[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dował się na niższym szczeblu w hierarchii zawodowej niż oni.
Patrykowi ani trochę nie odpowiadało pełnienie nowej roli.
Jak najszybciej opuścił ciasną kabinę, po czym udał się na
górny pokład, gdzie spotkał Annę, która odpoczywała na sofie.
64
MISJA
- Chciałbym zamienić z tobą słowo - zwrócił się do niej.
Zmarszczyła czoło i odłożyła książkę, której tak naprawdę
nie czytała.
- Proszę, mów trochę ciszej. Służbie nie wolno spoufalać
się z chlebodawcami, zwłaszcza w miejscu publicznym.
Nellwyn poklepała go po ramieniu.
- Podobnie zresztą jak na osobności. Poza tym służbie nie
wypada ubierać się w eleganckie stroje, które w dodatku są
tak doskonale skrojone. Służbie nie wolno wyglądać tak efek
townie. Cieszę się, że pomyślałam, żeby zabrać dla ciebie
odpowiednie ubranie.
- Odpowiednie ubranie? - powtórzył z niedowierzaniem. -
Mam nadzieję, że się przesłyszałem, proszę pani.
Starsza pani znów poklepała go po ramieniu.
- Będziesz wyglądał uroczo w liberii. Wiesz, że w dawnych
czasach służący musieli mieć zgrabne nogi, żeby się ubiegać
o stanowisko lokaja.
Patryk spojrzał na Annę, która najwyrazniej doskonale
bawiła się jego kosztem.
- Nie jestem żadną małpką, żeby traktowano mnie w ten
sposób, i nie mam zamiaru nosić takiego stroju.
- Mam nadzieję, że zabrałeś ze sobą broń? - zapytała
Nellwyn, ignorujÄ…c jego niezadowolenie.
- Broń? - zdziwiła się Anna. Na jej twarzy pojawił się
niepokój. - Do czego może się przydać?
- Do obrony, oczywiście - odparła spokojnie starsza pani. -
Lokaje bardzo często pełnią rolę strażników. Nasz człowiek
będzie spał z pistoletem, żeby w razie czego obronić nas i nasz
majątek. Szczerze mówiąc, Anno, już najwyższy czas, żebyś
stała się trochę bardziej postępowa.
- Ale na samą myśl o pistoletach oblewa mnie zimny pot.
65
JULIAN HUNTER
- Ja mam takie same odczucia, kiedy pomyślę o liberii -
wtrącił Patryk. - Nigdy w życiu się nie zgodzę, żeby ją
nosić.
- Nie przywiązujesz wagi do tradycji, w przeciwieństwie
do Davida - zauważyła Nellwyn. - Nie będziesz także panem
na przyjęciu, które wydamy w pałacyku myśliwskim. Poza tym
jeżeli nie masz ochoty włożyć liberii, możesz nosić szkocki
strój. W kilcie świetnie byś wyglądał.
Anna zachichotała, zasłaniając twarz książką.
- A teraz znajdz sobie jakieÅ› inne miejsce, Sutherland -
powiedziała wyniośle Nellwyn, po czym usiadła na kanapie,
trzymając w dłoni kawałek marcepana. - Ktoś, kto się szanuje,
nie powinien rozmawiać ze służbą na głównym pokładzie. Och,
mój Boże, książę Glaswell idzie w naszą stronę, żeby po raz
kolejny móc podziwiać Annę.
Patryk spojrzał z furią na zwalistą postać sunącą po pokładzie.
- Ten stary lubieżnik może jeszcze narobić sobie kłopotów,
zważywszy na to, że w czasie owego podziwiania czeka na
niego w domu żona i szóstka dzieci.
Na twarzy Nellwyn pojawił się niepokój.
- Znasz go?
- Poznałem go, kiedy podróżowałem w interesach - wyjaś
nił. Skinął uprzejmie głową w stronę kapitana, który właśnie
schodził z mostka. - Był wtedy bardzo pijany i szczerze wątpię,
żeby zapamiętał moją twarz.
Kapitan, który dostrzegał w Patryku jedynie lokaja, nie
odwzajemnił powitania.
- Odejdz - rozkazała starsza pani, uderzając rękawiczką
o kolano siostrzeńca. - Jeżeli istnieje nawet najmniejsza szansa,
że cię rozpozna i mój plan legnie w gruzach, nie mam zamiaru
ryzykować.
66
MISJA
Patryk odwrócił się niechętnie. Zrobił zaledwie kilka kroków,
gdy dobiegł go głos księcia, pozdrawiającego Annę.
- Moja droga, to bardzo niezdrowo siedzieć na pokładzie,
gdzie wieje chłodna bryza, kiedy jest się tak delikatną osobą
jak pani. Może przyjdzie pani do salonu, żeby napić się brandy
na rozgrzanie.
Patryk pomyślał z ironią, że zaproszenie na szklaneczkę
brandy nie dotyczyło Nellwyn, która w końcu była tak samo
drobna i delikatna jak Anna, a w dodatku miała swoje lata.
Ale kiedy się odwrócił, żeby podzielić się swoimi spostrzeże
niami, zauważył, że Anna przyjęła zaproszenie i odeszła
w towarzystwie księcia, pozostawiając starszą panią samą na
kanapie.
- Nie patrz na nią jak wygłodniałe zwierzę, Patryku -
upomniała go Nellwyn łagodnie. Przyjrzała mu się uważnie. -
Mimo wszystko to bardzo atrakcyjna kobieta.
- Owszem. - W jego głosie przebijała ironia. - Wydaje mi
się, że już dawno to zauważyłem.
Nellwyn spojrzała na niego poufale.
- Nie znalazłam dotychczas odpowiedzi na pytanie, dlaczego
tak bardzo siÄ™ nie znosicie.
- Nie mógłbym powiedzieć, że jej nie znoszę. Wręcz prze
ciwnie.
- W porządku. - Opatuliła kołnierzem pomarszczoną szy
ję. - Wyrażę to innymi słowami. Anna nigdy nie wyjawiła mi,
co takiego zaszło między wami, że traktujecie się w ten, a nie
inny sposób.
- I ode mnie też niczego się nie dowiesz. - Zacisnął zęby,
gdy zauważył, że książę dotyka, niby to przypadkiem, ramienia
Anny. Stary obrzydliwy świntuch, pomyślał Patryk.
- Powinnam zapytać Annę - stwierdziła Nellwyn.
67
JILLIAN HUNTER
- Zapytaj.
Twarz starszej pani złagodniała.
- Musisz być do niej bardzo przywiązany, skoro pozwalasz
na całą tę maskaradę.
- Tak właśnie jest. - Odwrócił głowę, żeby przesycone
zapachem morza powietrze owiewało mu twarz. - Bardzo
przywiÄ…zany.
Kiedy wrócił do swojego pokoju, wdał się w kłótnię
z dwoma lokajami, którzy dzielili z nim kabinę. Zdał sobie
wtedy sprawę, że będzie miał z nimi sporo kłopotów. Prawie
od razu sprowokowali bójkę, a on nie pozostał im dłużny.
Rozłożenie ich na łopatki nie zajęło mu dużo czasu. Po jego
kilku mocnych ciosach w szczękę wszyscy trzej podali sobie
rękę na zgodę. Patryk położył się w swojej koi, ale był tak
rozdrażniony i niespokojny, że nie mógł zmrużyć oka.
Wsłuchiwał się w pracę maszyny, a także inne odgłosy, które
wydawały pompa powietrzna, cylindry, korby i zawory. Starał
się skupić uwagę na jednym jednostajnym dzwięku, bez skutku.
Wciąż myślał o Annie, nagiej. Wspominał, jak dobrze im było
ze sobą, kiedy byli młodzi. Ale to mu nie wystarczało. Chciał
czegoś więcej. Nie mógł pozwolić, żeby ich związek zakończył
się w taki sposób. Pamiętał, jak całował jej plecy, a ona drżała
z rozkoszy. Potem się z nią kochał.
Aż do świtu nie zmrużył oka. Przez cały czas śnił na jawie
o Annie, o długich rozmowach i wymyślnych pozycjach,
w których się z nią kochał. Dlatego następnego dnia, gdy znów
ją zobaczył, nie był pewien, czy wciąż śni na jawie. Nieprze
spana noc pozostawiła ślady na jego twarzy. Poza tym był
wściekły, zazdrosny o jej względy i opętany dziką namiętnością,
którą sprowokowały półsenne marzenia. Wyglądał na jednego
68
MISJA
z tych nieokiełznanych mężczyzn, których wdowa taka jak lady
Whitehaven powinna unikać.
Tak właśnie uważał książę Glaswell, który od samego rana
krążył wokół Anny jak wściekły bąk. Zaprosił ją nawet na
śniadanie. A kiedy wyrażał swoje niezadowolenie z powodu
Patryka, który nie odstępował ich na krok, nie zniżył nawet
głosu.
- Muszę przyznać, że nie podobają mi się spojrzenia, które
wciąż posyła pani lokaj, moja droga. Jest w nim coś niepoko
jącego. Zachowuje się zbyt swobodnie. Jak długo u pani
pracuje?
Patryk mógłby przysiąc, że kiedy spojrzał w stronę Anny,
dojrzał na jej twarzy mściwość, która najwyrazniej dawała jej
satysfakcjÄ™.
- Wystarczająco długo - odparła. - Proszę się nie martwić
o moje bezpieczeństwo. Zapewniam pana, że ten człowiek zna
swoje miejsce.
Oczywiście, że znał swoje miejsce. Chciał zostać partnerem
Anny na całe życie, pragnął ją wspierać w codziennych spra
wach, a także dzielić z nią łóżko. Chciał być z nią, pod nią,
nad nią, obok niej, w każdej pozycji, na jaką będzie miała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]