[ Pobierz całość w formacie PDF ]
dotknÄ…Å‚ jego piersi.
Pożyteczne jest znać właściwości kamieni rzekł wielki kabalista rubin uśmierza
gniewy i przekonasz się, że ksiądz Coignard wkrótce powróci do zwykłej mu łagodności.
Mój drogi mistrz już oto się uśmiechał, nie tyle skutkiem własności kamienia, jak dzięki swej
filozofii, która tego zachwycającego człowieka wznosiła ponad namiętności ludzkie. Tu, gdy
tok mej opowieści zmierza do wydarzeń smutnych i ponurych, muszę zaświadczyć, że ksiądz
Hieronim Coignard dawał mi przykłady mądrości w okolicznościach, w których najmniej
można się było tego spodziewać. Zapytaliśmy o powód kłótni, ale po niejasnych,
zakłopotanych odpowiedziach poznałem, że nie ma ochoty zaspokoić naszej ciekawości.
Podejrzewałem początkowo, że w jakikolwiek sposób Jahela jest w to wmieszana, z pawilonu
bowiem dochodził mię zgrzytliwy głos Mozaidesa, zmieszany ze szczękiem zamków i
odgłosami sprzeczki między wujem a siostrzenicą. Jeszcze raz próbowałem wyciągnąć z
mego mistrza jakieś wyjaśnienia, ale odrzekł mi tylko:
Nienawiść do chrześcijan zakorzeniona jest w sercu %7łydów, a ten Mozaides jest tego
dowodem obrzydłym. W jego ujadaniach rozpoznałem, zda mi się, złorzeczenia, którymi w
zeszłym stuleciu synagoga opluła małego %7łydka holenderskiego, Barucha, czyli Benedykta,
bardziej znanego pod nazwiskiem Spinozy, za to, że utworzył doktrynę filozoficzną, którą
zaraz w początku znakomici teologowie świetnie obalili. Tylko że jak mi się zdaje, ten stary
Mardochaj dodał do tego wiele innych złorzeczeń, jeszcze straszniejszych przyznaję, iż
byłem, tym trochę wstrząśnięty i chciałem ucieczką przerwać ten potok wymysłów, ale na
nieszczęście zaplątałem się w tarninę, która tak dobrze uczepiła się za różne części mej
odzieży i skóry, że myślałem, iż jedno i drugie tu zostawię. Tkwiłbym tam jeszcze w srogim
bólu, gdyby Rożenek, mój uczeń, nie był mnie wybawił.
Kolce to fraszka rzekł pan d'Astarac ale obawiam się, księże, czyś nie nastąpił na
mandragorÄ™.
Co to rzekł ksiądz to najmniejszy mój kłopot.
Niesłusznie mówisz rzekł żywo pan d'Astarac dość jest nastąpić na mandragorę, by
być wmieszanym w miłość zbrodniczą i zginąć marnie.
Ach, panie rzekł mój mistrz co za niebezpieczeństwa grozne! Widzę, że powinienem
był szczelnie zamknąć się w wymownych murach królowej bibliotek: bi-blioteki
Astaraceńskiej. Za to, że porzuciłem ją na chwilę, rzucono mi na głowę Bestie Ezechiela, nie
licząc wymysłów innych.
Nic mi nie powiesz nowego o Zosimpsie Panopolitańczyku? zapytał pan d'Astarac.
Posuwa się, posuwa zwykłym krokiem, choć cokolwiek słabszym chwilowo odrzekł
ksiÄ…dz Coignard.
Pamiętaj, księże rzekł kabalista że od poznania tych starych tekstów zależy
posiadanie najważniejszych tajemnic.
Myślę, myślę o tym sumiennie odrzekł ksiądz. Otrzymawszy to zapewnienie pan
d'Astarac pobiegł
w gęstwinę na wezwanie salamander, zostawiając nas u stóp fauna, który wygrywał sobie
spokojnie na flecie, nie troszcząc się, że jego strącona głowa spoczywa w trawie.
Mój zacny mistrz wziął mnie pod rękę z miną człowieka zadowolonego, że wreszcie mówić
może otwarcie.
Rożenku, mój synu rzekł nie mogę taić przed tobą, jak szczególne spotkanie miało
miejsce dziś rano na poddaszu zamku, podczas gdy ciebie zatrzymał był na pierwszym piętrze
ten wściekły dmuchacz. Bo słyszałem, że prosił cię, byś pomagał mu chwilę w jego czarnej
kuchni, która jest mniej wonna i mniej chrześcijańska Zaiste niż kuchnia imci pana Leonarda,
ojca twego. Niestety! Kiedyż ujrzÄ™ znów garkuchniÄ™ pod »GÄ™siÄ… NóżkÄ…« i ksiÄ™garniÄ™ pana
Blaizota pod »Obrazem Å›wiÄ™tej Katarzyny«, gdzie z takÄ… przyjemnoÅ›ciÄ… przerzucaÅ‚em książki
świeżo przybyłe z Amsterdamu i Hagi?!
Niestety zawołałem ze łzami w oczach kiedyż i ja to zobaczę? Kiedyż ujrzę znów
ulicę Zwiętego Jakuba, gdziem się urodził, i kochanych rodziców, których tak zmartwi
wiadomość o naszych nieszczęściach! Ale racz mi objaśnić, co to za szczególne spotkanie
zaszło dziś rano, i wszystko, co zdarzyło się potem?
Hieronim Coignard przyrzekł odpowiedzieć na wszystkie moje pytania i zaczął w te słowa:
Wiedz, synu, że na najwyższe piętro zamku bez przeszkód dostałem się z panem
d'Anquetil, którego dosyć lubię, chociaż jest szorstki i niewykształcony. Umysł jego
nieuczony nie łaknie wiedzy, ale błyskotliwa żywość młodości i krewkość temperamentu
wybucha u niego w sprytnych żartach. Zna świat tak, jak zna kobiety dlatego że jest nad
nim i nie rozumuje. Wielka to z jego strony naiwność, że mieni się ateuszem. Niewiara jego
jest nieszkodliwa i zobaczysz, że zniknie sama przez się, gdy uspokoi się krewkość zmysłów.
W tej duszy Bóg nie ma innego wroga nad konie, karty i kobiety. W umyśle prawdziwego
bezbożnika, takiego jak pan Bayle na przykład, prawda ma przeciwników grozniejszych i
przebieglejszych. Ale widzę, mój synu, że kreślę ci oto wizerunek charakteru, a ty tylko
prostej opowieści chcesz ode mnie.
Zaspokoję cię zaraz. Wszedłszy tedy z panem d'Anquetil na najwyższe piętro pałacu,
wprowadziłem tego młodego szlachcica do twego pokoju i tak jak mu obiecaliśmy tam przy
wodotrysku z trytonem, prosiłem, by rozgospodarował się jak u siebie. Chętnie to uczynił,
rozebrał się i tylko w butach jeszcze położył się do twego łóżka, zapuściwszy firanki, by spać
mu nie przeszkadzała ranna światłość dzienna; po chwili też spał już smacznie.
Co do mnie, mój synu, wróciłem do swego pokoju i choć bardzo znużony, nie chciałem udać
się na spoczynek, nie odszukawszy w księdze Boetiusa zdań stosownych do mego położenia.
Czegoś absolutnie odpowiedniego nie znalazłem, rzeczywiście bowiem wielki Boetius nie
rozmyślał, jak niefortunnym zdarzeniem jest łeb rozbić generalnemu intendentowi butelką z
jego własnej piwnicy; tu i ówdzie jednak w cudnym tym traktacie znalazłem kilka maksym
stosujÄ…cych siÄ™ jako tako do obecnych naszych koniunktur. Po czym naciÄ…gnÄ…wszy szlafmycÄ™
na oczy i duszę poleciwszy Bogu, zasnąłem dość spokojnie. Po pewnym czasie, o ile mi się
zdawało niedługim choć nie miałem sposobu zmierzyć jego przeciągu, bo tylko czyny
nasze, mój synu, są jedyną miarą czasu, który zatem podczas snu jest dla nas niejako w
zawieszeniu poczuÅ‚em, że mnie ktoÅ› ciÄ…gnie za ramiÄ™ i krzyczy do ucha: »Księże
dobrodzieju! He, księże, obudzże siÄ™!« MyÅ›laÅ‚em w pierwszej chwili, czy to nie strażnik
policyjny przyszedł po mnie, by zaprowadzić mnie przed oblicze oficjała, i medytowałem,
czy nie dobrze byłoby rozbić mu głowę lichtarzem.
Niestety, synu, wielka to prawda, że raz porzuciwszy drogę łagodności i sprawiedliwości, po
której mędrzec kroczy pewną i przezorną stopą, zmuszeni jesteśmy popierać dalej gwałt
gwałtem, okrucieństwo okrucieństwem; tak z pierwszego błędu wynikają wciąż nowe. Tę
prawdę należy mieć zawsze na uwadze, by zrozumieć żywoty cezarów rzymskich. %7ływoty te
opowiedział bardzo dokładnie pan Crevier.
Ci władcy nie urodzili się gorsi od innych ludzi; Cajusowi, zwanemu Kaligulą, nie zbywało
na rozumie i zdrowym sądzie; uczucie przyjazni nie było mu obce. Neron miał przyrodzone
[ Pobierz całość w formacie PDF ]