[ Pobierz całość w formacie PDF ]

domek z żółtymi okiennicami. Przez okno widać było Lynn rozpakowującą pudła,
poruszającą się powoli i ociężale. Zastanawiałam się, jak to jest, czuć w sobie dziecko, i czy
kiedykolwiek się tego dowiem. Wreszcie, bez żadnego szczególnego powodu, moje uczucia
do Arthura wygasły, a ból zniknął. Zmęczona rachunkami za życie, które dobiegło końca,
pomyślałam o własnym. %7łycie w pojedynkę czasem było zabawne, ale nie chciałam, żeby tak
pozostało na zawsze, jak w przypadku Jane. Pomyślałam o Robinie Crusoe, pisarzu powieści
kryminalnych, który wyjechał z miasta, gdy mój romans z Arthurem nabrał rumieńców.
Pomyślałam o Aubreyu Scotcie. Byłam zmęczona tym, że byłam sama z moim dziwacznym
problemem. Byłam zmęczona po prostu byciem samą. .
Powiedziałam sobie, że natychmiast muszę zacząć myśleć o czymś innym. W
przebywaniu we własnym domu, obserwowaniu deszczu i świadomości, że nie muszę nigdzie
iść, jeżeli nie chcę, było coś niezaprzeczalnie przyjemnego. Byłam w ładnym pokoju,
otoczona książkami, i mogłam się zajmować, czymkolwiek chciałam. Dalej, spytałam się
odważnie, co chcę robić. Prawie zdecydowałam się na wybuchnięcie płaczem, ale zamiast
tego poderwałam się, znalazłam mleczko do czyszczenia i wyszorowałam łazienkę. Tego
popołudnia dom Jane, przynajmniej tymczasowo, stał się mój. Sortowałam, sprzątałam,
wyrzucałam i porządkowałam. Otworzyłam puszkę zupy i podgrzałam ją w moim rondlu na
mojej kuchence. Zjadłam moją łyżką. Madeleine usłyszała, że kręcę się po kuchni, wskoczyła
na stół i patrzyła, jak jem. Tym razem nie byłam przerażona. Przy jedzeniu czytałam książkę,
którą zabrałam z półki Jane, i dzieliłam się z Madeleine swoimi uwagami.
Gdy myłam kubek, łyżkę i miskę, nadal padało, więc usiadłam w fotelu Jane w
salonie, patrząc na deszcz i zastanawiając się, co robić dalej. Po chwili kot wskoczył mi na
kolana. Nie byłam pewna, jak się z tym czuję, ale postanowiłam spróbować. Próbnie
pogładziłam gładkie futro i usłyszałam głębokie mruczenie. Trzeba mi było, uznałam,
porozmawiać z kimś, kto dogłębnie znał Lawrenceton, kto wiedział o mężu Carey Osland i
lokatorze Rideoutów. Zakładałam, że czaszka należała do kogoś, kto mieszkał w pobliżu, i
nagle dotarło do mnie, że lepiej, abym sprawdziła to przypuszczenie.
Dlaczego o tym pomyślałam? Musiał być jakiś powód. W porządku - Jane nie byłaby
w stanie przenieść ciała na jakąkolwiek odległość. Po prostu nie wydawało mi się, żeby była
wystarczająco silna. Przypomniałam sobie jednak dziurę w czaszce i zadrżałam, nagle czując
wyrazne mdłości. Była wystarczająco silna, żeby zrobić coś takiego. Czy to sama Jane odcięła
głowę? Nawet nie potrafiłam sobie wyobrazić czegoś takiego. Zgoda, półki Jane, podobnie
jak moje, były pełne opowieści o ludziach, którzy popełnili straszliwe czyny, i przez długi
czas żyli niepodejrzewani, ale po prostu nie umiałam przyznać, że Jane mogła do nich
należeć. Czegoś tu brakowało.
To w sumie mogły być tylko moje pieczołowicie hołubione podejrzenia i opinie. Jane
w końcu była Małą Starszą Panią.
Byłam wyprana fizycznie i mentalnie. Nadszedł czas, żebym wróciła do siebie.
Postawiłam kota na ziemię, ku jego niezadowoleniu, i napełniłam jego miskę wodą, w głowie
notując, żeby zadzwonić do Parnella. Do samochodu wpakowałam rzeczy do wyrzucenia lub
oddania, zamknęłam dom i pojechałam.
Na Boże Narodzenie dostałam od matki automatyczną sekretarkę, a gdy weszłam do
kuchni, jej światełko mrugało. Oparłam się o blat i włączyłam odsłuchiwanie wiadomości.
 Roe, tutaj Aubrey. Szkoda, że cię nie zastałem. Odezwę się pózniej. Zobaczymy się
jutro w kościele? .
A, racja. Jutro niedziela. Może powinnam pójść do kościoła episkopalnego. Ale skoro
nie zawsze tam chodziłam, to czy nie byłoby trochę znaczące, gdybym się tam pokazała zaraz
po randce z pastorem? Z drugiej strony, zapraszał mnie osobiście, i gdybym nie przyszła,
zraniłabym jego uczucia& Och, do diabła.
 Cześć, kotku! Zwietnie się z Johnem bawimy i zdecydowaliśmy się zostać jeszcze
kilka dni! Zajrzyj do biura i upewnij się, że wszyscy pracują, dobrze? Zadzwonię do Eileen,
ale gdybyś przyszła, to na wszystkich zrobi wrażenie. Porozmawiamy pózniej! Poczekaj, aż
zobaczysz, jak się opaliłam!
Wszyscy w biurze mojej matki wiedzieli, że byłam ni mniej, ni więcej, tylko
podwładną i że nie mam bladego pojęcia o nieruchomościach, choć nie wynikało to z braku
zainteresowania. Po prostu nie chciałam pracować na cały etat dla matki. Cóż, cieszyłam się,
że dobrze się bawi podczas swojego drugiego (dosłownie) miesiąca miodowego, i że wreszcie
zrobiła sobie jakieś wakacje. Eileen Norris, jej prawa ręka, prawdopodobnie była gotowa na
jej powrót. Siła charakteru i urok mojej matki naprawdę wiele ułatwiały.
 Roe, mówi Robin . Wstrzymałam oddech i prawie przytuliłam się do sekretarki,
żeby nie uronić ani słowa.
 Jutro wyjeżdżam na jakieś trzy tygodnie do Europy, nie mam żadnych planów ani
rezerwacji, więc nie wiem, gdzie kiedy będę. W przyszłym roku nie będę pracował na
uniwersytecie. James Artis już czuje się dobrze po tym ataku serca. A co u ciebie? Jak się
miewa Arthur?
- Ożenił się - powiedziałam do urządzenia. - Ożenił się z kimś innym.
Wariacko przekopywałam się przez szufladę z drobiazgami.
- Gdzie jest mój notes z telefonami? Gdzie ten cholerny notes? - mamrotałam.
Wreszcie go wymacałam. Otworzyłam go, znalazłam właściwą stronę i gorączkowo
wybrałam numer. Dzyń. Dzyń.
- Halo? - odezwał się męski głos.
- Robin?
- Nie, Phil. Podnajmuję mieszkanie Robina. Wyjechał do Europy.
- O, nie - jęknęłam.
- Przekazać mu coś? - zapytał głos, taktownie ignorując moją rozpacz.
- Czyli po powrocie wraca do tego mieszkania? Na pewno?
- Tak, są tu wszystkie jego rzeczy. - Czy mogę panu ufać? Przekaże mu pan
wiadomość za te trzy tygodnie, czy kiedy tam wróci?
- Spróbuję - powiedział z lekkim rozbawieniem.
- To ważne - ostrzegłam go. - W każdym razie dla mnie.
- Okay, proszę strzelać. Mam przed sobą ołówek i kartkę.
- Proszę powiedzieć Robinowi - powiedziałam, myśląc intensywnie - że Roe, R-O-E,
ma się dobrze.
- Roe ma się dobrze - powtórzył głos posłusznie.
- A także - ciągnęłam - że Arthur ożenił się z Lynn.
- Okay, mam& Coś jeszcze?
- Nie, nie, dziękuję. To wszystko. Przynajmniej do czasu, kiedy się o tym dowie.
- No, mam tu nową kartkę, podpisałem ją  Wiadomości dla Robina i będę ją trzymał
przy telefonie, dopóki nie wróci - krzepiąco powiedział głos Phila. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • granada.xlx.pl
  •