[ Pobierz całość w formacie PDF ]
proszę cię...
Miała ochotę cisnąć w niego solniczką.
- Od soli dostaje się nadciśnienia - poinformowała
go surowo.
- Wobec tego stanowczo rezygnuję. Mam i tak
wystarczająco wysokie ciśnienie, gdy tylko jesteś w
pobliżu...
- Scott!
- Słucham, Grace? - spytał z ujmującym
uśmiechem.
- Przestań.
70
emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Przestać cieszyć się twoim towarzystwem? Jak
mógłbym, po tylu trudach, żeby je sobie pozyskać?
- Co masz na myśli? - Grace zmarszczyła brwi.
- Chyba nie przypuszczasz, że zostałem
prelegentem na twoim kursie przez czysty przypadek?
Znieruchomiała z pełnym widelcem, znajdującym się
w pół drogi do ust.
- Chcesz powiedzieć... - głos jej się załamał, gdy
zdradziecki uśmiech na twarzy Scotta potwierdził jej
najgorsze przeczucia. Spróbowała zachować pozory
spokoju. - Jak się dowiedziałeś?
- Spytałem.
- Po co? %7łeby móc mnie dręczyć?
- %7łeby cię zrozumieć. No, oczywiście, chciałem też,
żebyś miała świadomość tego, Hm jestem i co mogę. - Nie
pozwolił jej przerwać. - Odkąd stałem się człowiekiem
godnym szacunku , wygłaszam prelekcje dość często,
przede wszystkim na seminariach, gdzie nauczam
nawróconych. Dziś wieczorem żywy odzew słuchaczy
sprawił mi dużą przyjemność. Może powinienem
wykładać regularnie?
Onieśmielona tą szczerością, Grace skupiła się na
jedzeniu. Za nic nie powiedziałaby mu, że byłby
wspaniałym wykładowcą. I tak usłyszał dziś zbyt dużo
pochwał. Nabrała apetytu, odprężyła się i nawet
71
emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
wybuchała śmiechem podczas jego opowieści o ostatnich
wojażach. W końcu spojrzała na zegarek i zaniepokoiła
się.
- Zdaje się, że zaraz zamykają. Może zadzwonisz po
taksówkę? - zaproponowała cicho.
- Gino to załatwi. - Dał znak właścicielowi i z
powagą zwrócił się do Grace.
- Proponuję, żebyśmy zaczęli od dwóch razy w
tygodniu. Zobaczymy, co z tego wyjdzie...
- Dwa razy w tygodniu?
- Potrzebujesz pomocy w odrabianiu lekcji,
pamiętasz?
Grace miała nadzieję, że twarz jej nie zdradzi. W
obecności Scotta zachowywała się całkiem inaczej niż
przy Jonie. Była spięta, czuła się zagrożona, a poza tym
mimowolnie, lecz nieustannie pamiętała o jego męskości.
- Nie sądzę...
- Nie chcesz mojej pomocy? Może rzeczywiście, ale
na pewno potrzebujesz doradcy i korepetytora. A ja
proponuję ci moje usługi.
- Bez żadnych warunków? Po co miałbyś to robić?
Przecież moje niepowodzenie na kursach mogłoby
przynieś ci korzyść.
- Gdybym chciał ci narobić szkody, Grace, to
wystarczyłoby mi stanąć z boku i patrzeć, jak się miotasz.
72
emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
Twoja firma nie jest taka zdrowa, jak wszystkim
pokazujesz.
- Co skłania cię do takiej opinii? - Zerwała się od
stolika, w jednej chwili tracąc dobry humor.
- Sięgam głębiej niż większość ludzi. Nawet jeśli ci
się to nie podoba, Grace, mam udział w twojej
przyszłości. Wymagam od ciebie współpracy, ale
chciałbym, żeby była dobrowolna. I tak dość mam
zawracania głowy bez kłopotów z sojusznikami.
- Czyżbyś uznał, że jestem twoim sojusznikiem? -
zainteresowała się w drodze do drzwi. - Bo dla mnie to
niekoniecznie znaczy, że ty nie jesteś wrogiem.
- To zależy, czego oczekujesz od wrogów... a czego
od przyjaciół. - Zmrużył oczy. - Lepiej pomyśl, dlaczego
boisz się okazać mi zaufanie.
- Mam ufać komuś, kto mnie szantażuje?! - Grace
wyczarowała pożegnalny uśmiech dla właściciela, a Scott
podpisał rachunek i niedbale wcisnął do kieszeni kartę
kredytową.
- Mam wrażenie, że wcale nie dlatego reagujesz tak
nerwowo. Moim zdaniem walczysz ze sobą równie
zaciekle, jak ze mną.
- Trudno być w większym błędzie, jeśli próbujesz
powiedzieć to, co mi się wydaje - oświadczyła pewnie.
- Nadal kocham mojego męża.
73
emalutka
us
o
l
a
d
n
a
c
s
- Byłego męża. On odszedł od ciebie.
Po tych brutalnych słowach coś chwyciło ją za gardło,
miażdżąc jej fałszywy spokój.
- Wcale nie odszedł, tylko umarł. Niech cię diabli...
- Jesteś teraz sama, prawda? Sama i w potrzebie.
- Nie w takiej, o jakiej myślisz - parsknęła wściekle
i chciała wsiąść do samochodu, ale jej nie puścił.
Odwrócił ją i przyciągnął do siebie. Jego usta już czekały.
Były gorące i spragnione. Wargi, zęby i język Scotta
chłonęły miękkość zaskoczonych ust Grace. Ten
zachłanny pocałunek był o wiele grozniejszy niż słowa.
Stanowił podwójny zamach: na jej zmysły i dumę. Scott
bezlitośnie wykorzystał jej słabość. Nie okazał ani trochę
czułości, po prostu dawał upust żądzy, piętnował jej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]