[ Pobierz całość w formacie PDF ]

zawsze tezą niepewną, przyznajesz milcząco, iż ów
system jest równie niepewny.
Gdybyśmy jednak nawet zgodzili się z tobą co do
rzeczy, w którą nigdy nikt nie uwierzy, a przynajmniej
której nigdy nie będziesz mógł udowodnić; gdybyśmy
mianowicie zgodzili się, że szczęście, jakiego w tym życiu
zaznaje zwierzę lub przynajmniej człowiek, większe jest
od jego niedoli  to i tak niczego jeszcze nie dopiąłeś.
Nie tego bowiem, wcale nie tego oczekujemy od nieskoń-
czonej mocy, nieskończonej mądrości i nieskończonej do-
broci. Dlaczego w ogóle istnieje na świecie nieszczęście?
Nie przypadkiem, z pewnością. A zatem, powstaje z ja-
kiejś przyczyny. Czy wynika z zamierzenia bóstwa? Ależ
Bóg jest doskonale miłosierny. Czy jest z zamierzeniem
tym sprzeczne? Ależ Bóg jest wszechmocny. Nic nie
może podważyć rzetelności tego rozumowania, tak
zwięzłego, tak jasnego, tak rozstrzygającego, chyba że
stwierdzimy, iż są to sprawy, które wykraczają poza
granice ludzkich uzdolnień i wobec których nie można
stosować zwykłej naszej miary prawdy i fałszu; jest to
teza, przy której przez cały czas obstaję, którą ty
jednak od pierwszej chwili odrzucasz z pogardą i obu-
rzeniem.
Z gotowością jednak wycofam się również i z tej po-
zycji, zaprzeczam bowiem, żebyś mógł mi ją kiedy-
kolwiek narzucić. Uznam, że cierpienie i niedola czło-
wieka dają się, pogodzić z nieskończoną mocą i dobrocią
bóstwa, nawet w twoim rozumieniu tych atrybutów. I cóż
przyjdzie ci ze wszystkich tych ustępstw? Sama możli-
wość zgodności nie wystarczy. Musisz wyprowadzić istnienia
czystych tych, jednolitych, niezawisłych atrybutów z tych
oto niejednolitych i pomieszanych zjawisk, i wyłącznie
z nich. Obiecujące przedsięwzięcie! Gdyby nawet zja-
wiska były całkowicie czyste i jednolite, to ponieważ są
skończone i tak nie sprostałyby temu zadaniu, cóż do-
piero, kiedy są nadto tak skłócone i niezgodne?
Tutaj, Kleantesie, spokojny się czuję o swoje argu-
menty, tu triumfuję! Poprzednio, kiedy spieraliśmy się
o naturalne atrybuty bóstwa, mianowicie o rozumność
i celowość w działaniu, użyć musiałem całej mojej sce-
ptycznej i metafizycznej przebiegłości, ażeby nie dać ci
się przychwycić. Wiele z tego, co widzimy we wszech-
świecie a zwłaszcza w jego częściach, ukazuje nam piękno
i odpowiedniość celowych przyczyn z tak nieprzepartą
siłą, że wszystkie obiekcje wydają się jedynie wybiegiem
i sofizmatem, czym zresztą, jak sądzę, są naprawdę; i nie
możemy sobie wtedy wyobrazić, jak mogliśmy kiedy-
kolwiek przywiązywać do nich jakąś wagę. W życiu ludz-
kim, w doli człowieczej, nie widzimy jednak nic, na pod-
stawie czego, nie popadając najjaskrawszą dowolność, wno-
sić moglibyśmy o moralnych atrybutach bóstwa lub poznać
owo nieskończone miłosierdzie zespolone z nieskończoną
potęgą i nieskończoną mądrością, które odkrywać nam
trzeba jedynie oczami wiary. Twoja teraz kolej wziąć się
do dzieła i bronić filozoficznych twoich subtelności
przeciw temu, co dyktuje prosty rozum i doświadczenie.
CZZ JEDENASTA
Przyznam bez ogródek, rzekł Kleantes, że zawsze
skłonny byłem podejrzewać, iż częste powtarzanie słowa
nieskończony, z czym spotykamy się u wszystkich teolo-
gicznych autorów, bardziej trąci panegirykiem aniżeli
filozofią, i że dla celów rozumowania, a nawet i religii,
byłoby lepiej, gdybyśmy zadowolili się wyrażeniami
ściślejszymi i bardziej umiarkowanymi. Terminy takie jak
godny podziwu, świetny, ponad wszystko wielki, mądry i
święty
w dostatecznym stopniu sycą ludzką wyobraznię; dalej
idące określenia nie tylko prowadzą do niedorzeczności,
ale nie wywierają wpływu na afekty i uczucia. A więc,
jeżeli w dyskutowanej tu materii wyrzekniemy się wszel-
kiej analogii z człowiekiem, jak wydaje się to twoim,
Demeo, zamiarem, to obawiam się, że wyrzekniemy się
wszelkiej religii i o wielkim przedmiocie naszego uwiel-
bienia nie zachowamy żadnego pojęcia. Jeżeli natomiast
przy analogii tej pozostaniemy, to okazać się musi nie-
podobieństwem, abyśmy mieli kiedykolwiek pogodzić nie-
skończone atrybuty bóstwa z najmniejszą choćby przy-
mieszką zła we wszechświecie, a tym bardziej, abyśmy
mogli w oparciu o nią atrybuty te udowodnić. Jeżeli
założymy jednak, że Twórca przyrody jest doskonały na
sposób skończony, choć ogromnie przewyższa człowieka,
to przy takim założeniu naturalnie i moralne zło daje
się zadowalająco objaśnić, a każde przykre zjawisko wy-
tłumaczyć i zestroić z całością. Wybór mniejszego zła
może wtedy mieć na celu uniknęcie zła większego, a pod-
danie się niedogodnościom  osiągnięcie pożądanego do-
bra; krótko mówiąc, dobroć kierowana mądrością i ogra-
niczana przez konieczność może wytworzyć akurat taki
świat, jak nasz. Z taką gotowością, Pilonie, wysuwasz
rozmaite poglądy, snujesz refleksje i analogie, że posłu-
chałbym z ochotą, gdybyś obszernie i nie przerywając
sobie powiedział, co sądzisz o tej nowej teorii; jeżeli zaś
zasłuży na naszą uwagę, moglibyśmy pózniej, w wol-
niejszym czasie, nadać jej należytą postać.
Zapatrywania moje, odparł Filon, nie warte są tego,
ażeby czynić z nich tajemnicę; dlatego też bez ceremonii
wyłożę, co przychodzi mi na myśl w związku z omawianą
tu kwestią. Trzeba, jak sądzę, zgodzić się, że gdyby jakaś
bardzo ograniczona inteligencja, z założenia całkowicie
pozbawiona znajomości wszechświata, przekonana była
iż jest on wytworem Istoty, skończonej wprawdzie, ale
bardzo dobrej, bardzo mądrej i potężnej, to z góry, na
podstawie własnych domysłów, urobiłaby ona sobie o nim
pojęcie różne od tego, czym jest on wedle naszego do-
świadczenia; sądząc wyłącznie wedle tych przymiotów
przyczyny, o których jest poinformowana, nie potrafiłaby
sobie ona nigdy wyobrazić, ażeby skutek mógł być tak
pełen występku, niedoli i bezładu, jak widać to w życiu.
Założywszy teraz, że osoba ta sprowadzona by została
na świat, trwając nadal w przekonaniu, iż jest on dziełem
takiej wzniosłej i dobroczynnej Istoty  to zawód, ja-
kiego by doznała, zaskoczyłby ją może, nigdy jednak nie
odwołałaby ona poprzednich swoich przekonań, gdyby
opierały się na jakimś bardzo ważkim argumencie; taka
ograniczona inteligencja musi bowiem uświadamiać sobie
własną ślepotę i niewiedzę, i uznać, że owe zjawiska tłu-
maczyć się mogą na wiele sposobów, które zrozumieniu
jej pozostaną zawsze niedostępne. Jeżeli natomiast za-
łożyć, że istota ta, jak dzieje się to rzeczywiście w wypadku
człowieka, nie została uprzednio przekonana o istnieniu
najwyższej, dobroczynnej i potężnej, inteligencji, ale ma
dopiero powziąć to przekonanie na podstawie tego, jak
rzeczy wyglądają, to takie założenie całkowicie zmienia
sprawę; racji dla takiej konkluzji nie znajdzie nigdy.
Może być w pełni przekonana o wąskim zasięgu swego
rozumu, nie pomoże to jej jednak wyprowadzić wniosku
o dobroci najwyższych sił, bowiem wniosek taki wypro-
wadzać musi z tego, co wie, a nie z tego, czego nie wie. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •