[ Pobierz całość w formacie PDF ]
trolle tam są. I wilkołaki. Nie strach to, wypuszczać się w tak daleką i mroczną drogę?
Pippin z godnością i spokojem skończył konsumpcję napoczętego krokiecika.
- Czy mogę prosić o serwetkę?- zapytał uprzejmie.
Mysza uniósł brwi, ale wychylił się w stronę stołu i podał mu ją.
- Na Wichrowym Czubie zaczął Pippin, starannie wycierając sobie kąciki ust
wraz z czwórką przyjaciół stanąłem przeciw pięciu Nazgulom mając jedynie miecz i
pochodnię Tuk podniósł głowę i spojrzał Myszy prosto w oczy - i nie cofnąłem się!
rzekł dobitnie. Mysza spojrzał na niego z niedowierzaniem, jakby się chciał przekonać
czy hobbit nie zmyśla. Pippin zaś, ignorując to jego spojrzenie, ciągnął dalej z powagą i
naciskiem Walczyłem u boku Boromira z wilkami. Widziałem trolle i demona ognia w
czeluściach Morii, byłem w niewoli orków i uciekłem z niej. Zabiłem dwóch Uruk-hai.
Wiem o strasznych i mrocznych drogach więcej niż ty kiedykolwiek będziesz wiedział,
mości giermku. I nic mnie już teraz nie przerazi. Nic a nic.
Mysza pokręcił głową.
- Nie wierzę oświadczył. Wymyśliłeś to wszystko.
- Wierz mi, chciałbym. Naprawdę chciałbym. I jeszcze jedno.
- Tak?
- Byłbym wielce zobowiązany, gdybyś zechciał nazywać mnie hobbitem, a nie
niziołkiem. Niby drobiazg, a bardzo dla mnie ważny. Z góry dziękuję.
Mysza poruszył ustami, ale nic nie odpowiedział.
- Proponuję wznieść toast! - zagrzmiał nieoczekiwanie Gimli Za naszą Drużynę!
- Za Froda!- dodał Merry.
- I Sama! zawtórował mu Pippin.
- Za nowy Róg Gondoru i jego właściciela Faramir uniósł swój puchar.
- I za jego brata Boromir zasalutował mu swoim kielichem i wstał, a za jego
przykładem podnieśli się wszyscy.
- Chciałbym zaczął Boromir, kiedy już spełnili toast żebyśmy też wypili za
pamięć poległych. Za tych, których zabrakło i których zły los nam odebrał.
W milczeniu unieśli puchary i osuszyli kielichy do dna.
- O, tak. Rzeczywiście wyjątkowe to wino powiedział Gimli po chwili ciszy, kiedy
znów zasiedli na swoich miejscach.
- Cieszę się, że ci smakuje. A co powie nasz znawca win z Mrocznej Puszczy?
Boromir spojrzał na Legolasa.
- Niczego sobie, muszę przyznać elf skłonił głowę. - Interesujący bukiet.
- Ale i tak wolałbyś wino z Lorien, prawda? Boromir uśmiechnął się domyślnie.
- Przez grzeczność nie będę ci zaprzeczał.
- Boromirze odezwał się Aragorn spod okna. Czy będzie ci przeszkadzało, jeśli
sobie zapalimy?
- Tak!
- O, właśnie! ucieszył się Gimli Wiedziałem, że mi czegoś brak.
- Mowy nie ma! oświadczył Boromir kategorycznie. To są Domy Uzdrowień, a
nie palarnia.
- Otworzymy szerzej okno zaproponował Aragorn.
- I drzwi dodał Merry.
- Po moim trupie!
- Bracie, nie bądz taki odezwał się Faramir pojednawczo. - To nikomu nie szkodzi.
- Owszem, szkodzi. Wiem coś o tym, bo wdycham to świństwo od grudnia. Mam
już na stałe stępione powonienie i oczy mnie drapią. Oni palili nawet w tunelach Morii,
wyobrażasz sobie?!
- Patrzcie no, patrzcie, jaki delikacik. Jak panienka zakpił Gimli.
- Uważaj, nie obrażaj panienki, dzierżącej duży talerz ze śliskimi krokietami
Boromir wymownie uniósł półmisek. Kto chce palić, tego zapraszam na gustowny i
wygodny murek przed Domami Uzdrowień. Rośnie tam urokliwy bluszczyk czy inne
zielsko, pogoda piękna, nie pada.
- No wiesz, gości wyganiasz?! Faramir zgromił go wzrokiem.
- Ależ ja nikogo nie wyganiam. Wprost przeciwnie zachęcam, by zostali jak
najdłużej, walcząc z nakazami zgubnych przyzwyczajeń. Im dłużej tu zostaną, tym będą
zdrowsi. Krokiecika?
- Niezależnie od naszych zgubnych przyzwyczajeń i tak powinniśmy się pomału
zbierać zauważył Aragorn. Skoro świt większość z nas wyjeżdża, powinniśmy się
przyszykować do drogi i wyspać, a ciemna noc już za pasem.
- Która to może być godzina? zainteresował się Pippin.
- Do północy zostało jeszcze sporo czasu odparł Boromir. - Zjedzcie jeszcze po
krokiecie, dopijcie w spokoju wino. To w końcu nasz ostatni, wspólny wieczór.
- Bez fajki mruknął smętnie Pippin.
- Przestańcie tak na mnie patrzeć, bo się czuję jak ostatni oprawca! Boromir
rozłożył ręce.
- I słusznie Gimli pokiwał głową.
Boromir spojrzał na brata, jakby szukając u niego wsparcia i pomocy.
- No już, w drodze wyjątku Faramir mrugnął do niego. - Zgódz się. Nikomu nie
stanie się krzywda.
- A, jak sobie chcecie Boromir machnął ręką z rezygnacją. - Wolna wola.
- Hura! powiedział Merry. - Pippinie, drzwi na oścież, prosimy. Boromirze, może
się przesiądziesz pod okno?
- Po co? Przecież dym i tak mnie znajdzie odparł Boromir ponuro.
- Zaczniemy palić tu, a potem przeniesiemy się na dwór zarządził Aragorn.
- Ech, nie ma to jak fajeczka po zacnym posiłku Pippin wyłuskał swoją fajkę z
sakwy i zaczął ją nabijać.
- Tylko nie nasyp mi na łóżko, jeśli łaska burknął Boromir. I odsuń się ode mnie.
- Zaraz, tylko ją napełnię Pippin dopchnął ziele i przed zawiązaniem woreczka
zaciągnął się jeszcze z lubością. - Mmmmm, nie wiesz, co tracisz.
- Wiem za to, czego nie tracę rzekł Boromir. Płuc.
- Mój dziadek palił całe swoje życie i dożył stu dwóch lat - oświadczył Tuk. A
twój, jeśli wolno spytać?
- Mój nie palił i zmarł w wieku dziewięćdziesięciu jeden lat odparł Boromir. - Na
zapalenie płuc - dodał wyzywająco.
Pippin spojrzał na niego z politowaniem.
- Może jednak?- zapytał, podtykając mu fajkę.
- Precz rzekł Boromir krótko i dobitnie.
- Skoro nie chcesz żyć dłużej...- Pippin wzruszył ramionami. - A może Faramir
zechce spróbować?
- Nie zechce. Faramir nie pali, a poza tym nie chce przysparzać zmartwień bratu,
prawda? Faramirze?
- Tak? Faramir z roztargnieniem oderwał się od rozmowy z Legolasem.
- Zgadzasz się ze mną, prawda?
- Zawsze.
- Sam widzisz, Pippinie.
- A można wiedzieć z czym konkretnie się właśnie zgodziłem?
- Z tym, że dbasz o swoje zdrowie.
- Oczywiście. Nawiasem mówiąc, fajkowego ziela zakosztowałem w wieku lat
szesnastu i bardzo mi smakowało Faramir uśmiechnął się łobuzersko.
- %7łe co proszę?! - Boromir zrobił okrągłe oczy.
- Tak długo nudziłem Mithrandira, aż wreszcie pozwolił mi się zaciągnąć Faramir
uśmiechnął się do czarodzieja, a ten odpowiedział mu równie ciepłym uśmiechem.
- Ja się chyba załamię. Aadnych rzeczy się dowiaduję!
- Wypalimy sobie, jak nie będzie patrzył Faramir mrugnął do zachwyconego
Pippina i wrócił do rozmowy z elfem.
- Mój własny brat przeciwko mnie jęknął Boromir. - Zaiste czas umierać. Muszę się
napić. Komuś jeszcze wina? Aragornie?
- Poproszę. Rzeczywiście jest wyjątkowo zacne. A nim się rozejdziemy proponuję
jeszcze jeden toast.
- Jaki, jaki? zainteresował się Pippin.
- Za ponowne spotkanie w tym samym składzie. Za zwycięstwo, panowie! I
Aragorn uniósł kielich do góry.
- Za zwycięstwo! podchwycił Pippin Niech następnym razem Drużyna spotka
się w komplecie!
- Za zwycięstwo!!! zagrzmiał gromki, chóralny okrzyk.
- Przenocujesz tu, czy u siebie? zapytał Faramir, kiedy już za ostatnim z gości
zamknęły się drzwi. Sięgnął w bok i podał paziowi tacę, która stała jego na łóżku.
- Właśnie się zastanawiam odparł jego brat od okna. Nie przeczę, że wolałbym
tutaj, ale w mojej komnacie mam wszystkie rzeczy. Z drugiej strony, tak się objadłem, że
nie mam siły się ruszyć.
- Chwała Erwaine i jej naleśnikom Faramir uśmiechnął się i wstał. Przesuń się,
olbrzymie.
Boromir posłusznie zrobił krok w prawo, żeby obaj mogli zmieścić się przy oknie.
Przez chwilę stali w milczeniu, wdychając rześkie, nocne powietrze i czekając, aż służba
uwinie się ze sprzątaniem po kolacji.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]