[ Pobierz całość w formacie PDF ]

- Bardzo proszę - odparł, klepiąc ją po ramieniu, a potem zrobił krok do tyłu, uścisnął
dłoń dziadka Miguela i odszedł, nie oglądając się za siebie.
Lucy była rozczarowana, że nawet z nią nie porozmawiał. Gdzie podział się facet, który
mógłby być jej dobrym kolegą? Miała dość takiego traktowania... Musi dowiedzieć się, o co
mu chodzi.
Ryan skończył właśnie wieczorny obchód, który zrobił pózniej niż zwykle. Personel do-
skonale wiedział, że on zawsze tak robi po poważnej operacji i stosownie do tego układał pla-
ny. Dzisiaj był jeden z takich dni. Poprosił pielęgniarkę, żeby zawiadomiła o tym pannę
Edwards.
Lucy wraz ze stażystami czekała na korytarzu. Mimo póznej godziny wydawała się wy-
poczęta. Dla niej również był to ciężki dzień. Przez cały czas towarzyszyła rodzinie Miguela,
wspierając ich i pocieszając.
Ryan dokładał wszelkich starań, by obchód przebiegał możliwie jak najsprawniej. Lucy
rozmawiała ze wszystkimi rodzinami małych pacjentów, a kiedy wychodzili z sal, Ryan widział
na ich twarzach pogodne uśmiechy. Okazała się prawdziwym skarbem.
L R
T
Gdy skończyli odwiedzać chorych, Lucy bez słowa ruszyła w kierunku swojego pokoju.
Ryan poszedł do siebie, by się umyć, a potem zamierzał odwiedzić Miguela. Nagle usły-
szał pukanie do drzwi.
- Proszę! - zawołał.
W progu stanęła Lucy, która potem podeszła sztywnym krokiem do biurka.
- Czy masz jakiś problem? - spytał.
- Owszem. Chcę o czymś z tobą porozmawiać - oznajmiła zdecydowanym tonem.
Po tym, jak wyznała mu prawdę o sobie i swojej siostrze, nie chciał wiedzieć nic więcej.
Po prostu śmiertelnie go przeraziła...
- Lucy, to był ciężki dzień i naprawdę nie jestem w stanie prowadzić teraz żadnej po-
ważnej rozmowy. Jeśli moglibyśmy przełożyć to na pózniej...
- Nie - przerwała mu opryskliwym tonem.
- No dobrze - odparł z rezygnacją. - Wobec tego usiądz i poczekaj, aż doprowadzę się do
porządku.
- Postoję.
- Jak sobie życzysz.
Lucy zacisnęła mocno usta.
Przez ostatnie dwa dni udało mu się trzymać ją na dystans, ale wciąż oczami wyobrazni
widział jej smutny wyraz twarzy, kiedy mówiła mu o Emily. I w żaden sposób nie mógł się go
pozbyć. O dziwo, nawet zapamiętał imię tej dziewczynki. Doszedł do wniosku, że za bardzo się
w to wciągnął.
Kiedy się wytarł, dotknął dłonią twarzy i postanowił zgolić świeży zarost. Miał nadzieję,
że jeśli będzie grał na zwłokę, Lucy sobie pójdzie. Pięć minut pózniej opuścił łazienkę.
Lucy nadal stała w tym samym miejscu, jakby wrosła w ziemię. Miała ściągnięte brwi,
zaciśnięte usta i skrzyżowane na piersiach ręce. Jej wygląd wskazywał na to, że w każdej chwili
może wybuchnąć.
- No więc w czym jest problem? Wiem, że nie chodzi ci o Miguela. Kiedy przed kilkoma
minutami wpadłem do niego, czuł się dobrze.
- Nie. Chodzi o nas.
- Nie zdawałem sobie sprawy, że istniejemy jako  my". Przeszyła go wzrokiem. Był
pewny, że gdyby mogła, to rozszarpałaby go na kawałki. Stanął za biurkiem i spojrzał na nią.
-  Nas" nie ma. Przynajmniej nie w sensie, jaki insynuujesz - oznajmiła ostrym głosem.
L R
T
Wzięła głęboki oddech, a on zacisnął dłonie w pięści, żeby jej nie dotknąć.
- Próbuję ci powiedzieć, że nie rozumiem, dlaczego od dwóch dni traktujesz mnie tak
chłodno. Zwierzyłam ci się ze swoich osobistych... niezwykle bolesnych doświadczeń, zresztą
na twoją prośbę. A potem zacząłeś zachowywać się tak, jakbyś mnie w ogóle nie znał.
Nie ma chyba na świecie wulkanu, który wyglądałby tak groznie i wyrzucał z siebie tak
wielką ilość iskier jak ta stojąca przede mną kobieta, pomyślał. Nie może jej jednak pokazać, że
to robi na nim jakiekolwiek wrażenie.
- Więc dlatego, że opowiedziałaś mi historię swojego życia, mam zostać twoim najlep-
szym przyjacielem?
Lucy odskoczyła do tyłu tak gwałtownie, jakby została spoliczkowana. Po raz pierwszy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •