ze stratą i żyć
dalej.
Z Reiną było inaczej. Matka coraz częściej przyłapywała ją na rozmowach
z ojcem. Dziewczynka naśladowała nawet jego głęboki głos i układała długie
dialogi, od których Johannę przenikał dreszcz.
I Reina zemdlała podczas nabożeństwa za duszę Raviego, a wcześniej
przewróciła dwa wysokie krzyże, podtrzymujące świece, które dla niego
zapalili. Pastor straszliwie wtedy pobladł, Johanna dobrze wiedziała
dlaczego: w oczach dziecka tego dnia grasowały demony. A przewrócone
świeczniki, uderzając o kamienną posadzkę w reprezentacyjnej sali Zamku
Marji, wydały z siebie dzwięk, który wszystkich zebranych przeniknął do
szpiku kości. Trzeba położyć temu kres.
Będzie musiała pomówić z kimś, kto się zna na chorobach umysłu. To
również stanowiło gałąz nauki i zdaniem Johanny dawało podstawy do
nadziei. Przeprowadzano zabiegi nie tylko takie, które widziała na
obrazkach, istniały także lekarstwa mogące złagodzić histerię i przytłumić
koszmary.
Gotowa była uczynić dla Reiny wszystko. Jeśli dziewczynce nie poprawi
się do wiosny, zabiorą ją do Kopenhagi, będą szukać pomocy u najlepszych
lekarzy.
Rankiem następnego dnia Johanna zobaczyła krew w łóżku Reiny. Stała
jak sparaliżowana, wpatrując się w brunatnordzawą plamę, na szarobiałej
płaszczyznie prześcieradła wydawała się jakby łyskać okiem.
Johanna zaczęła się cicho śmiać, śmiech był najpierw cichym pomrukiem
w gardle, ale zaraz potem wybuchnął na cały głos. Gwałtownym ruchem
odsunęła narzutę i zerwała pobrudzone prześcieradło.
Doskonale pamiętała, jak sama jako młoda dziewczyna przez pewien czas
sądziła, że dosięga ją szaleństwo, gdy tymczasem w rzeczywistości stawała
się kobietą.
To nastąpiło za wcześnie, stanowczo zbyt wcześnie, lecz też nie było w
tym niczego niezwykłego. Reina niedługo skończy dziesięć lat, a słyszano
przecież o jeszcze młodszych dziewczynkach, które bardzo gwałtownie
zaczynały dojrzewać.
Być może to wstrząs i żal sprawiły, że tak nagle dojrzała, chociaż na
zewnątrz jej ciało nie pokazywało żadnych oznak. Wciąż miała prostą
kanciastą figurkę. Biodra ledwie jej się zaznaczały, piersi tylko leciutko wy-
stawały nad żebrami, a ostatnio raczej jeszcze zmalały, niż urosły. Reina
zrobiła się bardzo szczupła, wręcz chuda, jako że od lata znacznie wystrzeliła
w górę, nie przybierając przy tym na wadze ani funta.
A teraz stało się już to, czego Johanna z trudem dotykała myślą.
Poszła poszukać dziewczynki, być może wystraszonej tym nowym, co się
z nią działo. Już wcześniej jej o tym opowiadała. Często zabierała Reinę nad
rzekę, gdy szła prać poplamione bawełniane ściereczki, których sama
używała. Próbowała jej to wyjaśnić jak najprostszymi słowami, a Reina tylko
obojętnie kiwała głową.
Na pewno jednak przypomni sobie te wyjaśnienia.
Johanna uśmiechnięta zabrała koszyk z pościelą i paroma fartuchami,
które także postanowiła zanieść do pralni.
Reina stała pod drzwiami stajni i zamyślona gładziła pysk klaczy.
Na widok matki drgnęła, jak gdyby przyłapano ją na czymś zakazanym.
ROZDZIAA DZIEWITY
Krew płynęła między jej udami, cienkie smużki zostawiały na białej
skórze ślady takie jak łzy. Stała, patrząc w dół, bardziej zaciekawiona niż
przestraszona. Piersi zakryto jej lekką białą materią. Gdy się to wszystko
zaczęło, ciepłe dłonie podtrzymały ją tak, że zdołała oprzeć stopy o podłogę i
stać wyprostowana.
Zpiewały.
A ona była jak zauroczona pieśnią i mrocznym aromatem słodkiego,
gęstego dymu.
Wkrótce się to stało. Wiedziała, jakie to będzie uczucie. Nie odczuwała
wielkiego bólu, skurcze brzucha były raczej jak uścisk przyjaznej dłoni,
równy i spokojny, taki, jakim wyciska się sok z dojrzałego owocu.
Słodko szemrząca kropla po kropli...
Patrzyła, że w miseczkę zbierają coraz gęściejsze krople, i odchyliła głowę
do tyłu, opierając ją na ramieniu jednej z kobiet. Tak mogła odpocząć,
odpłynąć na chwilę. Z każdym głębokim oddechem nucenie dochodzące do
jej uszu wzbierało na sile, a zapach otaczał ją coraz bliżej, ciepły i gęsty,
jakby sam był ciałem, a w każdym razie żywą istotą, a nie tylko dymem.
Wreszcie się skończyło.
Potem wykąpały ją w różanej wodzie.
Ravi nie żałował, ze przyjął propozycję pana domu, by wybrać się tej nocy
do potężnego kościoła. Uznał, że być może najlepiej spróbować nie myśleć o
obchodach, których najbardziej intensywny czas nastał akurat teraz. Roz-
poczęły się święta Bożego Narodzenia, a z setki rzymskich kościołów
rozlegało się bicie dzwonów, któremu wtórował równy strumień
rozśpiewanych głosów. Płonęły tysiące świec, w oknach i u bram, na
ścianach domów migotały pochodnie. Na ulicach od domu do domu
porozpinano girlandy, zaś ciastka w kształcie gwiazdek zdobiły małe kramy,
skąd na ulicę płynął rozkoszny zapach cynamonu.
Ludzie szli blisko siebie, wielu niosło latarnie. Na szerokich ulicach
turkotały powozy, a ze wzgórz otaczających miasto rozbrzmiewały salwy.
Dowiedział się, że dla niektórych była to uroczystość tylko z tego powodu, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •