[ Pobierz całość w formacie PDF ]

 Nie żałuj wiedzmy, mój młody bracie, często bowiem zdarza się tak, że
najgorsze czarownice kryją się w ciałach dobrych matek i żon. Stało się. Wkrótce
odzyskasz siły. Zpij bracie, śpij i zdrowiej.
Izuba ułożyła się na swojej macie i mocno przytuliła Soze.
Wisdom naciągnął koc na głowę, ale nie mógł spać. Patrzył na gruby splot
tkaniny. Miękka wełna zatykała mu nos. Przez jego
183
głowę przemykały tysiące myśli. W ciemności widział oczy dziewczyny, przerażone
oczy jej synów i pełne triumfu, pałające zemstą oczy Iggirakazi.
Zdusił westchnienie i potrząsnął głową. Bardzo pragnął uwierzyć, że to ta młoda
kobieta ściągnęła na niego chorobę, ale lata spędzone w szkole nie pozwalały mu
na ślepą wiarę we wszystkie zwyczaje. Puste oczy skazanej kobiety wzbudzały w
nim przerażenie podczas długich godzin tej bezsennej nocy.
Nad uśpioną wioską mrugały gwiazdy, ale światło żadnej z nich nie zajrzało do
wnętrza chaty, w której wyklęta tuliła do siebie synów i szykowała się na
śmierć.
dROZDZIAA
12
Timothy jak bomba wpadł do domu, zostawiając otwarte drzwi.  Mamusiu, mamusiu!
 wrzeszczał prawie nieprzytomny z podniecenia.  A ja dostanę nowe białe spodnie
i czarną muchę na szyję, i będę bardzo wytwornym chłopczykiem.
Toni odetchnęła z ulgą. Tim był tak szczęśliwy, że chyba w ogóle nie zauważył
jej czterodniowej nieobecności. To, że ma w gazecie własną rubrykę, napawało
Toni dumą, ale coraz mniej czasu mogła spędzać z synkiem.
Wysiadła z samochodu i mocno przytuliła dziecko.
 Ależ ty jesteś małym chłopczykiem, kochanie.
 Nie, nie, mamusiu. Ciocia Helen mówi, że dostanę ciasto i pójdę do kościoła, i
będę jej paziem.
Toni roześmiała się i wzięła go na ręce. Otoczył ją nogami w talii, i aby
podzielić się swoją radością, klepał ją po policzkach.
 Uf, kochany, niedługo ty będziesz musiał mnie wnosić  stwierdziła pokonawszy
wysokie schody.  Jesteś wielki i ciężki jak stary słoń.  Timothy roześmiał się
głośno. Kiedy postawiła go na ziemi, złapał ją za rękę i pociągnął w głąb domu.
 Ciocia Helen jest w łazience, bo z Billy'ego jeszcze taki dzieciak, wiesz,
mamusiu? Nie chce siedzieć na nocniku, a ciocia Helen mówi, że musi zrobić co
trzeba przed leżakowaniem. Wczoraj napluł do łóżka i ciocia
185
Helen była zła, i mówiła, że jest już duży i nie powinien pluć do łóżka 
tłumaczył, prowadząc ją przez ciemny, chłodny przedpokój.
 To znaczy nasiusiał do łóżka, tak, kochanie?  delikatnie poprawiła Toni.
 Nie, nie, mamusiu, on po prostu napluł.  Timothy bohatersko bronił kolegę
przed niegodnym pięciolatka zarzutem moczenia się w łóżku. Doszli do sypialni,
niskiego, obszernego pomieszczenia z podłogą z jasnych desek. Kiedyś mieściła
się tu stodoła, ale po generalnym remoncie Helen urządziła w wielkiej sali
sypialnię dla dwunastu urwisów, drzemiących teraz w kolorowych łóżeczkach.
Słysząc kroki, skromnie uczesana w kok Helen przerwała rozmowę ze swoją
pomocnicą. Anna, potężna Murzynka z plemienia Xhosa, siedziała na bujanym fotelu
w końcu sali. W jej dłoniach jak błyskawica migało szydełko, a bystre oczy
uważnie śledziły wszelkie podejrzane ruchy śpiących malców.
Dzieci dawno już zrezygnowały z udaremnianych zawsze przez Annę prób walki na
poduszki, wymykania się z łóżek czy dokuczania maluchom. Wszyscy jej podopieczni
spali smacznie, starannie otuleni różowymi i niebieskimi kocykami. Helen
przyłożyła palec do ust, w ten sposób nakazując ciszę i wyprowadziła Toni z
synkiem z pokoju. Timothy zatrzymał się na progu i posłał Annie całusa na
pożegnanie.
 Ciociu Helen  zapiszczał, kiedy tyłko mieli pewność, że nie obudzą śpiących
dzieci.  Powiedz mamusi, że będę twoim chłopcem!
Helen zaśmiała się i objęła Toni.
 Chodz do kuchni na herbatę. Wszystko ci opowiem.
Siedziały przy sosnowym stole, popijały czerwoną herbatę z liści dziko rosnących
krzewów i zajadały kanapki, a Helen mówiła. Twarz Toni rozjaśniła się w szczerym
uśmiechu.
 To cudownie  krzyknęła w końcu, zrywając się z krzesła.  Moje gratulacje!
Strasznie się cieszę!
 Och, Toni, nie wyobrażasz sobie nawet, ile to dla mnie znaczy. Tak bardzo
kocham Clive'a. Byłam załamana po tamtym przyjęciu u was, bo myślałam, że go
straciłam. Był przecież tak wściekły. Sądziłam, że już nigdy mi nie przebaczy.
Przez kilka
186
miesięcy w ogóle nie dawał znaku życia. Ale to wspaniały mężczyzna, Toni i
zrobię wszystko, żeby był ze mną szczęśliwy.
 Będzie z niego najszczęśliwszy mąż na świecie, Helen. To cudowna wiadomość,
najlepsza z możliwych. Oczywiście, że Tim może być twoim paziem...  Chłopczyk
pisnął z radości. Chciał coś powiedzieć, ale z pełnej buzi wydostały się tylko
okruszki.  O ile do tego czasu nie pęknie z radości  dodała.  A ja będę
zaszczycona, mogąc pełnić rolę druhny.
Dopiero zjawienie się starej Anny położyło kres ożywionej dyskusji na temat
sukni, kwiatów, serwisów i wszystkich innych pasjonujących drobiazgów związanych
ze ślubem.
W drodze do domu Toni tłumaczyła synowi, na czym dokładnie ma polegać jego rola
w ceremonii ślubnej. Chłopiec zmartwił się nieco, że oprócz niego tego zaszczytu
dostąpią także dwie dziewczynki. Odzyskał humor, dopiero kiedy dała mu słowo, że
tylko on będzie miał białe spodnie i czarną muchę.
Telefon wypełniał cały hol uporczywym dzwiękiem, gdy Toni parkowała przed domem.
Pierwszy wysiadł Tim, stęskniony za Chopsem i rzucił się witać przyjaciela.
Wyściskawszy go ze wszystkich sił, wprowadził psa na taras i tam, przytulony do
ciepłej brązowej sierści, opowiadał mu o białych spodniach, kościele i wielkim
torcie weselnym.
 Ty też pojedziesz, Chops, nie martw się  zapewniał, ale nie chcąc obiecywać
nic w ciemno, poprawił się po chwili:  Poproszę ciocię Helen, żeby ci pozwoliła
przyjść. Pomożesz mi być jej paziem, dobra? Też dostaniesz białe...  krytycznie
spojrzał na tylne łapy psa i wzruszył ramionami  ...dostaniesz czarną muchę,
taką samą jak ja  dokończył. Skrzywił się, kiedy Chops przejechał mu językiem
po twarzy.
Toni ostrzegła chłopca, szamocąc się z drzwiami:
 Nie pozwól mu lizać się po twarzy, Tim. Od tego można mieć robaki.
Podniosła słuchawkę. Ku jej zdumieniu powitał ją głos Helen.
 Toni, byłam tak przejęta ślubem, że zapomniałam ci powiedzieć o
najważniejszym. Naczelny dyrektor wielkiego towarzystwa lotniczego czytał twój
artykuł Zwietlica dla dzieci w Shonalanga przedrukowany przez magazyn lotniczy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •