[ Pobierz całość w formacie PDF ]
nawzajem położne.
Byłam zdana na bezosobowy dotyk rąk specjalistów od ciała. Fachowców
od żył, tkanek, komórek, naczyń. Od krwi. Ktoś wbijał mi igły w ręce, ktoś
wsuwał palce w pochwę, ktoś uciskał przedramię aparatem do mierzenia
ciśnienia.
Musimy ciąć powiedział grubopalczasty doktor, postukując
drewniakami gdzieś tam, na dole. Tup, tup. Aup, łup. Będą ciąć.
Zwymiotowałam na zielono.
Migające światła korytarzy zbiły się w jeden, wieloreflektorowy plaster
miodu, który zawisł nad moją głową. A może to był pająk, z żarówkami
między cienkimi, rozłożonymi na boki nogami. Straciłam go z oczu, bo
fachowe ręce obróciły mnie na bok, złożyły w kulę, a gniewne głosy
zakazały się ruszać.
Teraz wbijam igłę w kręgosłup.
Bardzo współczuję pająkowi. Z igłą w kręgosłupie będzie już po nim. Czy
pająki mają kręgosłupy?
Wbijam jeszcze raz, ma pani krzywy kręgosłup.
Ciekawe, co za pani ma taki krzywy kręgosłup. Te, które krzyczały na
sąsiednich leżankach, dawno gdzieś odjechały, teraz wokół brzęczy cisza,
coś cicho szeleści, coś lekko mruczy i ciurka.
Nie wychodzi mi, muszę panią uśpić. Czy pani się na to zgadza?
Nie sądzę, żeby ktokolwiek mógł się na to zgodzić. Nawet ta pani, która
mi zwisa kalafiorem, jej też nie dam uśpić.
Czy pani się zgadza?
Nie.
Cisza wybrzusza się czyimś szeptem, gumowym trzaskiem wciąganych
na fachowe dłonie rękawiczek.
Ma pani postępujące zakażenie, dziecko ma podwyższony poziom
leukocytów. Jeśli macie przeżyc, trzeba ciąć. Spróbuję panią znieczulic
ostatni raz. Jeśli znowu się nie uda, muszę panią uśpić.
Ktoś ją chyba oszukuje, bo usypianie nie zaczyna się od bezgłośnego
odpadania kolejnych części ciała. Nawet jeśli zostało już tylko ciało i to nie
własne, tylko jakiejś tam pani, to jego powolna utrata boli. Najpierw
odpadają palce u nóg, kostki, łydki i kolana. Dalej martwieją uda, biodra
i brzuch. A gdy drętwy wałek wtacza się na piersi, tylko patrzeć, jak zdławi
szyję, zatka usta, nos, zaleje uszy. Zostaną tylko włosy w mokrych od potu
strąkach, jak sterczące kłaki ubitego zwierza, cuchnącego śmiertelnym
strachem.
I wreszcie pisk i czyjeś zagłuszające ten życiodajny dzwięk słowa:
Ma pani syna! Pani Marto, ma pani syna!
V
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz spałam. Chyba przed urodzeniem, może
nawet swoim. Samotny żeglarz, którego wspomnienia z rejsu wokół kuli
ziemskiej czytałam podczas karmienia, nie spał podobno dwie doby. Potem
zobaczył w kokpicie żonę, wystraszył się, że zwariował, włączył autopilota
i poszedł wreszcie spać. Czy są autopiloty dla matek noworodków?
Lektury do karmienia trzeba starannie dobierać. Kiedy czytałam
Jurassic Park, tak się przeraziłam, że synek przestał ssać i zaczął
wrzeszczeć, jakby zobaczył Tyranosaurusa Reksa. Należy czytać rzeczy
mało pieprzne, niedosolone, lekko słodkawe i niewzdymające. Ani nie
moczopędne na wizyty w łazience nie ma czasu.
Na nic nie ma czasu. Jeśli ktoś zabłądzi na nasz strych, najczęściej siedzi
w kuchni, podczas gdy ja karmię w sypialni. Jeśli my usiłujemy gdzieś
wyjść, przesiaduję zwykle na tapczanie obok palt gości, z dzieckiem
wysysającym lwią część czasu przeznaczonego na kontakty towarzyskie.
Moje kontakty, nie jego.
Zniło mi się, że zostałam matką. Urodziłam dziecko, a potem patrzyłam
na czarny łepek i dwie zaciśnięte piąstki przytulone do mojego ramienia.
Obudziłam się kompletnie mokra, zalana mlekiem, potem i łzami, które nie
wiadomo skąd się wzięły. Płakałam i płakałam, a kiedy zobaczyłam mały
tłumoczek wtulony w moje ramię, płakałam i śmiałam się jednocześnie.
Julek jest w moim życiu i w moich snach.
Wózek dostaliśmy od Kasi, która przywiozła go tydzień przed moim
pójściem do szpitala. Bez niego nie wyszlibyśmy na żaden spacer, bo
nosidło było za duże albo synek za mały i żadne z nas nie śmiało zakuć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]