[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Czy wszyscy poszaleliście?".
Zadzwoniłem do dyżurnego GUWD Moskwy. Ten przełączył mnie do dyżurnego moskiewskiego
wydziału dochodzeniowego. Wszystko mu wyjaśniłem. Czuję  facet spośród oficerów
operacyjnych. Tak, zrozumiałem. Trzeba koniecznie zrobić portret pamięciowy. Obudzę
natychmiast dyżurnego eksperta kryminalnego. Uspokój się. Przywiez go tutaj. Zawiozłem go do
laboratorium. Była jedenasta w nocy i w ciągu dwóch godzin zrobiliśmy na komputerze dwa
portrety pamięciowe. Jeden oddałem dyżurnemu z MUR-u. Mężczyznę wypuściłem. Drugi portret
wziąłem dla siebie.
Rano przyszedłem do pracy, napisałem dokładne sprawozdanie, dołączyłem portrety komputerowe
z prośbą o rozesłanie ich do wszystkich oddziałów milicji i odpowiednich wydziałów FSB. Jeśli uda
się ustalić personalia, trzeba zacząć od sprawdzania informacji. Sprawę tę oddałem naczelnikowi.
Potem wyjechałem w delegację na Kaukaz.
Minęło kilka miesięcy, zaczęto wysadzać autobusy, trolejbusy. W jednym z autobusów znaleziono
niewybuch. Przeczytałem sprawozdanie i przypomniałem sobie: ta bomba z opisu była podobna do
tej, o której opowiadał mi ten facet!! Poszedłem do naczelnika wydziału:  Pamiętacie, pisałem
sprawozdanie. Bomba jest podobna". Kolesnikow na to:  Nie pamiętam". Otwiera sejf, szuka,
szuka:  Zupełnie o nim zapomniałem". Nikt tej informacji nigdzie nie dostał.
Znalazłem portrety pamięciowe, pokazałem Kolesnikowowi. Wygrzebał w końcu potrzebne
dokumenty i mówi:  zamelduję kierownictwu". Akurat w tym momencie wszedł do mojego gabinetu
%7łenia Makiejew, zobaczył portrety i pyta:  Co to za jedni? To przecież ludzie z bandy
Aozowskiego  wymienia nazwiska  skąd to masz?".
Opowiedziałem mu wszystko, również i to, że Kolesnikow zapomniał. Teraz, mówię, chce
poinformować o tym kierownictwo. Będą szukać. Makiejew zaśmiał się:  Szybciej nas z tobą
znajdą niż ich". I wyszedł.
W ogóle to w roku 1996 wybuch mógł mieć miejsce nie w trolejbusie, ale na dworcu lotniczym.
Wychodzi na to, że walka z terroryzmem zbytnio nie interesowała kierownictwa FSB. W 1995
roku Płatonow wyjeżdżał do Petersburga na kontrolę i wydało się, że tam nie ma ani jednego
sprawozdania z działań antyterrorystycznych. Kiedyś zerwali mi fantastyczną operację  nie
pozwolili wkręcić mojego agenta do ludzi w Moskwie związanych z Basajewem.
Było to tak: Pojechałem w delegację do Nalczika. Pewnego dnia wezwał mnie do siebie
Makaryczew  wtedy minister bezpieczeństwa republiki  i mówi, że na lotnisku w Nalcziku
pogranicznicy zatrzymali dwóch Czeczenów wracających z Turcji. Aresztowali ich za nielegalne
przekroczenie granicy. Wiezli z sobą dwa worki: symbole islamskie, Koran, wezwania na dżihad 
dużo.
Wszczęto sprawę, przekazano do FSB. Cała ekipa oglądała zdjęcia, książki, przesłuchiwała
kasety, ja pracowałem nad dziennikiem. Dziwny dziennik, wiersze   ruskie psy",  Ruskich trzeba
zabijać".
Chłopak dobrze pisał po rosyjsku, bez błędów. Z dziennika jasno wynikało, że walczył i
nienawidził armii rosyjskiej:  Przyjdzie taki dzień, kiedy wygramy".
W dzienniku znalazłem interesujący zapis:  Wczoraj jezdziliśmy do chłopaków do więzień w
Stambule i Trabzonie". Popatrzyłem na daty  przypomniałem sobie, kiedy porwano prom w
Trabzonie. I w tym momencie doznałem olśnienia: tak, oni jezdzili do więzienia odwiedzić tych,
którzy porwali prom. Poszedłem więc do Makaryczewa i mówię:  Proszę posłuchać, oni osobiście
znają tych, którzy porwali prom w Trabzonie. Trzeba zorganizować wywiad wewnątrz więzienia, w
celi". Makaryczew na to:  Do dzieła!".
Wsadziliśmy ich do różnych cel. Musiałem zwerbować agenta spośród Czeczenów, którego można
byłoby tam wsadzić. Znalazłem jednego faceta. Chłopak walczył w Czeczenii, był skonfliktowany z
komendantem polowym i wyjaśnił, że chętnie się zemści. Poprosił, żebyśmy mu w tym pomogli.
Wzięliśmy od niego oświadczenie, że zgadza się iść do więzienia na dziesięć dni. Przygotowaliśmy
dokumenty, dostaliśmy nakaz prokuratorski i posadziliśmy go do celi jednego z zatrzymanych.
Cela była nafaszerowana aparaturą. Tak więc mogliśmy wszystko słyszeć.
Agent okazał się bystry, potrafił wzbudzić zaufanie. Miał na twarzy blizny  wyjaśnił, że walczył 
i udało mu się wzbudzić zaufanie zatrzymanego Czeczena. Z ich rozmów udało się ustalić, że
zatrzymany jest z grupy Basajewa. Zaproponowałem następującą kombinację. Przychodzę do
więzienia, wzywam zatrzymanego Czeczena, pokazuję mu legitymację moskiewskiego wydziału
dochodzeniowego i mówię:  Teraz was szybko stąd zabierzemy na dalsze śledztwo do Moskwy, do
Lefortowa, ponieważ z odcisków palców wynika, że jesteś podejrzany o przestępstwo dokonane w
Moskwie". Jednym słowem, daję mu znać, że go wywożę. Agentowi przygotowaliśmy
wytłumaczenie, że wypuszczają go na oświadczenie, iż nigdzie nie wyjedzie, że adwokatowi udało
się to załatwić. Posadzili go na podstawie legendy o drobnej kradzieży na rynku. Agent powiedział
obiektowi, że go wypuszczają. A my w tym czasie mówimy, że będzie wywieziony. Udało się! Po
rozmowie ze mną wraca do celi i mówi do agenta:  Słuchaj, wywożą mnie do Moskwy". Agent
pyta:  Jak ci mogę pomóc? Mnie przecież wypuszczają. Będę w Nalcziku". Na to obiekt mówi mu:
 Nie mógłbyś pojechać do Moskwy? Przygotujemy wszystko co trzeba, dokumenty, wszystko.
Mam do tego ludzi". Daje mu numer telefonu jednego ze swoich konspiracyjnych mieszkań.  Jedz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •