[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Jeden z pokaleczonych zemdlał właśnie i byłby spadł z konia, gdyby nie przysko-
czył z boku jakiś łucznik.
Zwolnij ludzi polecił Ambegen. I chodz do mnie.
Kobieta zwróciła się ku swoim i wydała parę rozkazów. Zmęczeni żołnierze cięż-
ko zsiedli z koni. Obejrzawszy się, czy komendant odszedł dość daleko, podsetniczka
wycelowała palec w jednego z dziesiętników.
55
Moi ludzie nie mdleją, kiedy składam raport. Zapamiętaj to sobie, bo przestaniesz
być dziesiętnikiem. . .
Funkcyjny, prowadzący już konia do stajni, zatrzymał się. Nagle na zgaszonej, szarej
od bezsenności twarzy pojawił się jakiś grymas. Legionista wypuścił wodze z dłoni
i zbliżył się szybkim krokiem.
To są ludzie setnika Rawata, nie twoi! cisnął jej szeptem prosto w twarz.
Nikt nie będzie popisywał się dla twojej przyjemności, suko jedna. . . Pamiętaj.
Zamierzyła się, rozwścieczona. Chwycił ją za rękę.
Zaraz puszczę, a wtedy uderz. . . wysyczał. No już. Wszyscy patrzą, dalej.
Uderz, pani. Komendant też chętnie popatrzy. . .
Zerknęła ku Ambegenowi. Rzeczywiście patrzył. Opuściła rękę.
Odbędziemy jeszcze wspólnie kilka wyjść. . . obiecała.
Odwróciła się i odeszła, zagryzając usta. W gniewie jej twarz rzecz dziwna
wyraznie wyładniała; z rysów wychynęła jakaś pierwotna, ale i bardzo zmysłowa dra-
pieżność. Tę kobietę najlepiej było oglądać. . . chyba w bitwie. A może jeszcze. . . gdy
była z mężczyzną?
56
Cóż to za scenę widziałem? chłodno zapytał setnik.
Niedokończoną odparła tak samo. Zostałam wezwana. . . ?
Zostałaś wezwana, podsetniczko, bo jestem komendantem tej stanicy. I jeśli mi
się spodoba, to będę cię wzywał dwadzieścia razy dziennie, tylko po to, by odprawić
bez słowa.
Przełknęła nauczkę dość gładko; owszem, nawet lekko się uśmiechnęła. I natych-
miast niewypowiedzianie zbrzydła.
Tak, panie powiedziała. Przepraszam. Od trzech dni prawie nie spałam.
Skinął głową i pokazał, by weszła do jego kwatery.
Gdzie Rawat? zapytała nagle, gdy tylko znalezli się w środku. Jeszcze
w Alkawie? Dlaczego tu tak mało żołnierzy?
Rzeczywiście musiała być zmęczona i śpiąca, bo zwykle ogarniała wszystko
w mgnieniu oka. Ambegen usiadł przy stole.
Wyszli poinformował.
Ale co się stało? indagowała nerwowo. Jak to: wyszli? Rawat. . . z piecho-
tą?
57
Jazda była z tobą, Tereza! niecierpliwie przypomniał setnik. Rawat wziął
to, co zostało. Przestań wreszcie! Usiądz i poczekaj na to, co powiem, a potem najlepiej
idz spać! Niepodobna z tobą wytrzymać!
Patrzyła nań badawczo. Po krótkiej chwili rozłożył ręce.
Tak. . . ja też jestem zmęczony przyznał, już spokojniej. Usiądz.
Zrobiła, co powiedział.
Co to była za zgraja? zapytał. Ale krótko i bez upiększeń. A tym bardziej
przechwałek.
Osiemnastu złotych, dzień drogi stąd na zachód. Szłam za nimi bez przerwy,
uciekali i kręcili się w kółko, więc zrobiłam małą obławę. Polowanie z nagonką. Znala-
złam dobre miejsce. . .
Była znakomitym żołnierzem. Słuchał niezbyt uważnie, więcej myśląc o niej, niż
o tym, co mówiła. Tak, naprawdę świetnie dowodziła jazdą. . . Uważał (i miał do te-
go podstawy), że w Erwie spotkało się dwoje najlepszych dowódców konnicy spośród
wszystkich, jacy służyli pod Północną Granicą. Dla niego był to ogromny atut. . . ale
czasem także przekleństwo. Tych dwoje rywalizowało ze sobą, nawet o tym nie wie-
58
dząc. %7ładne nie przyznałoby się do tego. To, i właśnie umiejętność dowodzenia jazdą,
były wszystkim, co ich łączyło. Poza tym same różnice. Rawat wymagał od żołnie-
rzy rzeczy wręcz niemożliwych, ale robił to jakoś. . . od środka. Nie tyle stał nad nimi,
co pomiędzy nimi. Był jednym z nich, legionistą, czuli to, a jednocześnie nie potrafili
i nie chcieli odebrać mu należnego szacunku i podważyć autorytetu. Właśnie: odebrać
szacunku, bo go tym szacunkiem obdarzali. Tereza inaczej: ona ten szacunek wy-
rywała swoim jezdzcom z gardeł. Bali się jej i szanowali, czy tego chcieli, czy nie.
Ambegen dopiero co był świadkiem zajścia na majdanie; nie słyszał słów, ale widział,
że dziesiętnik zaatakował i zapewne obraził podsetniczkę. Bo był zmęczony. Komen-
[ Pobierz całość w formacie PDF ]