[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Gdzieś w alejce, za Turkiem i Psem, Djoss przewrócił kopniakiem kubeł deszczówki.
- Czemu ludzie bezczynnie czekają na śmierć? Rachel pokręciła głową.
- Każdy dba o siebie. My też musimy - odpowiedziała i przytuliła go. - Chodz,
zobaczmy ten pokój, który znalazłeś. Nie mogę się doczekać kąpieli.
Poprowadził ją do piekarni w dzielnicy Zagrody, gdzie kobiety i mężczyzni co rano szli
do pracy w ubojniach. Czynsz był tu niewielki, a ludzie nie otwierali okien.
By dostać się do pokoju, musieli przejść przez sklep. Pachniało tam lepiej niż w
jakimkolwiek innym miejscu, odkąd trafili do Zagród.
Djoss pomachał do piekarza i wskazał kciukiem na Rachel.
- To moja siostra.
Piekarz coÅ› mruknÄ…Å‚ potakujÄ…co.
- Czynsz trzeba płacić co tydzień - przypomniał.
- Zostawiam czerstwy chleb dla mieszkańców. Kto pierwszy, ten lepszy. Polejcie go
wodą, a od razu zmięknie. Smakuje okropnie, ale nic was nie kosztuje.
- Wręczył im zawinięty w brudny papier pierwszy darmowy bochenek, ciężki jak
kamień.
Gdy znalezli się w pokoju, Djoss się wykąpał, podczas gdy Rachel stała odwrócona
twarzą do ściany, czekając na swoją kolej. Nie było tam krzesła, na którym mogłaby usiąść, a
miała już dość siedzenia na ziemi. Używając skradzionego mydła, Djoss wyprał jedyne swoje
ubranie w wodzie po kąpieli. Włożył je mokre i wyszedł, by Rachel mogła się w spokoju
wykąpać.
Rachel umyła się w tej samej zimnej, brudnej wodzie, przesuwając ręce po łuskach w
dół brzucha i nóg. Nie potrzebowała mydła, by się wyczyścić; wystarczyło, że od czasu do
czasu zrzucała z siebie łuski i je paliła. W pokoju nie było podłogi, więc wylała wodę w rogu,
uważając, by nie chlapać, a potem siedziała nago na sklepowej półce, czekając, aż trucizna
wsiąknie bezpośrednio w ziemię. Szaty senty rozwiesiła obok, by się podsuszyły. Nie mogła
użyć koanu ognia, by to przyspieszyć, gdyż ubranie zajęłoby się od skazy.
Wysunęła język po raz pierwszy od wylądowania w tym mieście. Opadł aż za brodę. Jej
twarz miała smak brudnego mydła. Wciągnęła język w głąb gardła, gdzie zwinął się jak
sprężyna. Kilka z jej najwcześniejszych wspomnień dotyczyło matki uczącej ją, jak mówić,
nie wzbudzając podejrzeń, z długim językiem zwiniętym w gardle, używając jedynie jego
koniuszka, by formułować słowa.
Przez miasto przeszła ulewa. Rachel była pod dachem, jej ubrania się suszyły, a ona
była sucha tuż przy nich. Djoss zarabiał pieniądze, robiąc dla Turca nie wiadomo co.
Była w domu.
§
Jak to jest, bez przerwy przenosić się z miasta do miasta?
Boję się każdego dnia mego życia, Jona. Każdego dnia jestem przerażona. To jak ciągle
słyszeć w głowie dokuczliwą piosenkę. Nawet nie kąpię się nago, jeśli mogę tego uniknąć.
Zakrywam się ręcznikiem albo ubraniem.
Teraz jesteÅ› naga.
Mam koc. Mam ciebie. A jak ty?
Nie wiem. Chyba się nie boję. Z wyglądu nie różnię się od innych ludzi. Uciekam, jeśli
ktoś mnie zrani. Staram się, by nikt nie zauważył, że nie sypiam. A ludzie nie zwracają uwagi,
jeśli się o tym nie mówi. Są zbyt zajęci spaniem. Chyba się nie boję.
Chciałabym wiedzieć, jak to jest.
Jak co jest?
%7łyć bez obaw. Ja jestem przerażona.
Nie widać tego po tobie.
Nasienie kwiatu mojego życia osiadło tutaj. Moim obowiązkiem jest rozkwitnąć. Cały
czas się boję, ale staram się rozkwitnąć. %7łyję z tym, więc się przyzwyczajam i na ile się da,
nie zwracam na to uwagi. Po prostu staram się być ostrożna i nigdy nie pozwalam, by strach
kierował moim życiem.
Teraz też się boisz, tu ze mną, w zamkniętym pokoju?
Jestem przerażona. Ale i szczęśliwa. Czemu wszyscy mówią, że doznają tylko jednego
uczucia naraz? We mnie kłębi się wiele uczuć jednocześnie.
Ja czujÄ™ tylko jedno.
Czyli co?
%7łe niedługo muszę już iść. Muszę się z kimś zobaczyć.
To nie jest uczucie.
Uczucie jest takie, że nienawidzę tego człowieka. Zabiłbym go, gdybym sądził, że
zdołam.
Nikogo nie zabijaj. Nawet z tego nie żartuj.
Nie mogę go zabić. Zobaczymy się jutro.
Rozdział VI
Jona wyjrzał przez okno nad ramieniem matki. Zatrzymał w powietrzu widelec, z
którego zwisał kawałek kurczaka przypominający oklapły sierp księżyca.
- Dobrze się czujesz, kochany? - Ona już zjadła swoją niewielką porcyjkę. Zawsze
twierdziła, że nie jest bardzo głodna. A Jona się z nią o to nie spierał.
- Jona, kochany, dobrze się czujesz? - powtórzyła. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •