[ Pobierz całość w formacie PDF ]
kurczowo za klamkÄ™ od drzwi.
- Nie bój się - powiedział uspokajającym tonem, uruchamiając silnik. - Mamy
sześć poduszek powietrznych, a w tym samochodzie zastosowano technologie z Formuły
1. Nic ci nie grozi.
- W takim razie po co zainstalowano tyle poduszek? No powiedz.
- Nie wszyscy kierowcy są tak doświadczeni jak ja - odparł z lekkim uśmiechem. -
Będę potrzebował twojej pomocy - dodał, chcąc odwrócić jej uwagę od Daniela. - Wytęż
wzrok i ostrzegaj mnie przed leżącymi na drodze gałęziami. Ten wóz ma bardzo niskie
zawieszenie.
Kiwnęła głową, a on wyjechał z parkingu, pewien, że czeka ich ciężka noc.
R
L
T
ROZDZIAA ÓSMY
Ella zatrzymała się jak wryta u szczytu schodów.
Dan siedział na łóżku w swoim pokoju, obejmując jedną ręką szyję Milou i ściska-
jąc w drugiej największą latarkę, jaką mieli w domu.
Padające w górę światło odbijało się od sufitu, więc dolna połowa jego twarzy była
biała, a górna tonęła w mroku. W pokoju płonęło też kilka dużych kościelnych świec.
Dan zawsze bał się ciemności, ale nigdy nie był tak blady i przerażony.
Zmusiła się do uniesienia głowy i lekkim krokiem weszła do pokoju synka. Musia-
ła udawać beztroski nastrój i ułatwić mu przetrwanie tej koszmarnej nocy.
- Cześć, Dan. Jeszcze nie śpisz? Czy słyszysz ten wiatr? To jest wspaniała przygo-
da! Och, widzę, że znalazłeś w kuchni latarkę! Brawo!
Usiadła obok chłopca na łóżku i mocno go objęła.
- Jesteś bystrym chłopcem. Dziękuję ci za to, że opiekowałeś się Yvette.
- Pomogłem jej znalezć tę latarkę - wyjąkał Daniel, szczękając zębami. - Ale potem
zrobiło się groznie.
- Skoro jesteś taki dzielny, to może zejdziesz na chwilę na dół i opowiesz Sebowi,
co się tu działo?
Chłopiec natychmiast odrzucił pled i postawił stopy na podłodze.
Ella wzięła go za rękę, razem zeszli do holu, który był zalany płynącym z podjazdu
światłem. Yvette pojechała już do domu, ale Seb ustawił samochód w taki sposób, żeby
potężne reflektory padały na wielką szybę nad drzwiami wejściowymi.
Miała ochotę go za to ucałować.
Jeszcze jaśniejszy strumień światła płynął z salonu. Był tak mocny, że musiała
zmrużyć oczy.
- Hej, co u was słychać? - spytał pogodnie Seb. - Chyba nie macie mi za złe, że
rozpaliłem w kominku. I co powiecie na tę nową latarkę?
- Jest dużo lepsza niż moja - przyznał drżącym głosem Dan, przyglądając się jej z
zainteresowaniem. - Chciałbym taką mieć.
R
L
T
- Więc może się zamienimy? Proszę, wez ją do ręki i wypróbuj. Ale ostrzegam, jest
dość ciężka.
Daniel podbiegł do niego i chwycił latarkę, a potem zaczął oświetlać różne kąty
pokoju.
- O rany, naprawdę ciężka. Popatrz, mamo! Teraz wszystko widzę!
- Wspaniale - zawołała Ella. - W takim razie możesz zaprowadzić nas do kuchni.
Mam ochotę na gorącą czekoladę. Nie uwierzysz, co mi się dziś wieczorem przytrafiło!
Daniel spojrzał na nią z uwagą, szeroko otwierając oczy.
- Czy w hotelu Sandrine też zgasły wszystkie światła?
- Nie, ale Seb przywiózł mnie tutaj swoim sportowym samochodem i bardzo się
spieszył. Myślałam, że umrę ze strachu.
- Hej, nie przesadzaj! Wcale nie jechałem tak szybko! - zawołał ze śmiechem
Sebastien, a potem mrugnął porozumiewawczo do chłopca, który natychmiast się roz-
promienił. Kiedy szli przez korytarz w stronę kuchni, Ella zdała sobie sprawę, że Dan nie
sięgnął po jej rękę, lecz zacisnął palce na dłoni mężczyzny.
I poczuła bolesne ukłucie w sercu.
W kilka godzin pózniej chłopiec zasnął, wyczerpany przeżyciami minionego dnia i
wieczoru, więc Seb zaniósł go do jego pokoju. Ella szła przodem, oświetlając latarką
starÄ… klatkÄ™ schodowÄ….
Wcześniej wypili gorącą czekoladę, a potem siedzieli przed kominkiem w salonie.
Seb zaciągnął ciężkie zasłony, ale nie zagłuszyły wycia szalejącego za oknami wiatru.
Jego powiewy wpędzały niekiedy z powrotem do komina dym, który buchał z paleniska
na pokój, zmuszając ich do kaszlu, co powodowało wybuchy śmiechu.
Dan trzymał w ręku dużą latarkę, a Seb dorzucał drewno do kominka i zapalał no-
we świece.
Opowiadał chłopcu o swoich podróżach po Australii. O kangurach, misiach koala,
egzotycznych ptakach i bezludnych terenach, po których trzeba jechać wiele godzin, że-
by ujrzeć jakiś dom i spotkać drugiego człowieka.
R
L
T
O rejonach, których mieszkańcy potrzebują komputerów i nowoczesnych telefo-
nów, żeby się ze sobą kontaktować, a nawet zdobywać wiedzę, bo najbliższe szkoły są
oddalone o setki kilometrów.
O obszarach, na których jego firma zakładała systemy informatyczne.
Teraz ułożył Dana na łóżku i przykrył kołdrą. Chłopiec otworzył na chwilę oczy,
uśmiechnął się i wyszeptał:
- Dziękuję, Seb. Dobranoc. Zpij dobrze.
W salonie było chłodno, bo kominek zaczął wygasać. Seb szybko dorzucił do nie-
go trochę drewna i odwrócił się w stronę Elli, która siedziała na kanapie owinięta ple-
dem.
- Widzę, że awarie sieci elektrycznej są nadal ceną, którą trzeba płacić za przywilej
mieszkania na odludziu. Tak samo było za moich czasów, bo...
Przerwał, widząc, że na jej twarzy maluje się zmieszana z lękiem rozpacz. Wydała
mu się w tej chwili ogromnie smutna i bezradna. Milczała przez chwilę, a potem zadała
mu najbardziej absurdalne pytanie, jakie w życiu słyszał.
- Czy ja jestem złą matką, Seb?
Był tak zaskoczony, że zamiast odpowiedzieć przecząco, odwrócił się ponownie w
stronę kominka. Nie musiał na nią patrzeć. Wiedział, że przeżywa moment zwątpienia i
żadne słowa nie są w stanie jej pocieszyć.
- Bardzo kocham Dana i chcę, żeby był szczęśliwy - ciągnęła drżącym głosem. -
Ale może rodzice Christobala mają rację? Może powinnam wrócić do Barcelony? Miałby
tam lepszą szkołę, wyższy standard życia i... Nie musiałby się bać, że podczas burzy
zgaśnie światło. - Odetchnęła głęboko i nagle straciła panowanie nad sobą. - On był tak
strasznie przerażony! A ja nie chcę, żeby musiał się czegoś bać! Nigdy więcej do tego
nie dopuszczÄ™!
Zaczęła rozpaczliwie płakać, a Seb poczuł się przerazliwie bezradny. Nie wiedział,
jak może jej pomóc, więc spontanicznie podszedł bliżej, usiadł obok niej na kanapie i
objÄ…Å‚ jÄ… ramieniem.
Kontrast między tą zrozpaczoną kobietą a dziewczyną, która zaledwie przed kilku
godzinami wydawała się uosobieniem radości życia, był tak wielki, że musiał zamknąć
R
L
T
oczy, by odzyskać zdolność logicznego myślenia. Przygarnął ją do siebie jeszcze moc-
niej, a ona odruchowo przysunęła się do niega bliżej i oparła głowę na jego piersi.
Poczuł zapach jej perfum, który wydał mu się tak pociągający, że miał ochotę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]