[ Pobierz całość w formacie PDF ]
samolotów, miliony ton paliwa i amunicji. Tajne służby zaproponowały prezydentowi
przeprowadzenie akcji, która miała być pretekstem do wojny. Zaplanowano, że inny statek
szpiegowski, "Banner", dotrze do miejsca, w którym Koreańczycy przechwycili "Pueblo".
Poza zasięgiem radarów miał płynąć lotniskowiec. Gdy tylko "Banner" nadałby wezwanie na
pomoc, myśliwce ruszyłyby do ataku.
"Czy zdajecie sobie panowie sprawę, że Koreańczycy mają osiemdziesięciu zakładników. Co
się z nimi stanie, gdy nasze samoloty zatopią parę ich ścigaczy?" - zapytał jeden z oficerów
Pentagonu. Plan został odwołany. Prezydent Lyndon Johnson był bezradny. Nie potrafił się
zdecydować na podjęcie jakiejkolwiek akcji. Nawet dyplomatycznej.
Przez 11 miesięcy załoga "Pueblo" przebywała w koreańskiej niewoli.
Aż 23 grudnia 1968 roku amerykański generał Gilbert Woodward podpisał dokument.
Przyznawał, że "Pueblo" prowadził akcję szpiegowską, za co Stany Zjednoczone Koreę
przepraszały. Co prawda, trzymając pióro w dłoni generał zastrzegł się, że podpisuje to
oświadczenie dokument tylko po to, aby uwolnić amerykańskich chłopców, ale nie miało to
większego znaczenia. Skala upokorzenia mocarstwa została dopełniona.
Następnego dnia uwolnieni marynarze przeszli przez graniczny most.
11
9
Wydawałoby się, że przechwycenie amerykańskiego statku szpiegowskiego "Pueblo" wraz z
tajnymi dokumentami i maszynami szyfrującymi nie będzie miało większego wpływu na
bezpieczeństwo Stanów Zjednoczonych.
Co prawda, Koreańczycy szybko oddali zdobycz Rosjanom, ale szyfry były już zmienione, a
maszyny szyfrujące zmodyfikowane. Sytuacja wróciła do normy. Wywiad amerykański nie
wiedział jednak, że w tym samym czasie do radzieckiej ambasady w Waszyngtonie wszedł
wysoki, czarnowłosy mężczyzna. Podszedł do strażnika.
James: Chcę się widzieć z oficerem.
Po kilku minutach przyszedł szef służby bezpieczeństwa ambasady Jakow Aukaszewicz.
Młody mężczyzna poprosił go o rozmowę na osobności.
James: Chcę sprzedać wam największe tajemnice. Ważne informacje wojskowe. Przyniosłem
próbkę.
Wydobył z kieszeni kilka kartek, które jak się okazało zawierały cześć kluczy szyfrowych
maszyn KL-47. Aukaszewicz, gdy tylko sprawdził wartość informacji, wrócił do
amerykańskiego gościa proponując współpracę.
James: To was będzie kosztowało 100 tysięcy dolarów. Na początek. Cenę innych informacji
określę pózniej. Aha, nazywam się James, James Harper.
Naprawdę nazywał się John Walker i przez wiele miesięcy dostarczał radzieckiemu
wywiadowi tajne informacje. W połączeniu ze zdobytymi na pokładzie "Pueblo" maszynami
szyfrującymi umożliwiły Rosjanom odczytywanie największych amerykańskich tajemnic.
Kapitan Bucher oraz szef techników obsługujących tajne maszyny na pokładzie "Pueblo"
mieli stanąć przed sądem za niedopełnienie obowiązku zniszczenia tajnych dokumentów i
urządzeń. Ostatecznie jednak darowano im to, uznając, że wycierpieli wystarczająco dużo.
"Pueblo" pozostał w północnokoreańskich rękach i w 2001 roku, zakotwiczony na rzece
Taedong na przedmieściach stolicy, stał się atrakcją turystyczną. Zwiedzający mogą
wysłuchać opowiadań dwóch marynarzy, którzy brali udział w przechwyceniu statku oraz
obejrzeć nakręcony wówczas film.
Jak długo "Pueblo" stać będzie w koreańskim porcie? Może któryś z prezydentów uzna, że
warto wykupić okręt...
12
Rozdział 10 Skarby Hermanna Goringa
Myśliwski pałac położony w pięknym lesie, na przesmyku między jeziorami stał się
symbolem władzy, pychy, bogactwa i tragicznej miłości. Po wojnie stał się również miejscem
długich i bezskutecznych poszukiwań największych skarbów II wojny światowej. Karinhall.
Tego styczniowego dnia 1920 r. pogoda była wyjątkowo zła, a mimo to książę von Rosen
postanowił samolotem odbyć podróż ze Sztokholmu do zamku Rockelstadt nad jeziorem
Baven. Był to typowy kaprys arystokraty, gdyż zamek leżał w odległości 80 km od stolicy
Szwecji i książę mógł dojechać tam samochodem. Pilot był wyraznie zaniepokojony.
Göring: Wasza książęca wysokość, stanowczo przestrzegam przed tÄ… podróżą. Pogoda jest
zła, a lada moment może załamać się zupełnie.
Książę: Cóż to, mój drogi Hermannie, czyżbyś się bał o swoją skórę? Strach cię obleciał na
widok ciemnych chmur?
Göring: Wasza wysokość, chodzi mi wyÅ‚Ä…cznie o pana bezpieczeÅ„stwo. A co do strachu, to
pozwolę sobie zauważyć, że na wojnie często byłem w gorszym położeniu, zwłaszcza, gdy
angielskie myśliwce siedziały na ogonie mojego samolotu.
Książę: No to lecimy. Obiecałem siostrze, że będę punktualnie na kolacji.
Szybko książę przekonał się, że nie miał racji upierając się przy lotniczej podróży. Silny wiatr
rzucał niewielkim samolotem z taką siłą, że pilot z trudem utrzymywał drążek, a warstewka
lodu, która zaczęła pokrywać skrzydła i kadłub groziła, że lada moment spadną na ziemię. Na
szczęście podróż była krótka i zdążyli do celu przed wielką śnieżycą, która rozpętała się, gdy
tylko wylądowali. Książę poklepał pilota po ramieniu.
Książę: Nie chcesz chyba powiedzieć, mój drogi, że to ty miałeś rację odradzając tę podróż.
Jak widzisz, dolecieliśmy cali i zdrowi.
Pilot uśmiechnął się. Widział pobladłą twarz księcia i dostrzegał jak bardzo drżą mu nogi.
Książę mówił dalej.
Książę: Oczywiście powrót do Sztokholmu w takich warunkach jest niemożliwy. Zostaniesz
u nas na noc. Zaciekawiło mnie to, co powiedziałeś o angielskich myśliwcach na ogonie
twojego samolotu. Jaki to był samolot?
Göring: Na różnych lataÅ‚em, ale najbardziej lubiÅ‚em Fokker Eindecker.
Książę: To nie tak, jak ten niemiecki as, baron Richthofen?
[ Pobierz całość w formacie PDF ]